Na skutek hipotermii, wycieńczenia zmarły co najmniej trzy osoby, które przekroczyły polską granicę z Białorusią; staramy pomagać się wszystkim, którzy przekroczyli granicę, uratowaliśmy życie ośmiu osobom, które zostały uwięzione w rozlewiskach rzeki Supraśl - powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu określił sytuację przy granicy jako "masową akcję zorganizowaną, dobrze wyreżyserowaną w Mińsku i w Moskwie".

W niedzielę premier, a wcześniej Straż Graniczna poinformowali, że rejonie przygranicznym z Białorusią znaleziono zwłoki trzech osób, które próbowały nielegalnie przekroczyć granicę. Morawiecki przekazał, że rozmawiał z szefami Straży Granicznej i MSWiA, a na miejscu pracują służby i prokuratura. W poniedziałek rano odbyła sią odprawa premiera z przedstawicielami służb ws. sytuacji na granicy.

Szef rządu powiedział na konferencji prasowej po odprawie, że przeprowadzono dokładną analizę sytuacji na granicy Polski z Białorusią.

W ostatnich godzinach minionego weekendu dokonane zostało odkrycie, które jest odkryciem bardzo tragicznym, ponieważ doszło do tego, że osoby które przekroczyły polską granicę, na skutek głównie hipotermii, wycieńczenia, co najmniej 3 takie osoby zmarły - powiedział Morawiecki.

Staramy się wszystkim osobom, które przekroczyły granicę polską, zostały gdzieś znalezione zwykle w lasach, zwykle w przygranicznych bagnach, miejscach które są trudne do przebycia - staramy się im pomagać i ratować życie, tam gdzie tylko to jest możliwe - podkreślił premier.

Przyznał, że nie wiadomo "dokładnie kim byli ci ludzie, którzy zmarli na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej".

Ale na pewno zrobimy wszystko, żeby nie byli to ludzie anonimowi. Chcemy, żeby każdy, w sposób jak najbardziej godny został potraktowany, a ci, którzy przeżyli, są ratowani w polskich szpitalach w Suwałkach, w Augustowie i w innych miejscach - powiedział szef rządu.

Morawiecki: Akcja ma doprowadzić do destabilizacji sytuacji

Szef rządu stwierdził, że mamy do czynienia "ze zorganizowaną akcją, mającą doprowadzić do destabilizacji sytuacji na granicy polsko-białoruskiej".

Podkreślił, że "w samym tylko wrześniu zidentyfikowaliśmy prawie 4 tys. prób nielegalnego przekroczenia" tej granicy. To dużo więcej, a jeszcze przecież wrzesień się nie zakończył, niż w sierpniu. A sierpień i wrzesień to ponad 7 tys. takich przypadków. A więc mamy do czynienia z masową akcją zorganizowaną, dobrze wyreżyserowaną w Mińsku i w Moskwie - oświadczył szef rządu.

Zaznaczył, że polskie służby dysponują również nagraniami z kamer i dronów. Jesteśmy absolutnie pewni, że osoby z terytorium Białorusi są przewożone do nadgranicznych placówek straży granicznej białoruskiej, tam są one lokowane, tam są instruowane i są przewożone również środkami straży białoruskiej, białoruskich funkcjonariuszy, nad granicę polską - powiedział Morawiecki.

Widać wyraźnie, że po stronie białoruskiej, po stronie rosyjskiej - bo nikt chyba nie wierzy, że jest to samodzielna akcja Łukaszenki - determinacja jest duża, to już dziesiątki tysięcy ludzi, którzy są ściągnięci na terytorium Białorusi - powiedział premier.

Szef rządu oświadczył, że to, co się dzieje na granicy z Białorusią, "jest to zorganizowany szturm na polską granicę". My się na pewno nie ugniemy. Będziemy umacniać nasze instalacje ochronne, instalacje zabezpieczające - podkreślił szef rządu. Powiedział, że przekazano tam dodatkowy sprzęt i dodatkowe środki.

Mamy rozliczne dowody w naszych rękach, że jest to systematyczna, zorganizowana akcja po stronie funkcjonariuszy białoruskiej Straży Granicznej, funkcjonariuszy białoruskiej policji - mówił Morawiecki.

Jak zaznaczył, "nie możemy być przedmiotem szantażu i nie będziemy przedmiotem szantaży". Będziemy zabezpieczać tę granicę coraz lepiej - oświadczył.

