Awaria kolektora doprowadzającego ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni "Czajka" nie była wynikiem celowego działania – poinformowała "Rzeczpospolita", powołując się na informacje prokuratury. Po kolejnej awarii w „Czajce” takie podejrzenie miało Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie, które złożyło zawiadomienie w prokuraturze. Podkreślało w nim, że dzień przed awarią zakończył się przegląd instalacji, który nie wykrył żadnych nieprawidłowości. Stąd przypuszczenie, że do awarii mogło dojść na skutek sabotażu lub innego działania o charakterze terrorystycznym.

Awaria kolektora doprowadzającego ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni "Czajka" nie była wynikiem celowego działania – poinformowała "Rzeczpospolita", powołując się na informacje prokuratury. Po kolejnej awarii w „Czajce” takie podejrzenie miało Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie, które złożyło zawiadomienie w prokuraturze. Podkreślało w nim, że dzień przed awarią zakończył się przegląd instalacji, który nie wykrył żadnych nieprawidłowości. Stąd przypuszczenie, że do awarii mogło dojść na skutek sabotażu lub innego działania o charakterze terrorystycznym.
/ Tomasz Gzell /PAP


Jak pisze "Rzeczpospolita", "szokującą hipotezę o tym, że system odprowadzania ścieków w oczyszczalni "Czajka" mógł zostać uszkodzony na skutek "sabotażu lub innego działania o charakterze terrorystycznym", postawił zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie w zawiadomieniu do prokuratury".

Jednak dziennik ustalił, że oględziny zniszczonego tunelu, przeprowadzone na miejscu przez policjantów i prokuratorów, tej wersji przeczą - nie znaleziono nic, co wskazywałoby na celowe uszkodzenie instalacji.

W ubiegły czwartek śledczy na miejscu dokonali oględzin zniszczonej kanalizacji. Policjanci - w tym doświadczony pirotechnik - i dwaj prokuratorzy weszli do tunelu jednocześnie z dwóch stron - od strony lewobrzeżnej (ul. Farysa) oraz praskiej (Zakładu Świderska), posuwając się naprzód.

Według relacji uczestników oględzin przytoczonej przez "Rz", sam tunel pozostał nienaruszony. Jednak ciśnienie z uszkodzonej rury i napierające od spodu ścieki uniosły posadzkę tunelu (rury są pod posadzką), a w pewnym miejscu wybrzuszyły ją i wyrwały jej konstrukcję

Idące naprzeciw siebie ekipy śledczych nie spotkały się, oddzieliła je odległość ok. 8 metrów. "W tym miejscu posadzka tunelu, po której szliśmy, uniosła się już tak wysoko i była tak zawalona gruzem z uszkodzonej podłogi tunelu, że dalej nie dało się iść. (...) Nie ujawniono śladów osmoleń charakterystycznych dla użycia materiałów wybuchowych" - stwierdził w rozmowie z gazetą policyjny pirotechnik.

"Czy możliwe byłoby wpuszczenie ładunku do rury?" - zapytała "Rz" - "Wykluczone, system wychwytuje nawet drobne przedmioty" - powiedział gazecie jeden ze śledczych.