Jeżeli ktoś występuje z zasadniczą krytyką czyichś poglądów, a chcący uchodzić za poważny tygodnik oddaje mu w tym celu do dyspozycji kilka kolumn, powinien on być - przynajmniej w sprawie, w której występuje - poza wszelkimi podejrzeniami niczym przysłowiowa żona Cezara, bo inaczej pozbawia się wiarygodności tak w sferze nauki jak moralności.

Jeżeli ktoś występuje z zasadniczą krytyką czyichś poglądów, a chcący uchodzić za poważny tygodnik oddaje mu w tym celu do dyspozycji kilka kolumn, powinien on być - przynajmniej w sprawie, w której występuje - poza wszelkimi podejrzeniami niczym przysłowiowa żona Cezara, bo inaczej pozbawia się wiarygodności tak w sferze nauki jak moralności.
Krzysztof Charamsa /LUCIANO DEL CASTILLO /PAP/EPA

Występujący na łamach "Tygodnika Powszechnego" ksiądz doktor Krzysztof Charamsa zachował się dokładnie na odwrót: przypuszczając gwałtowny i emocjonalny, chociaż odwołujący się z jednej strony do zasad dyskursu naukowego, a z drugiej do magisterium Kościoła rzymskokatolickiego atak na swojego brata w kapłaństwie doskonale wiedział, że tuż po ukazaniu się tego numeru pisma ogłosi, że jest czynnym homoseksualistą. A przecież jego napastliwa polemika z ks. profesorem Dariuszem Oko w dużej mierze dotyczyła właśnie bardzo ostrych, od dawna wyrażanych w niezwykle spektakularny sposób i budzących wiele kontrowersji (również wśród duchownych) opinii oponenta w tej właśnie materii.

Postępując tak nierozważnie ks. dr Charamsa nie tylko całkowicie podważył zaufanie do swej bezstronności naukowej i wierności doktrynie religijnej, ale także doprowadził do tego, że zamiast - co było jego nieskrywanym celem - pognębić ks. prof. Oko w oczach opinii publicznej i spowodować, aby jego zwierzchnicy wyciągnęli wobec zdecydowanie potępiającego homoseksualizm kapłana daleko idące konsekwencje dyscyplinarne, znacznie przyczynił się do odwrócenia uwagi od niego, ponieważ sam stanął w centrum zainteresowania wielu mediów, co sprawia mu zresztą widoczną radość.

Teraz każdy, nawet najbardziej rzeczowo przedstawiający argumenty przeciw głoszonym przez ks. prof. Oko poglądom polemista (nie tylko z kapłańskiego grona) będzie natychmiast podejrzewany, czy przypadkiem nie jest ukrytym homoseksualistą. Składając donos na niego do kościelnych zwierzchników we środę (wtedy ukazuje się "TP"), a przyznając się do bycia gejem już w piątek, ks. dr Krzysztof Charamsa paradoksalnie bardzo pomógł temu, komu tak bardzo chciał zaszkodzić, ponieważ od tej pory wszyscy polemiści ks. prof. Dariusza Oko będą musieli poddać się nie tylko naukowej i doktrynalnej weryfikacji.

Jako komentarz nasuwają mi się dwa stare, ale jakże nadal aktualne przysłowia: o wylewaniu dziecka z kąpielą oraz: jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu najpierw odbiera rozum.