“Łukaszenka jest słabszy niż kiedykolwiek, a tym samym jego pozycja negocjacyjna wobec Moskwy jest słabsza. Wiemy, że od dłuższego czasu Kreml żąda od niego zgody na kolejne porozumienie integracyjne” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM zastępca dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk. “Pomoc rosyjska będzie miała swoją cenę i Łukaszenka będzie ją musiał zapłacić i to pod warunkiem, że on utrzyma się przy władzy” – dodał.

Konończuk wskazał, że poza masowymi protestami Łukaszenka ma inny poważny problem - coraz głębszy kryzys gospodarczy. Bez wsparcia zewnętrznego w formie kredytu nie będzie w stanie sobie poradzić. W związku z tym, że relacje Białorusi z Zachodem są coraz bardziej zamrożone, to jedyną możliwością, gdzie on może takie pieniądze znaleźć jest właśnie Rosja - powiedział.

Wskazał, że ceną za pomoc Rosji może być "stworzenie wspólnych instytucji ponadpaństwowych, czyli de facto rosyjskich". (Rosyjska) baza wojskowa nie jest wykluczona, ale trzeba pamiętać, że Białoruś już jest zintegrowana ze sferą wojskową rosyjską - podkreślił.

Zwrócił uwagę, że Rosjanie obecnie grają "bardzo wyrafinowaną grę". Z jednej strony wspierają Łukaszenką i są ważnym filarem jego reżimu. Sam fakt, że dalej się utrzymuje przy władzy to też w znacznej części dzięki temu, że wspiera go Rosja. Trzeba pamiętać, że po serii dymisji w telewizji państwowej Rosjanie wysłali kilkudziesięciu dziennikarzy rosyjskich, którzy reżim wspierają (...) Z drugiej ten oddolny ruch społeczny, to jest coś, na co Kreml patrzy z dużym podejrzeniem, bojąc się, żeby ta "zaraza demokratyczna" nie przeniosła się do Rosji - mówił.

Kreml popiera Łukaszenkę, ale zasadne jest pytanie, czy będzie to robić za wszelką cenę. Tutaj wcale nie jestem taki pewien - zaznaczył. 

Konończuk: Reforma konstytucyjna to pułapka Łukaszenki

Zachód by chciał rozmawiać z Łukaszenką. Tu mamy różne państwa i organizacje międzynarodowe, które taką wolę do mediacji zgłaszały. Łukaszenka ją zawsze odrzucał - mówił Wojciech Konończuk w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Wicedyrektor OSW dodał też, że Rosjanie nie dopuszczą krajów Zachodu do stolika negocjacyjnego. Rosjanie postrzegają Białoruś jako swoją wyłączną strefę wpływów. Oni nie chcą żadnego trójstronnego formatu negocjacyjnego, czyli Zachód-Rosja-reżim Łukaszenki, dlatego, że uważają, że to jest ich własne podwórko i to oni na tym podwórku rozdają karty. To nie jest Ukraina. Białoruś jest znacznie mocniej związana z Rosją. Stopień kontroli rosyjskiej nad gospodarką, energetyką, sektorem wojskowym, wreszcie częścią elity władzy jest bardzo rozwinięty. I tutaj Rosjanie raczej nie pozwolą na to, żeby dopuścić kogoś jeszcze do stołu negocjacyjnego - powiedział Konończuk.

Wicedyrektor OSW skomentował też propozycję prezydenta Białorusi - reformy konstytucyjnej, która w konsekwencji miałaby doprowadzić do przyspieszonych wyborów. To jest pułapka ze strony Łukaszenki. Będzie to jedynie iluzoryczna zmiana, bez realnej treści. Ona nie doprowadzi do żadnej demokratyzacji czy choćby zmian w systemie politycznym, który mamy na Białorusi. Zresztą ta pseudoreforma konstytucyjna jest zapowiadana od ponad roku, to nie jest nic nowego. Tutaj reżim, ale też Rosja ma nadzieję, że to może skłoni część protestujących, żeby tych protestów zaprzestać - mówił Konończuk.

Marcin Zaborski: Czego Aleksander Łukaszenka szuka dzisiaj u Władimira Putina?

Wojciech Konończuk: Przede wszystkim wsparcia politycznego, ale również wsparcia finansowego. Poza protestami społecznymi masowymi, Łukaszenka ma też inny problem, mianowicie coraz głębszy kryzys gospodarczy. Więc on bez wsparcia zewnętrznego w formie kredytu nie będzie sobie w stanie poradzić. W związku z tym, że relacje Białorusi z Zachodem są coraz bardziej zamrożone, to jedyną możliwością, gdzie on może takie pieniądze znaleźć jest właśnie Rosja.

No i dziś usłyszał - 1,5 miliarda dolarów kredytu dostanie od Rosji. Pytanie, jaka będzie cena? Jaka jest cena tego wsparcia ze strony Moskwy?

Myślę, że to się dopiero okaże, chociaż oczywiście jesteśmy też tutaj pełni różnych obaw. Łukaszenka jest słabszy niż kiedykolwiek wcześniej, a tym samym też jego pozycja negocjacyjna wobec Moskwy jest słabsza. Wiemy, że od dłuższego czasu Kreml żąda od niego zgody na kolejne porozumienia integracyjne. W związku z tym, że Łukaszenka ma problemy wewnątrz kraju, ma problem w relacjach z Zachodem, to może się okazać, że trochę nie będzie miał wyjścia, żeby na pewne nowe propozycje, czy może bardziej żądania rosyjskie przystać.

I te żądania są różne w opiniach ekspertów. Bo jedni spodziewają się, że to będzie rzeczywiście ściślejsza integracja między Białorusią a Rosją, inni mówią o cenie gospodarczej, którą przyjdzie zapłacić Białorusi, np. poprzez sprzedaż części przedsiębiorstw białoruskich właśnie Rosji. Ale są też tacy, którzy mówią, że to może być rozlokowanie żołnierzy rosyjskich na Białorusi.

Tak. To, co wiemy z całą pewnością to to, że pomoc rosyjska będzie miała swoją cenę. I Łukaszenka będzie ją musiał zapłacić, oczywiście pod warunkiem, że utrzyma się przy władzy. Te protesty trwające od ponad miesiąca nie wygasły. Ostatnia niedziela to również pokazuje. Z całą pewnością Rosjanie będą go naciskali, aby zgodził się na kolejne formy integracyjne, w tym jeśli chodzi o stworzenie pewnych wspólnych instytucji ponadpaństwowych, czyli de facto rosyjskich. Jeśli chodzi o bazę wojskową to też nie jest wykluczone. Natomiast trzeba pamiętać, że Białoruś już jest bardzo ściśle zintegrowana ze sferą wojskową rosyjską.

Skoro Łukaszence nie udaje się już od wielu tygodni stłumić protestów na ulicach - tych protestów powyborczych, to pytanie do jakiego ruchu ta białoruska ulica skłoni Władimira Putina? Czy rosyjski prezydent będzie wspierał Łukaszenkę do końca czy raczej jednak, widząc, co się dzieje na ulicach, pomoże go wymienić na kogoś innego, także uległego wobec Moskwy?

To jest bardzo dobre pytanie. Ja myślę, że Rosjanie grają od ponad miesiąca w dosyć wyrafinowaną grę. W tym sensie, że z jednej strony wspierają Łukaszenkę i są ważnym filarem jego reżimu. Sam fakt, że on do tej pory się utrzymuje przy władzy, to też znacznej części dzięki temu, że wspiera go Rosja. Trzeba pamiętać, że po serii dymisji w telewizji państwowej, Rosjanie wysłali kilkudziesięciu dziennikarzy rosyjskich, którzy reżim wspierają. I teraz oczywiście główne pytanie jest takie - gdyby się okazało, że te protesty cały czas są bardzo silne i, że one nie gasną, no to problem będzie też po stronie Kremla. Bo z jednej strony trzeba pamiętać, że ten niekontrolowany oddolny ruch społeczny to jest coś, na co Kreml patrzy z dużą podejrzliwością, bojąc się, żeby ta "zaraza demokratyczna" białoruska nie przeniosła się również do Rosji, na społeczeństwo rosyjskie. Więc z jednej strony tak - Kreml popiera Łukaszenkę, ale z drugiej strony chyba zasadne jest pytanie, czy będzie popierał Łukaszenkę za wszelką cenę. I tutaj już wcale nie jestem takie pewny.

Panie dyrektorze, w Europie raz po raz słyszy się głosy, że Zachód za mało robi w sprawie tego, co się na Białorusi dzieje. Czy wydarzyło się coś takiego do tej pory, jeśli chodzi o reakcję Zachodu, czym Łukaszenka rzeczywiście się przejął?

Nie. Trzeba pamiętać, że wprawdzie były pewne próby mediacji, podjęte przez kilku liderów państw zachodnich, m.in. przez kanclerz Merkel, ale też przez OBWE. Były różne telefony od ważnych osób do niego. On tych telefonów nie odebrał, rozmówców kierując, tzn. jego administracja ich skierowała na Kreml. Więc z jednej strony jego celem najważniejszym jest utrzymanie się przy władzy. I tutaj kwestia ceny, jaką będzie za to musiał zapłacić, w formie zamrożonych relacji z Rosją, czy też konieczności spacyfikowania tych protestów, to dla niego jest kwestia drugorzędna. Raz jeszcze - dla niego kluczowym celem jest zachowanie władzy.

I do tej pory, w czasie powyborczych protestów, utrzymując tę władzę doprowadził do tego, że zatrzymano już około 10 tys. osób. Tylko wczoraj 800 kolejnych osób. Świat patrzy, reaguje w taki oto sposób, że np. zebrać się ma Rada Praw Człowieka ONZ, a Wysoka Komisarz ds. Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych mówi o tym, że potrzebne jest śledztwo w sprawie tortur na Białorusi. Spodziewa się pan, że Łukaszenka odpowie rzeczywiście za to, co się teraz dzieje na ulice białoruskich miast?

Oczywiście białoruskie społeczeństwo obywatelskie, i nie tylko, ma nadzieję, że tak się właśnie stanie. Tym bardziej, że część przestępstw ze strony funkcjonariuszy służb porządkowych białoruskich jest dobrze udokumentowana. Więc myślę, że materiał dowodowy byłby całkiem solidny. Czy Łukaszenka, to jest pytanie otwarte.