Źle oceniam piątkowe protesty środowisk LGBT w stolicy - powiedział b. prezydent Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z "Wprost". Dopytywany, czy "poszedłby na protest w sprawie Margot", zaprzeczył. Nie poszedłbym. Uważam, że nie muszę być obecny fizycznie w czasie tego protestu - oświadczył.

Kwaśniewski był pytany, czy jego zdaniem prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powinien uczestniczyć w protestach środowisk LGBT w sprawie zatrzymania Margot. 

Źle oceniam te protesty. Radykalizacja jest niedobra i tyle. W moim przekonaniu środowiska LGBT mają święte prawo walczyć o swoje prawa, podmiotowość, tolerowanie i szacunek dla nich. Natomiast niektóre ze środków, które są przez te środowiska podejmowane dają argument, żeby z drugiej strony była taka agresja i nietolerancja z jaką mamy do czynienia - powiedział. Jak dodał, "nie usprawiedliwia ani tej agresji, ani nietolerancji czy homofobii, która tam miała miejsce".

Jak podkreślił, "radykalizmy mają to do siebie, że się wzajemnie karmią". Według byłego prezydenta, reakcje policji podczas protestu w Warszawie "były oczywiście przesadzone, a reakcje PiS-u jak zwykle pełne hipokryzji, bo z jednej strony tęczowa flaga na krzyżu w Warszawie im przeszkadza, natomiast baner Andrzeja Dudy na krzyżu na Giewoncie jest jak najbardziej mile widziany".

Kwaśniewski dopytywany, czy "poszedłby na protest w sprawie Margot", zaprzeczył. Nie poszedłbym. Dlatego, że uważam, że nie muszę być obecny fizycznie w czasie tego protestu - oświadczył.

Tak samo nie uważam, że (prezydent Warszawy i były kandydat na prezydenta Polski - PAP) Rafał Trzaskowski miał obowiązek tam być. Wszyscy znają jego poglądy, mało tego, przecież zostało mu dokładnie wyciągnięte w czasie kampanii, że podpisywał kartę LGBT. Został uznany niemalże za jednego z promotorów LGBT w Polsce. Jego postawa jest jasna i czytelna. Myślę, że z punktu widzenia taktyki politycznej należy go chronić w tej chwili przed wpychaniem w te najbardziej radykalne demonstracje, ponieważ w ten sposób on swojej bazy wyborczej nie poszerzy - mówił Kwaśniewski.

Zatrzymanie "Margot" i protesty

Według prokuratury "Margot" podejrzana jest o dokonanie czynu chuligańskiego polegającego na udziale w zbiegowisku, zaatakowaniu działacza fundacji pro-life oraz niszczeniu mienia należącego do fundacji. Chodzi o zdarzenia z 27 czerwca tego roku. Taki czyn zagrożony jest karą do 5 lat pozbawienia wolności.

W połowie lipca zgodnie z decyzją sądu wobec "Margot" zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie 7 tys. zł. W piątek sąd uwzględnił zażalenie prokuratora i zastosował wobec niego dwumiesięczny areszt tymczasowy. W sobotę "Margot" jak poinformowała policja, została doprowadzona do aresztu śledczego.

W związku z aresztem dla aktywistki, w piątek przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii odbył się pierwszy protest. Protestujący przeszli na Krakowskie Przedmieście, gdzie doszło do starć z policją - zaatakowany został m.in. radiowóz. Policja zatrzymała łącznie 48 osób.

Rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak przekazał PAP w niedzielę, że wszyscy zatrzymani w związki z zajściami, jakie miały miejsce w piątek w stolicy, opuścili komendy; 48 osobom przedstawiono zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku; pięć osób ma także inne zarzuty.

W sobotę wieczorem na placu Defilad przed PKiN odbyła się manifestacja poparcia dla społeczności LGBT. Podobne manifestacje odbyły się w sobotę m.in. w Krakowie i Poznaniu.