"Młodzi ludzie są dobrze wyedukowani, jak mogą wyglądać objawy Covid-19. Kiedy prowadzą swoją działalność gospodarczą albo ich rodziny prowadzą taką działalność, mogą pójść na kwarantannę i przedsiębiorstwo może ucierpieć to wolą się nie zgłaszać, zostać w domu. Wolą wziąć urlop, nie testować się, aby nie zdradzać tego, że są chorzy na Covid" - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jacek Krajewski, lekarz rodzinny i prezes Porozumienia Zielonogórskiego. "Korzystanie z koncentratorów tlenu w sytuacji, kiedy jest niewydolność oddechowa, ma bardzo ograniczoną wartość" - ocenił, odnosząc się do prób leczenia się na własną rękę podejmowanych przez niektórych chorych. "Kiedy ktoś kupił sobie koncentrator tlenu, wypożyczył czy załatwił w jakikolwiek sposób i uznaje, że ten koncentrator tlenu może spowodować przeżycie w domu powikłania, jakim jest ostra niewydolność oddechowa, to jest szalony" - dodał gość Marcina Zaborskiego.

To jest ostatni dzwonek. Wydolność systemu, mimo wszystkich przygotowań, zaczyna trzeszczeć w szwach. Jeszcze następne kilka tysięcy (zakażeń - przyp. red.) i już nie będziemy dawać rady - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jacek Krajewski, lekarz rodzinny i prezes Porozumienia Zielonogórskiego, komentując aktualną sytuację epidemiczną w Polsce. Pytany o to, czy panujemy jeszcze nad sytuacją, odparł: "coraz mniej". 

Mamy wiele milionów osób do zaszczepienia. Jak pokazuje doświadczenie ostatnich miesięcy, szczepionka daje mało niepożądanych odczynów poszczepiennych. Jeżeli są, to są łagodne. Ryzyko podania - po odpowiednim przeszkoleniu - tej szczepionki nie jest duże - przekonywał w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jacek Krajewski, lekarz rodzinny i prezes Porozumienia Zielonogórskiego, mówiąc o szczepieniach przeciwko Covid-19. Jeżeli rząd tak postanowi, Sejm to zatwierdzi, to cóż możemy zrobić - tylko protestować - stwierdził, odnosząc się do pomysłu, żeby do szczepień przeciwko Covid-19 kwalifikowali nie tylko lekarze, ale też inni pracownicy ochrony zdrowia. Kwalifikację do szczepień powinien robić lekarz. On jako jedyny z zawodów medycznych może ocenić stan zdrowia pacjenta i odpowiednio zakwalifikować - tłumaczył gość RMF FM. 

Jeżeli chodzi o przyjmowanie pacjentów w pierwszych miesiącach, kiedy nie było środków ochrony indywidualnej, to zrobiliśmy badanie i wychodziło na  to, że na 10 pacjentów jeden mógł być przyjęty osobiście, a 90 proc. to były teleporady - mówił Jacek Krajewski w internetowej części Popołudniowej  rozmowy w RMF FM. Jeżeli chodzi o mój przykład i kolegów, w tej chwili my przyjmujemy mniej więcej pół na pół - dodał prezes Porozumienia Zielonogórskiego.

Krajewski odniósł się też to zapowiedzi protestów lekarzy. Część medyków postuluje, żeby w ramach sprzeciwu lekarze odchodzili z pracy. Mam taką sytuację, że jestem lekarzem i mogę zastąpić tych, którzy protestują. Musimy tych pracowników utrzymać w pracy. Jeżeli nie mamy tych pracowników, a jesteśmy lekarzami, to musimy ich zastąpić. W związku z tym będzie ograniczona dostępność dla pacjentów. I pacjenci na tym nie zyskają - powiedział Krajewski.

Pełny tekst rozmowy:

Marcin Zaborski, RMF FM: 25 tys. potwierdzonych przypadków zakażeń jednego dnia. Zapowiedź nowych obostrzeń i zakazów. Panujemy nad sytuacją?

