Przyśpieszają do 100 km/h w 3 sekundy, same parkują, można nimi sterować za pomocą komórki – samochody autonomiczne to już nie science-fiction, ale przyszłość motoryzacji. Czy asystenci hamowania, kamery o szerokim kącie widzenia, auta wyprzedzające nasze reakcje sprawią, że kierowca nie będzie potrzebny? Na zlecenie Business Lease zorganizowano pierwsze tego rodzaju i największe w Polsce testy systemów autonomicznych i pół autonomicznych. Celem było pokazanie, jak zmienia się rynek motoryzacyjny – podkreśla Anna Burakowska, która była gościem RMF Classic.

Alicja Myśliwiec: Jeszcze trzy lata temu o samochodach autonomicznych mówiło się w perspektywie 15 lub nawet 20 lat. W jaki sposób ostatni rok wszystko zmienił?

Anna Burakowska: Rzeczywiście jeszcze kilka lat temu perspektywa była odleglejsza. Technologia nie przestaje nas zaskakiwać. Dziś większość producentów deklaruje, że do 2021 roku, czyli raptem za 5 lat większość z nas  będzie korzystać z samochodów autonomicznych lub pół autonomicznych. Ta perspektywa jest tuż obok nas.

Wprowadzenie takich systemów i związane z tym zmiany to jedno. Mam jednak wrażenie, że najtrudniejszą barierą jest chyba zaufanie. Wiara w to, że samochód poradzi sobie bez nas...

Zdecydowanie. Dlatego mamy taką misję, aby coraz większa rzesza osób zapoznała się z możliwościami samochodów autonomicznych. Rosnąca świadomość tego, jak się korzysta z takich aut bardzo pomoże.  W końcu przez lata byliśmy uczeni pewnych zachowań jako kierowcy. Miały pomóc poruszać się w bezpieczny sposób. Przy samochodach autonomicznych to system myśli za nas. Bardzo istotnym elementem jest wyłączenie swoich przyzwyczajeń. Czy nam się to podoba, czy nie - założenie jest takie, że to człowiek jest istotą bardziej mylną niż algorytmy i funkcje w samochodach autonomicznych.

Biorąc udział w testach, zauważyłam walkę człowieka z technologią. Zwłaszcza panowie próbowali konkurować z automatem. To często się zdarza? 

Oj tak! Walka - kto zrobi to lepiej niż ja. Rzeczywiście nie tylko przy parkowaniu, ale też przy hamowaniu przed przeszkodą pojawia się brak zaufania, czy rzeczywiście samochód będzie potrafił się zatrzymać tak dobrze, jak kierowca. Dlatego zanim samochody autonomiczne pojawią się na naszych drogach, potrzebna jest zmiana w sposobie myślenia. Może to będzie nawet wymagało zmiany pokoleniowej i pojawienia się "kierowców", którzy nie będą znali alternatyw dla samochodów autonomicznych i przyjmą je za taki pewnik, za jaki dziś przyjmuje się smartfony.

A czy prawo jest gotowe na nowości technologiczne? Mimo braku prawa jazdy potrafiłam przed chwilą prowadzić taki samochód. Czy za jakiś czas taki dokument będzie jeszcze potrzebny?

Docelowo zapewne nie, ale podkreślam, że to będzie wymagało czasu. Pewnie stopniowo prawo jazdy odejdzie w niepamięć i zostanie  zastąpione szkoleniem, które pokaże,  jak się poruszać i jakie są ogólne zasady bezpieczeństwa ruchu. To tylko jedna ze zmian. Funkcje autonomiczne to nowe możliwości. Na przykład ilość miejsc parkingowych nie będzie już tak potrzebna, jak jest teraz. Samochód przywiezie nas na miejsce i odwiedzie. Jeśli będziemy tego potrzebować, wróci. Więc to z jednej trony zmiany legislacyjne, a z drugiej zmiany, które pozwolą rozwijać się i firmom, i  miastom.

Kolejne wyzwanie to mobilne systemy na żądanie, prawda?

To temat bardzo na czasie w motoryzacji. Potrzebujemy znów wsparcia prawnego. Jeśli mówimy o  połączeniu mobilności na żądanie i samochodów autonomicznych, mówimy o takiej sytuacji, gdy w miastach tak jak dziś stoją rowery, kiedyś będą stać samochody autonomiczne i za pomocą odpowiedniej aplikacji będziemy mogli zaprogramować, że model X ma nas odebrać z domu, przewieźć z punktu  "A" do "B", a potem takie auto jeszcze samo  odstawi się na parking.

Brzmi, jak science-fiction...

Na razie! To kolejny kierunek, w którym będziemy zmierzać.