Kamiński: Możemy spodziewać się lotów z migrantami przy naszej granicy

Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że "na Białoruś ściągane są dziesiątki tysięcy osób celem dostarczenia ich na granicę polsko-białoruską"Białoruś specjalnie w tym celu, aby ten napór nielegalnej imigracji na granicę zewnętrzną UE, na granicę polsko-białoruską, był coraz mocniejszy, wprowadziła ruch bezwizowy z kilkoma krajami o wielkim potencjale nielegalnej migracji - krajami Bliskiego Wschodu, krajami afrykańskimi - powiedział.

My granicy polskiej będziemy bronili z całą determinacją - zadeklarował szef rządu.

Szef MSWiA Mariusz Kamiński sprecyzował, że w ubiegłym tygodniu władze Białorusi podjęły decyzję o uruchomieniu ruchu bezwizowego z takimi państwami jak Pakistan, Jordania czy Egipt. To są ogromne rezerwuary uchodźców, ogromne rezerwuary ludzi poszukujących lepszego życia. To może oznaczać, że dziesiątki, setki tysięcy ludzi będzie ściąganych na naszą wschodnią granicę - mówił szef MSWiA.

Jak dodał, władze Białorusi podjęły również decyzję o tym, żeby lotnisko w Grodnie miało status lotniska, na którym będą mogły odbywać się loty międzynarodowe. Co oznacza, że bezpośrednio przy naszej granicy możemy spodziewać lotów z migrantami - wskazał.

Minister zapewnił jednocześnie, że napór uchodźców jest skutecznie powstrzymywany przez polskich żołnierzy oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej. Coraz więcej wiemy i coraz więcej mamy faktów i dokumentów potwierdzających zaangażowanie służb białoruskich w ten proceder. Tak naprawdę struktury państwa białoruskiego odpowiedzialne za bezpieczeństwo (...) są zaangażowane w proceder międzynarodowego - trzeba to jasno powiedzieć - handlu ludźmi - powiedział Kamiński.

Za przerzut do Niemiec zapłacili 2,5 tys. dolarów od osoby

Kamiński powiedział także, że służby dowiedziały się więcej o trójce migrantów, których znaleziono przy granicy z Litwą - jeden z nich, Irakijczyk, zmarł.

Ci ludzie trafili w połowie września do Mińska. Po kilkudniowym pobycie w hotelu w Mińsku za 2,5 tys. dolarów od osoby mieli być przerzuceni na teren Niemiec poprzez Polską granicę. Zostali dowiezieni do kompleksu leśnego, w którym szybko się pogubili. Wedle ich informacji, które przekazali naszym funkcjonariuszom, usiłowali wrócić z powrotem do Mińska, ale zostali zatrzymani przez żołnierzy czy też pograniczników białoruskich. Niemalże siłą pod presją doprowadzeni do granicy polskiej, gdzie przez pewien czas przemieszczali się wzdłuż zasieków, które są na naszej granicy rozstawione. W pewnym momencie zostali zidentyfikowani przez patrol naszej straży granicznej, który jednoznacznie powiedział im, że jest to nielegalne i nie ma przejścia i że mają wracać - tłumaczył szef MSWiA.

Wskazał, że - według informacji przekazanych przez migrantów - ponownie podjęli próbę powrotu z tego kompleksu leśnego do Mińska i zostali zatrzymani przez kolejny patrol białoruski. Dołączeni zostali do grupy około 20 osób i przez tych umundurowanych funkcjonariuszy przewiezieni na granicę litewską. Tam trójka Irakijczyków oddzieliła się od reszty migrantów. Prawdopodobnie przez teren Litwy przeszli na teren Polski - przekazał.

W którymś momencie jeden z uczestników tego “przedsięwzięcia", ten który zmarł, zaczął zachowywać się w sposób dziwny, bardzo niepokojący. Do tego stopnia niepokojący, że wykonano telefon do Iraku, do kogoś z jego rodziny z pytaniem, czy ta osoba zażywa narkotyki. Ktoś z rodziny miał powiedzieć, że nie - podał.

Ci dwaj współtowarzysze pilnowali denata. Potem przez jakiś czas odpoczywali i kiedy obudzili się to ta osoba już nie żyła - dodał.

Tłumaczył, że są pewne okoliczności, które będą bardzo starannie analizowane w związku z informacjami przekazanymi przez dwóch obywateli Iraku. Sekcja zwłok będzie niezwykle drobiazgowa i zarządzono wielu różnych kierunkach badania denata, również badania toksykologiczne - zapowiedział.

Do takich tragicznych sytuacji dochodzi na naszej granicy. Wydaje się, że być może będziemy mieli do czynienia z długim kryzysem z powodów politycznych wygenerowanych przez reżim Łukaszenki - ocenił.

Komendant straży granicznej: Białoruskie służby kłamią

Komendant główny straży granicznej Tomasz Praga z kolei wyliczał, ile osób zmarło przy granicy polsko-białoruskiej, a ile trafiło do szpitali.