Jacek Krajewski: Chyba już coraz mniej.  25 tys. to już jest ta podprogowa liczba. Ostatnio jak mieliśmy 27 tys. były ogłoszone obostrzenia i kwarantanna narodowa. Teraz mamy to samo. No, na ten moment to jest ten ostatni dzwonek, kiedy jeszcze ta wydolność systemu, pomimo wszystkich przygotowań, już zaczyna trzeszczeć czy trzeszczy w szwach. Wydaje się, że jeszcze następnych kilka tysięcy i już nie będziemy dawać rady.

Ministerstwo Zdrowia włącza dzwonek alarmowy, a przy okazji wysyła taki sygnał - jeśli młodzi ludzie nadal będą lekceważyli objawy Covidu i będą leczyć się samodzielnie, będziemy mieli coraz więcej zajętych łóżek w szpitalach. Mamy kłopot z tym, że młodzi ludzie nie zgłaszają się do lekarzy pierwszego kontaktu?

Mamy kłopot z tym. Młodzi ludzie już są dobrze wyedukowani, jak mogą wyglądać objawy Covid-19. Kiedy prowadzą działalność gospodarczą albo ich rodziny prowadzą taką działalność i mogą pójść na kwarantannę i ten biznes, który prowadzą, może z tego powodu ucierpieć, wolą się nie zgłaszać. Wolą zostać w domu, wolą wziąć urlop, nie testować się, aby nie zdradzać tego, że są chorzy na Covid.

Co pan powie tym, którzy w domu próbują przeczekać, próbują się leczyć samodzielnie, np. korzystając z koncentratorów tlenu?

Korzystanie z koncentratorów tlenu w sytuacji, kiedy jest niewydolność oddechowa, ma bardzo ograniczoną wartość. Oczywiście my mówimy już o ciężkiej postaci częściej postaci. Jeżeli mówimy o postaciach lekkich, kiedy one przebiegają bezobjawowo albo z kilkudniową gorączką, kiedy pacjent czuje się dobrze i właściwie, mimo że jest zakażony koronawirusem, może to bez jakichś dodatkowych objawów przechorować, to takie izolowanie się od świata zewnętrznego, izolowanie się od współmieszkańców, a także noszenie maski w domu wtedy, kiedy ktoś inny tam przebywa, dokładna higiena rąk, co najmniej 20 sekund, odkażanie środkami dezynfekcyjnymi, które mają zawartość co najmniej 60 proc. alkoholu, zmywanie wszystkich powierzchni gładkich, które są często dotykane, unikanie dotykania nosa, twarzy, to są wszystko rzeczy, które mogą zapobiec przeniesieniu tego zakażenia. Ale w sytuacji, kiedy mówimy o tym, że ktoś kupił, wypożyczył czy załatwił sobie w jakikolwiek sposób koncentrator tlenu i uznaje, że ten koncentrator tlenu może mu spowodować przeżycie powikłania, jaką jest ostra niewydolność oddechowa, w domu, no to jest szalony.

Panie prezesie, wygląda na to, że nie tylko lekarze będą mogli kwalifikować pacjentów do szczepienia antycovidowego. Sejm przyjął przed momentem przepisy, które zakładają, że będą mogli to robić także inni pracownicy ochrony zdrowia. Przyklaskuje pan?

Mamy wiele milionów osób do zaszczepienia. Jak pokazuje doświadczenie ostatnich miesięcy, szczepionka daje mało niepożądanych odczynów poszczepiennych. One naprawdę, jeżeli są, to są łagodne. W związku z tym ryzyko podania po odpowiednim przeszkoleniu tej szczepionki nie jest duże.

Zacytuję, co mówi prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. Prezydium waszej rady lekarskiej stanowczo sprzeciwia się nadawaniu uprawnień przypisanych do wykonywania zawodu lekarza innym zawodom. To a propos tego, że teraz np. pielęgniarki i położne będą mogły kwalifikować do szczepień. No i rada mówi tak: "To zagraża bezpieczeństwu pacjentów i obniża standard udzielanych świadczeń zdrowotnych".

Jeśli mówimy o kwalifikacji do szczepień, to jest inna kwestia. Jeżeli mówimy o zaszczepieniu, czyli podaniu szczepionki, to jest inna sprawa.

Mówimy o kwalifikowaniu do szczepień, bo cały pomysł, który właśnie przez Sejm przeszedł, jest taki, żeby kwalifikacja była jednak możliwa przez innych pracowników ochrony zdrowia niż tylko lekarzy.

Jeżeli rząd tak postanowi, Sejm to zatwierdzi, to cóż możemy powiedzieć? Tylko protestować. Natomiast tak naprawdę, jeżeli chodzi o kwalifikację do szczepień, to powinien to robić lekarz, bo on jako jedyny tak naprawdę z zawodów medycznych może ocenić stan zdrowia pacjenta i odpowiednio zakwalifikować. Więc tu się zgadzam z Naczelną Radą Lekarską.

Pytanie, jak wygląda dzisiaj badanie przed szczepieniem? Jak wygląda ta kwalifikacja? Co sprawdza lekarz, jak podejmuje decyzję, czy mogę być zaszczepiony czy nie?

Przede wszystkim ogólny stan zdrowia i schorzenia współistniejące. Jeżeli mamy schorzenia współistniejące, które mogą czynić, że podanie szczepionki może nie być odpowiednio efektywne, czyli szczepionka nie wywoła odpowiedniej odpowiedzi immunologicznej, jeżeli stan pacjenta może w wyniku zaszczepienia się pogorszyć, no to są pewne dylematy, jeżeli chodzi o kwalifikację. Nie jest tego dużo, ale trzeba wiedzieć, kiedy. Jeżeli my mówimy o masowości szczepień, to coraz to któryś pacjent może taki przypadek zademonstrować.

Tu jest chyba ten dylemat, panie prezesie, bo jeśli mamy masowo szczepić za chwilę - ma być za chwilę więcej szczepionek - to pytanie, czy nam się system nie zatka, jeśli tylko lekarze będą mogli kwalifikować nas do szczepień? Damy radę samymi lekarzami?

Pani redaktorze, naprawdę mamy ponad 6 tys. punktów szczepień, gdzie są lekarze. I tak naprawdę tylko dlatego, że mamy ograniczone dostawy szczepionek, to w tej chwili szczepimy tyle, ile szczepimy. Większość z tych punktów szczepień, które zgłosiły określoną liczbę szczepień czy możliwości zaszczepienia określonej liczby osób, ma rezerwy, które można jeszcze dodatkowo zwiększyć. Zatem dopuszczanie do kwalifikacji do szczepień nowych osób jest tutaj krokiem w złą stronę.

A propos tych punktów szczepień, panie prezesie, miesiąc temu mówiliście, że przychodnie chcą rezygnować z udziału w narodowym programie szczepień, bo waszym zdaniem, zdaniem Porozumienia Zielonogórskiego, jest bałagan i chaos. Padały takie głosy, że część przychodni zrezygnuje z dalszego szczepienia, jak tylko wyczerpie tę pulę zapisanych osób do końca marca. Rzeczywiście przychodnie będą rezygnowały z udziału w dalszych szczepieniach?

Bo był bałagan i chaos. I nadal jest ten bałagan i chaos. Ale to właśnie w tym kierunku powinny zmierzać działania rządu i działania rządowej agencji rezerw strategicznych, aby to wszystko uporządkować.

Ale na czym polega bałagan i chaos, panie prezesie?

Te działania są wykonywane i my w tej chwili nie rezygnujemy. Wręcz przeciwnie, patrzymy na te ruchy i staramy się, w sytuacji, kiedy będzie taka potrzeba, będzie tyle szczepionek, ile trzeba wyszczepić maksymalną liczbę osób, które możemy wyszczepić.

A czy Polacy przestraszyli się szczepień preparatem AstraZeneca?

Przestraszyli się.

Dużo jest takich osób, które chcą odwołać zaplanowane już szczepienie?

Przede wszystkim, jeżeli jest tak, że my kwalifikujemy teraz czy zapisujemy pacjentów na szczepienia, to pierwsze pytanie jest takie, jakim preparatem pacjent będzie szczepiony. Mimo tego, że mówimy, że to jest szczepionka tak samo skuteczna jak tamte pozostałe, bardzo często spotykamy się z odmową i z takim oświadczeniem, że zaczekają aż będą mogli być zaszczepieni innym preparatem szczepionki. Najczęściej odwołują się do preparatu, który się pojawi niedługo - tej jednorazowej szczepionki Johnsona.