Nasz parlament już dawno przestał spełniać minimalne warunki uznania go za racjonalnego ustawodawcę. Tryb pracy nad ustawami wręcz urąga elementarnym zasadom legislacji, a często też logiki. Sejm jest działającym kompulsywnie chaosem i należy podziwiać państwo, które wciąż go znosi.

Inicjatywa rządowa rękami posłów

Właśnie wpłynął kolejny projekt ustawy dotyczący uproszczenia dla personelu medycznego pochodzącego z tzw. państw trzecich zasad pracy w Polsce.

Kolejny raz liczący ponad 40 stron projekt bardzo szczegółowej ustawy nie został jednak zgłoszony przez rząd, ale przez posłów PiS. Dzięki temu rządzący nie muszą z nikim proponowanych przepisów konsultować, nie muszą też oceniać ich kosztów: choć powszechnie wiadomo, że przygotowywaniem podobnych wrzutek zajmują się urzędnicy administracji rządowej. Inicjatywa poselska jest szybsza i wygodniejsza, bo rząd zawsze może się wyprzeć odpowiedzialności i zostawić rzekomych autorów projektu na lodzie, jej wykorzystywanie przez rząd jest jednak nader częste.

Niestety, jest to oczywisty dla wszystkich i stosowany wielokrotnie przez różne rządy szwindel.

Im później, tym lepiej

Wspomniany powyżej projekt pojawił się w Sejmie wczoraj późnym wieczorem. To też tradycja - zwlekać jak najdłużej, żeby Sejm miał jak najmniej czasu na choćby przeczytanie tego, co ma uchwalać. Kwalifikacje zagranicznych medyków to jednak drobiazg w porównaniu z fundamentalną ustawą o działach administracji rządowej.

Ustawa ma dostosować prawo do zmian w rządzie, przeprowadzonych, przypomnijmy, na początku października. Półtora miesiąca po nich posłowie poznali projekt... wczoraj. Rozpatrują go jednak już dzisiaj, mimo że dokument jest skomplikowany, liczy 106 stron, a sama lista ustaw, które są w nim zmieniane, wygląda tak:

Jest oczywiste, że literalnie NIKT, żaden z posłów nie ma dziś pojęcia o tym, co zawiera rządowy projekt i jaki jest jego wpływ na działanie państwa. To po prostu niemożliwe. A jednak odbywa się na ten temat debata, przedstawiane są stanowiska itp.

Udawanie, że ktokolwiek z uczestników debaty ma pojęcie, o czym mówi, to także szwindel.

Chaos organizacyjny

Tolerowanie działań, które szkodzą nie tylko samemu Sejmowi, ale całemu państwu, to nie wszystko. Posłowie uchwalają "knoty" z naruszeniem zasad przyzwoitej i uczciwej legislacji, ale potem zmagają się jednak z koniecznością nieustannego poprawiania, nowelizowania, a w ostateczności z pomocą premiera - blokowania publikacji uchwalonej już i podpisanej przez prezydenta ustawy. To już znacznie więcej niż szwindel.

Sejm nie potrafi jednak nie tylko właściwie zorganizować współpracy z innymi władzami - jak prezydent (którego projekt ustawy ws. aborcji mimo pilności wylądował w zamrażarce) czy rząd (który blokuje jego decyzje).

Sejm nie umie także rozsądnie zorganizować własnej pracy.

Obrady komisji, które powinny się odbywać między posiedzeniami całego Sejmu, notorycznie organizowane są w ich trakcie. To sprawia, że posłowie albo nie mogą uczestniczyć w debatach na sali plenarnej, albo w posiedzeniach komisji. Obowiązki poselskie dotyczą zaś i jednego, i drugiego.

Dzisiejsze kuriozum

Efekt tego bałaganu dziś jest widoczny jak na dłoni: między 12:15 a 14:15 marszałek Sejmu zaplanowała przeprowadzenie na sali plenarnej głosowań, jednak w tym samym czasie zebrać się miało sześć komisji sejmowych. Terminy posiedzeń komisji znane są od kilku dni, plan posiedzenia powstał wczoraj, a Prezydium Sejmu skończyło go omawiać... przed północą.

Posiedzenia komisji (w których uczestniczą nie tylko posłowie, ale też zaproszeni goście) muszą więc zostać przesunięte lub odroczone. To wywoła opóźnienie kolejnych prac, które z nich wynikają.

Przeczytawszy powyższe, może warto się zastanowić, czy zadania Sejmu nie przerastają możliwości władz i składu obecnego Sejmu?