"Czuję się poniekąd męczennikiem sprawy zjednoczenia polskiej prawicy" - mówi po usunięciu z szeregów Solidarnej Polski były europoseł Jacek Kurski. Jak poinformował rzecznik ugrupowania Patryk Jaki, główną przyczyną wyrzucenia znanego polityka były jego "ekscesy drogowe".

Kurski oświadczył, że jest zaskoczony decyzją zarządu partii. Nie dostałem żadnej informacji o usunięciu, mało tego - nie wiedziałem nawet o jakimkolwiek wniosku, czy postępowaniu w tej sprawie. W Solidarnej Polsce umówiliśmy się na inne standardy - podkreślił. Ale na tle tego rodzaju wyrzucenia mnie z SP, procedura wykluczania z PiS jawi się jako sielanka - zauważył. Tam były wezwania, przesłuchania, mediacje, sąd koleżeński, odwołania, procedura trwała miesiąc - przypomniał. Dodał, że samo usunięcie odczytuję  jako "rozpaczliwą próbę sądu kapturowego". Jest zemstą za to, że zmusiłem dwa tygodnie temu Ziobrę do podpisania porozumienia zjednoczeniowego z Jarosławem Kaczyńskim i konsolidacji polskiej prawicy - powiedział.

Były europoseł zapowiedział, że jak tylko otrzyma decyzję władz SP na piśmie, wówczas wystosuje list do struktur ugrupowania, w którym odniesie się do faktu wyrzucenia go z partii. Pytany o polityczną przyszłość odparł, że zastanawiał się na nią. O to proszę się nie martwić, trzeba czekać aż rzeka życia przyniesie pewne naturalne rozwiązania - stwierdził wymijająco.

Rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki nazwał zarzuty Kurskiego bzdurą. To jest oczywiście jego interpretacja, natomiast główną przyczyną było jego kolejne pirackie zachowanie na drodze, które szkodzi naszemu wizerunkowi. Partia, która mówi o bezpieczeństwie Polaków, nie może mieć wiceprezesa, który ciągle stwarza niebezpieczeństwo zagrożenia życia dla kogoś na drodze. Gdyby to było raz, to pół biedy, ale to się zdarza cały czas - wyjaśnił. Dodał, że wpływ na decyzję zarządu miał też kiepski wynik wyborczy Kurskiego w majowych eurowyborach.

(mn)