Komendant potwierdził znalezienie w weekend zwłok migrantów w różnych miejscach przy granicy z Białorusią. Opowiedział też o sytuacji z weekendu. Nasz patrol w dniu wczorajszym, w godzinach rannych po stronie białoruskiej zauważył grupę imigrantów i obok leżącą kobietę - mówił.

Jak zaznaczył komendant natychmiast została powiadomiona strona białoruska, "jednak Białorusini nie reagowali" - powiedział. Próby były ponawiane, ale białoruscy strażnicy przestali odbierać telefon. Pierwszy patrol pojawił się dopiero po kilku godzinach i zignorował tę sytuację - przeszedł obok. Dopiero po dalszych naszych kontaktach ze stroną białoruską został wysłany patrol, który po przybyciu niestety stwierdził zgon tej kobiety - przekazał Praga.

Komendant pytał również, czy "te zgony w takim krótkim czasie nie były dziełem czynnika, który zadziałał". Zaprzeczył też doniesieniom białoruskich służb, które oskarżyły polskie służby o przeciąganie zwłok na stronę białoruską. To kłamstwo. Po prostu kłamstwo - powiedział komendant.

Podał też dwa przypadki, które również miały miejsce podczas weekendu. Strażnicy zatrzymali kobietę w ciąży, która ze sobą prowadziła 13 dzieci. To nie były jej dzieci - zaznaczył Praga. Wskazał, że "wygląda na to, że te dzieci zostały odłączone od swoich rodzin i siłą przepychane na polską stronę". Połowa dzieci trafiła do szpitala, gdyż są chore na Covid-19. Kolejnym przykładem jest sytuacja, gdy strona białoruska przerzuciła na polską stronę, "w miejscu niebezpiecznym", grupę 8 osób. Te osoby zaczęły się topić - powiedział komendant. Zostały uratowane dzięki wspólnym działaniom polskich służb, 7 osób trafiło do szpitala.

Komendant mówił też o statystykach. Od początku roku prób nielegalnego przekroczenia granicy było ponad 8 tysięcy, z czego 3,5 tysiąca w sierpniu, a ponad 4 tysiące w pierwszych dziewiętnastu dniach września. Zatrzymano w sumie 110 pomocników i organizatorów prób nielegalnego przerzucenia imigrantów z granicy Polski z Białorusią do innych krajów UE przede wszystkim do Niemiec - zaznaczył komendant SG.

Dzięki wprowadzeniu strefy objętej stanem wyjątkowym nasze działania są i mogą być bardziej skuteczne - podsumował komendant SG. Podziękował też wszystkim mieszkańcom pogranicza podlaskiego i lubelskiego, którzy "są z nami, rozumieją tę sytuację, przekazują nam informacje" - zaznaczył. Zaapelował też, o przekazywanie strażnikom granicznym informacji. To dla nas bardzo ważne - ocenił.

Ciała migrantów przy granicy

W niedzielę w trzech różnych miejscach przy granicy znaleziono ciała imigrantów. Po stronie polskiej odnaleziono ciała trzech osób, m.in. Irakijczyka - ludzie ci zmarli z wychłodzenia. Służby i prokuratura wyjaśniają sprawę.

Z kolei w Gibach na Podlasiu, przy granicy z Litwą, znaleziono grupę trojga obywateli Iraku. Wskutek skrajnego wychłodzenia jedna osoba zmarła. Pozostałe dwie zostały przetransportowane do szpitali. Teren, na którym znajdowali się migranci, nie jest objęty stanem wyjątkowym.

Z kolei już na Białorusi, tuż przy granicy z Polską, znaleziono ciało kobiety. Była przy niej trójka dzieci i dwoje dorosłych. Białoruski reżim wykorzystuje sprawę do antypolskiej propagandy. Tamtejsza straż graniczna wydała komunikat, w którym pisze, że "stwierdzono wyraźne ślady wleczenia ciała z Polski do Białorusi". Napisała także, że według towarzyszących kobiecie imigrantów, polskie służby groziły im bronią i zmusiły ich do przejścia przez granicę na Białoruś.

Kryzys na granicy i stan wyjątkowy

Przypomnijmy, że kryzys na granicy polsko-białoruskiej trwa od początku sierpnia. Reżim Alaksandra Łukaszenki ściąga migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, po czym przewozi ich na granice z Polską i Litwą. Mińskowi zależy bowiem na zdestabilizowaniu sytuacji w sąsiadujących z Białorusią krajach.

Od 2 września w pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.

Przedstawiciele rządu uzasadniali konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową".