Puste miejsca w grafiku na oddziale, albo podwyżka płac. Taki efekt może przynieść kolejny pomysł Ministerstwa Zdrowia. Dyrektorzy szpitali obawiają kłopotów po wejściu w życie nowego rozporządzenia o standardach anestezjologicznych. Zgodnie z nim lekarze z niższym - pierwszym stopniem specjalizacji - nie będą mogli samodzielnie dyżurować i znieczulać pacjentów przy niektórych operacjach.

Największy problem będą miały małe, powiatowe szpitale, gdzie pracuje jeden, lub dwóch anestezjologów. Do tej pory za zgodą ordynatora wymieniali się oni dyżurami. Teraz konieczna będzie obecność lekarza z drugim stopniem specjalizacji. Tylko tacy medycy będą mogli pełnić samodzielne dyżury, oraz znieczulać do operacji małe dzieci do trzeciego roku życia oraz pacjentów w najcięższym stanie. Jak oceniają eksperci rynku zdrowia, taki przepis może wyeliminować nawet co piątego anestezjologa. Te dane podważa resort zdrowia, według którego pierwszy stopień specjalizacji ma ok. 400 lekarzy na 3600 anestezjologów.

Większość ma więc drugi stopień specjalizacji, ale ci medycy pracują w dużych ośrodkach i niechętnie podejmują pracę w małych, powiatowych szpitalach. Dla tych placówek to może być duży problem - mówi Marek Balicki, dyrektor warszawskiego Szpitala Wolskiego. Pamiętam przypadek lekarza anestezjologa, który zmarł na dyżurze w szpitalu powiatowym, bo musiał pełnić kolejny dyżur z rzędu, bo nie miał go kto zastąpić. Nie rozumiem ministra zdrowia, który wyrzuca z rynku część lekarzy. Wczoraj mogli dyżurować, dziś nie mogą a medycyna się nie zmieniła - kończy Balicki. 

Kosztowe zmiany na szpitalnych oddziałach

Przed wieloma dyrektorami szpitali stanie trudne zadanie polegające na pozyskaniu do pracy anestezjologów z drugim stopniem specjalizacji, albo zatrzymaniu tych, który dostaną lepsze oferty z większych szpitali. Pozyskanie takiego lekarza może być trudne i bardzo kosztowne. Anestezjologów dramatycznie brakuje na rynku a nowe przepisy pozwolą żądać większych pieniędzy. Teraz będą mogli windować swoje i tak wyśrubowane stawki - mówi Grażyna Pacocha, wicedyrektor szpitala w Pruszkowie i prezes mazowieckiego Stowarzyszenia Menadżerów Służby Zdrowia. Znowu anestezjolodzy stają się uprzywilejowaną grupą zawodową w służbie zdrowia - dodaje.

Urzędnicy z resortu zdrowia odpowiadają z kolei, że szpitale nadal mogą zatrudniać anestezjologów z tzw. jedynką, choć - to prawda - nie będą oni mogli znieczulać przy wszystkich operacjach. Ale jak mówi Krzysztof Bąk, rzecznik MZ, to cena za większe bezpieczeństwo pacjentów. W momencie skomplikowanych sytuacji - dziecko poniżej trzeciego roku życia i pacjent w stanie ciężkim, (taki lekarz - red.) nie może samodzielnie być przy operacji - tłumaczy w rozmowie z RMF FM.

Problemy ze specjalizacją lekarzy to jednak nie wszystko. Dyrektorzy placówek oraz starostowie, którzy odpowiadają za szpitale powiatowe, łapią się za kieszeń czytając nowe wytyczne dotyczące wyposażenia oddziałów anestezjologicznych. Już niebawem każdy szpital powiatowy będzie musiał mieć co najmniej 4 stanowiska do intensywnej terapii, a na dodatek do każdego z nich przypisanego anestezjologa.

Resort zdrowia przyznaje, że koszt nowego stanowiska anestezjologicznego to od 100 tys. do 250 tysięcy złotych.