Pocisk rakietowy wystrzelony przez działającą w Jemenie odnogę Al-Kaidy upadł w pobliżu ambasady USA w Sanie, raniąc kilku strażników. Atak na placówkę jego sprawcy nazwali zemstą za piątkowy nalot amerykańskiego drona w prowincji Al-Dżauf.

Pocisk rakietowy spadł 200 m od dobrze ufortyfikowanej ambasady i poranił funkcjonariuszy lokalnych sił specjalnych, którzy ochraniają tę okolicę.

Kilka godzin po incydencie ugrupowanie Ansar al-Szaria powiązane z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP) oświadczyło na swym koncie na Twitterze, że to ono zaatakowało ambasadę w reakcji na piątkowy nalot amerykańskiego drona w prowincji Dżauf na północy Jemenu. Podało, że w następstwie ataku drona ciężkich obrażeń doznały dzieci.

Źródła plemienne, na które powołuje się Reuters, potwierdziły, że w wyniku nalotu w prowincji Dżauf zginęli dwaj członkowie Al-Kaidy, dwaj zostali ranni i że informowano też o rannych dzieciach.

Waszyngton przyznaje, że używa dronów w Jemenie, lecz nie komentuje tego publicznie.

Al-Kaida w Jemenie, w tym AQAP i jej filie, jest jedną z najbardziej aktywnych odnóg sieci stworzonej przez Osamę bin Ladena.

(mal)