Krajowy Plan Odbudowy jest już w Brukseli, w Warszawie natomiast trwa polityczny bój ws. ratyfikacji unijnego planu ratowania gospodarek krajów UE po kryzysie wywołanym przez pandemię koronawirusa. Głosowanie w Sejmie – na nadzwyczajnym posiedzeniu – zaplanowano na dzisiejsze popołudnie. Stawka: 58 miliardów euro dla Polski z unijnego Funduszu Odbudowy.

Fundusz Odbudowy ma pomóc unijnym gospodarkom nadwerężonym przez kryzys spowodowany pandemią koronawirusa. Aby został uruchomiony, wszystkie państwa Unii muszą ratyfikować decyzję unijnych liderów o zwiększeniu zasobów własnych UE.

Podstawą do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy mają być Krajowe Plany Odbudowy, które każde państwo musi przygotować i przesłać do Komisji Europejskiej. Polski Krajowy Plan Odbudowy został przesłany Brukseli w poniedziałek.

Dzisiaj po południu natomiast Sejm ma zająć się na nadzwyczajnym posiedzeniu rządowym projektem ustawy ws. ratyfikacji zasobów własnych UE. Głosowanie zaplanowane zostało na 17:30.

Wszystko wskazuje na to, że PiS może być spokojne o wynik głosowania

W tej chwili wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość może być - mimo sprzeciwu partii Zbigniewa Ziobry - spokojne o wynik tego głosowania.

Swoje poparcie dla Krajowego Planu Odbudowy zadeklarowała Lewica, a kropką nad i było przesłanie Planu Komisji Europejskiej: wcześniej politycy Lewicy mogli obawiać się, że zagłosują za rządowym projektem - a ten dokona później zmian.

Deklaracja Lewicy spowodowała tarcia w obozie opozycji. Lewicy zarzucano, że - zawierając z Prawem i Sprawiedliwością porozumienie ws. Krajowego Planu Odbudowy - zdradziła nie tylko samą opozycję, ale wręcz kraj.

Na te zarzuty odpowiadała kilka dni temu w Porannej rozmowie w RMF FM posłanka Lewicy Anna-Maria Żukowska.

"Byliśmy przygotowani na takie reakcje, ponieważ znamy linię polityczną Platformy Obywatelskiej - ale znamy też poglądy Polek i Polaków" - stwierdziła.

"Zdradą Polski, zdradą racji stanu byłoby odrzucenie planu Marshalla XXI wieku, 250 mld złotych dla Polski. Nasze dzieci, nasze wnuki, nasze prawnuki pytałyby potem: dlaczego?" - podkreślała.

Reszta opozycji tymczasem domagała się przesunięcia głosowania.

Dzisiaj na wspólnym posiedzeniu sejmowych komisji spraw zagranicznych i finansów publicznych zgłoszony został wniosek zmierzający właśnie do przełożenia głosowania: z powodów regulaminowych był to wniosek o przeprowadzenie wysłuchania publicznego z udziałem samorządów i wszystkich zainteresowanych sposobem wydawania unijnych pieniędzy. A do takiego wysłuchania mogłoby dojść dopiero za dwa tygodnie: 19 maja.

Wnioskując o nie szef klubu KO Cezary Tomczyk podkreślał: "Nie możemy pozwolić na to, żeby te pieniądze stały się po prostu funduszem wyborczym. Wykluczacie samorządy, (...) wykluczacie partnerów społecznych, instytucje pozarządowe - bo rozstrzygacie wszystko głosowaniem".

W komisjach zdecydowano jednak, że wysłuchania w sprawie ratyfikacji Funduszu Odbudowy nie będzie, a tym samym decyzję w tej sprawie Sejm podejmie jeszcze dziś.

Do projektu w czasie prac zgłoszono sześć poprawek, i wszystkie one zostały odrzucone większością ponad 40 głosów. Poprawki składane przez posłów Koalicji Obywatelskiej i PSL wiązały zgodę na przystąpienie do Funduszu Odbudowy z regulacjami, dotyczącymi sposobu dysponowania tymi środkami, zapisanego w tzw. Krajowym Planie Odbudowy. Opozycji przede wszystkim nie udało się powiązać samego przyjęcia unijnych środków z uchwaleniem Planu jako ustawy. Wszystko poszło więc dokładnie tak, jak życzył sobie rząd - Sejm będzie głosował ratyfikację Funduszu Odbudowy tak, jak planowano, opozycja będzie musiała podjąć trudną decyzję.

Jak opozycja wytłumaczyłaby głosowanie przeciw unijnemu Funduszowi?

Decyzję ws. tego, jak zachować się w czasie popołudniowego głosowania w Sejmie, klub Koalicji Obywatelskiej zapowiedział dopiero na dzisiaj. Podczas poniedziałkowych obrad klubu większość posłów KO optowała za wstrzymaniem się od głosu, kilkoro posłów opowiedziało się przeciwko ratyfikacji, tylko niektórzy - za ratyfikacją.

Co jednak istotne, głosowanie przeciw, razem z Konfederacją i posłami Zbigniewa Ziobry, byłoby niewytłumaczalne - i zostałoby natychmiast wykorzystane przez PiS.

Pozyskując poparcie Lewicy, partia Jarosława Kaczyńskiego ugrała więc wszystko: ma ratyfikację - mimo sprzeciwu koalicjanta - i skłóconą opozycję.

PiS grozi ekipie Ziobry

Równocześnie jednak Prawo i Sprawiedliwość grozi koalicjantom z Solidarnej Polski karami, jeśli ekipa Zbigniewa Ziobry nie poprze dzisiaj ratyfikacji unijnego koronafunduszu.

"Mam nadzieję, że wszyscy posłowie naszego klubu zagłosują ‘za’. Jeśli będzie inaczej, to zastanowimy się, jakie wyciągać konsekwencje" - ostrzegł wicemarszałek Sejmu z PiS Ryszard Terlecki.

Wspomniał o możliwości usunięcia krnąbrnych posłów z klubu parlamentarnego - to jednak mało prawdopodobne, bowiem wówczas rząd Mateusza Morawieckiego mógłby się stać rządem mniejszościowym.

Dlatego Terlecki liczy przede wszystkim na opamiętanie koalicjanta.

"Natomiast jeżeli ktoś myśli inaczej i nie chce dobra Rzeczypospolitej, to jest jego wybór, który będzie miał - sądzę - poważne konsekwencje wyborcze" - stwierdził polityk.

"Konsekwencje wyborcze" - czyli np. brak miejsca na listach Zjednoczonej Prawicy w najbliższych wyborach.

/RMF FM
/RMF FM
Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego nowego internetowego Radia RMF24.pl:

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.