99 osób jest wciąż poszukiwanych po zawaleniu się części 12-piętrowego apartamentowca w Surfside w aglomeracji Miami - podała policja hrabstwa Miami-Dade. Dotąd potwierdzono śmierć jednej osoby, co najmniej 10 osób zostało rannych.

Służby spodziewają się, że ostateczny bilans ofiar będzie znacznie wyższy.

Według CNN na miejscu katastrofy słychać dochodzące spod gruzów głosy

Jak poinformowały władze Miami-Dade, liczba 99 niezlokalizowanych dotąd osób nie oznacza, że wszystkie z nich były w budynku w chwili jego zawalenia się. Chodzi o osoby, które mogły tam być i od tego czasu nie dały znaku życia. 

Wśród zaginionych są m.in. siostra pierwszej damy Paragwaju i jej rodzina, która przebywała na 10. piętrze budynku. Inne osoby, które mogły być w budynku, to dziewięciu obywateli Argentyny i czterech Wenezuelczyków.

Do częściowego zawalenia się budynku doszło około godz. 2 w nocy (godz. 8 czasu polskiego). W wybudowanym w 1981 r. położonym tuż przy plaży apartamentowcu było ponad 130 mieszkań. Jak podał "Washington Post", do zawalenia się 40-letniego bloku doszło zaledwie jeden dzień po tym, jak pomyślnie przeszedł on inspekcję budowlaną. Przyczyna katastrofy jest nieznana, a według "WP" jej ustalenie może zająć długi czas. Średnia cena apartamentu w położonym nad Oceanem budynku wynosiła ok. 600 tys. dolarów.

Należąca do aglomeracji Miami miejscowość Surfside jest znana jako ośrodek społeczności ortodoksyjnych Żydów, a także jako "mała Argentyna" ze względu na dużą liczbę imigrantów z tego kraju.