Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowuje projekt ustawy o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych. Nowe przepisy mają pomóc "rozbroić" tzw. bomby ekologiczne w Polsce, czyli wyeliminować lub zabezpieczyć stwarzające zagrożenie odpady i substancje chemiczne. Mowa na razie o skażonych terenach w Bydgoszczy, Jaworznie, Tarnowskich Górach oraz Zgierzu. Specustawa precyzowałaby m.in. że to wójt, burmistrz lub prezydent miasta staje się posiadaczem odpadów zgromadzonych na wywłaszczanej lub czasowo zajętej nieruchomości.

W wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów podano, że chodzi o tereny dawnych Zakładów Chemicznych "Zachem" w Bydgoszczy, Zakładów Chemicznych "Organika-Azot" w Jaworznie, byłych Zakładów Chemicznych "Tarnowskie Góry" w Tarnowskich Górach oraz Zakładów Przemysłu Barwników "Boruta" w Zgierzu.

Specustawa ma na celu rozwiązać na początku przynajmniej cześć problemów z obecnymi w wyznaczonych terenach odpadami i zanieczyszczeniami przez nie wywołanymi. Zależy nam na usunięciu lub ograniczeniu negatywnego oddziaływania na środowisko tych wybranych terenów poprzemysłowych - wyjaśnia Aleksander Brzózka z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Jest też szansa, o ile to możliwe, na przywrócenie tych terenów do ponownego wykorzystania lub przygotowania do nowych funkcji - dodaje rzecznik.

O problematyce tego typu miejsc w Polsce pisaliśmy >>>TUTAJ<<<.

Sceptycznie do ustawy podchodzi prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska z krakowskiej AGH. Jak wyjaśnia dziennikarzowi RMF MAXXX, wątpliwości budzi samo pojęcie "wielkoobszarowy teren zdegradowany". Są większe lub mniejsze obiekty, które w różnym stopniu wpływają na środowisko i kształtują zanieczyszczenie. Może dojść do przypadku, kiedy mamy obiekt, który stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, ale będzie miał zbyt mały obszar i wtedy nie będzie podlegał przepisom specustawy - tłumaczy.

Dziennikarz RMF MAXXX Przemysław Błaszczyk dopytywał w ministerstwie, czy wprowadzenie pojęcia "teren wielkoobszarowy" nie zamyka furtki dla oczyszczania i "rozbrajania" innych bomb ekologicznych w Polsce. To jest propozycja rozwiązań, która będzie jeszcze podlegać konsultacjom publicznym, całej procedurze zewnętrznej przed postawieniem tej specustawy na rządzie, a później procedowaniem legislacyjnym w parlamencie - tłumaczy Brzózka.

Dzisiaj w obecnym porządku prawnym są możliwości oczyszczania takiego terenu - zapewnia profesor Czop z AGH. To znaczy nie mam takich terenów, za które nikt nie odpowiada. Odpowiada za nie bieżący właściciel, albo następca prawny, albo ten kto te tereny nabył. Jeżeli mamy do czynienia z terenami "szkód w środowisku", to powinien je wyczyścić ten, który to spowodował, a jeżeli "zanieczyszczeń historycznych"- to bieżący właściciel - wyjaśnia naukowiec. Ja rozumiem, że mamy problem z terenami, które mają właścicieli, których nie stać na oczyszczenie, ale nie rozumiem, dlaczego te tereny miałaby przejmować gmina i jaki byłby w tym jej interes - tłumaczy. Naukowiec przypomina, że podmioty z listy były przez większość czasu swojej działalności zakładami państwowymi.

Zgodnie z projektem specustawy władze lokalne byłby zobowiązane do zabezpieczenia wielkoobszarowego terenu zdegradowanego poprzez ogrodzenie, prowadzenie wizyjnego systemu kontroli lub ograniczenie jego sposobu użytkowania, jeżeli jest to konieczne z uwagi na ochronę zdrowia ludzi - czytamy w informacji PAP. Władze lokalne miałby też wskazać rodzaje kosztów, które należałoby ponieść w związku z rekultywacją, czy remediacją takiego terenu zdegradowanego wraz z ich źródłem finansowania. 

Ta specustawa ma umożliwić rozwiązanie tego problemu  - wyjaśnia Brzózka i podkreśla, że resort w nowych przepisach wskazuje kryteria i zasady funkcjonowania. Wskazujemy też środki, z których będzie można skorzystać - ale jeszcze raz powtórzę te wszystkie zasady będą podlegały procedurze konsultacji publicznych, procedurze legislacyjnej przed Radą Ministrów i parlamentem - dodaje. 

Według eksperta z AGH specustawa dotyczy tylko tych terenów, gdzie jest wola ich oczyszczenia, ale mają one skomplikowaną strukturę własnościową i dana gmina nie może działać, bo nie jest to np. jej działka. W takich przypadkach nie można wydawać pieniędzy publicznych na tereny prywatne. Specustawa ma to umożliwić - wyjaśnia profesor Czop.

Kto za to zapłaci?

Jak wskazuje rzecznik resortu, pieniądze na oczyszczenia, zabezpieczanie, remediację takich miejsc miałyby pochodzić z KPO, unijnego programu FEnIKS i funduszu InvestEUW przypadku KPO i FEnIKS mowa sumarycznie o około 95 mln euro, w przypadku InvestEU, to gwarancje kredytowe ze strony Unii Europejskiej na poziomie ponad 9 mld euro - mówi.

Co z terenami krakowskiej huty?

Teraz w specustawie mamy wskazane cztery lokalizacje. Przemysław Błaszczyk dopytywał, czy specustawa może objąć cześć terenów skażonych, ale też poprzemysłowych krakowskiej huty. Ewentualne przyszłe rozszerzenia będą podlegały odrębnej procedurze - nie chciałbym wskazywać, czy tak, czy nie - mówi nam rzecznik resortu klimatu i środowiska.

Według mnie za całość - w wyniku działalności metalurgicznej - powinien w tym przypadku odpowiadać ArcelorMittal Poland. Firma ta jest podmiotem, który realizuje w sposób ciągły działalność i przejął zobowiązania, cykle produkcyjne po dawnym zakładzie. Przejęto dobra, ale też zobowiązania i nie można powiedzieć, że przejmujemy nagle majątek, a ze zobowiązań za oczyszczenie środowiska się wyplątujemy, bo to nie nasza robota. Czyli co, w przypadku Krakowa, wzięto zyski, a koszty ma ponieść społeczeństwo? - ucina prof. Czop.

Specustawa miałby zostać przyjęta przez rząd w pierwszym kwartale 2022 roku.

Opracowanie: