"Nie jestem tu, by ogłosić wygraną w wyborach prezydenckich w USA, lecz by oświadczyć, że wierzymy, że gdy zliczanie głosów się zakończy, to my będziemy wygranymi" - oświadczył w środę kandydat Demokratów na prezydenta Joe Biden.

Ubiegający się o Biały Dom polityk demokratów w przemówieniu z Wilmington w stanie Delaware powiedział, że "każdy głos powinien zostać zliczony".

Po długiej nocy liczenia jest jasne, że wygrywamy w wystarczającej liczbie stanów, by uzyskać 270 głosów elektorskich koniecznych do prezydentury - stwierdził występując w towarzystwie kandydatki Demokratów na wiceprezydenta senator Kamali Harris.

Faworyt do wygrania wyborów mówił, że prowadzi w Wisconsin o ok. 20 tys. głosów, czyli o taką różnicę, z jaką jego tegoroczny wyborczy rywal prezydent Donald Trump zwyciężył w tym stanie nad Wielkimi Jeziorami w 2016 roku. Podkreślał dobre dla niego wyniki w Michigan oraz wyraził się optymistycznie o swoich szansach w Pensylwanii, gdzie zliczane są obecnie karty wyborcze z głosowania wczesnego.


Biden odnotował, że w wyborach była rekordowa frekwencja i ponad 150 milionów Amerykanów oddało w nich swój głos. Apelował do obywateli o jedność i odłożenie na bok kampanijnej retoryki.

78-letni doświadczony polityk prowadzi w wyścigu o Biały Dom. Portal "New York Times" przyznaje mu 237 głosów elektorskich. Do tej liczby w środę wieczór lokalnego zostanie niemal na pewno dodane kolejne 16 za zwycięstwo w Michigan. Demokrata prowadzi również w zapewniającej 11 głosów elektorskich Arizonie oraz 6 Nevadzie. Po wyborczej nocy pełnej zwrotów akcji u bukmacherów jest już murowanym faworytem do końcowego zwycięstwa.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wybory w USA. Ponowne liczenie głosów? "Pojawiły się doniesienia o nieprawidłowościach"