Na stole - późnym wieczorem - pojawił się kontrowersyjny pomysł wykorzystania Trybunału Konstytucyjnego do przeprowadzenia wyborów hybrydowych - tradycyjnych i korespondencyjnych - 23 maja.

Choć oficjalnie głowę państwa powinniśmy wybrać już w najbliższą niedzielę, to prawny chaos zafundowany przez rządzących uniemożliwia przeprowadzenie tradycyjnego głosowania.

Ten pomysł to wynik kontrowersyjnej umowy między PiS-em, niektórymi posłami Porozumienia, Andrzejem Dudą, a Trybunałem Konstytucyjnym.

Ten "kompromis" zakłada: po pierwsze skierowanie do Trybunału przepisu tarczy antykryzysowej 2.0, który odebrał Państwowej Komisji Wyborczej możliwość przygotowań do normalnych wyborów. Trybunał miałby utrącić te przepisy.

Kolejnym krokiem miałoby być odrzucenie senackiego weta w sprawie wyborów kopertowych z udziałem grupy posłów Porozumienia, jednak pod pewnym warunkiem. Prezydent podpisałby ustawę, ale większość jej przepisów skierowałby do Trybunału Konstytucyjnego, poza tym, który daje marszałek Sejmu możliwość odłożenia terminu wyborów.

Wtedy Trybunał Konstytucyjny mógłby natychmiast uznać powszechne głosowanie korespondencyjne za niekonstytucyjne, ale marszałek Sejmu miałaby podstawę, żeby wybory opóźnić.

Według planu większość wyborców miałaby pójść do lokali wyborczych, korespondencyjnie mogłyby głosować wyłącznie osoby w kwarantannie i powyżej 60. roku życia, bo ta możliwość została uchwalona już wcześniej.

Nie wiadomo, czy rządzący zdecydują się na realizację tego planu - ze względu na rosnące podziały i brak czasu.

Co z wyborami prezydenckimi?

Ostatnia nowelizacja kodeksu wyborczego zakłada rozszerzenie możliwości głosowania korespondencyjnego o osoby mające ponad 60 lat i te, które znajdują się w kwarantannie. Wcześniej prawo do takiej formy głosowania przysługiwało tylko osobom niepełnosprawnych.

Ponadto w związku z pandemią koronawirusa rząd chce, by zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie odbyły się w całości korespondencyjnie. Zgodnie z uchwaloną przez Sejm ustawą, głosowanie ma się odbyć bez przerwy od godz. 6 do godz. 20. W tych godzinach wyborcy - samodzielnie lub za pośrednictwem innej osoby - będą musieli umieścić kopertę zwrotną (z kartą do głosowania oraz podpisanym oświadczeniem o osobistym i tajnym oddaniu głosu) w specjalnie przygotowanej do tego celu nadawczej skrzynce pocztowej na terenie gminy, w której widnieją w spisie wyborców.

Według przepisów, operator pocztowy obowiązany do świadczenia usług powszechnych - w terminie przypadającym od 7 dni do dnia przypadającego przez dniem wyborów - doręczy pakiet wyborczy bezpośrednio do oddawczej skrzynki pocztowej wyborcy na adres wskazany w spisie wyborców.

Ustawa autorstwa PiS zakładająca zorganizowanie wyborów prezydenckich w tym roku wyłącznie korespondencyjnie obecnie jest w Senacie.  Senat może zdecydować o odrzuceniu ustawy wprowadzającej głosowanie korespondencyjne w całości albo wprowadzić jakieś poprawki, co przedłużyłoby prace w Sejmie. Kluczowym dniem może być czwartek, bo wtedy ustawą zapewne zajmie się Sejm.

Co stanie się, jeśli ustawa zostanie odrzucona? Wtedy otwiera się kilka nowych możliwości. To wybory mieszane: korespondencyjno-tradycyjne - opóźnione np. o 2 tygodnie - albo wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych i wybory co najmniej 90 dni później.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Wyciekł pakiet do głosowania w wyborach kopertowych. Poczta Polska zawiadomiła ABW

Opracowanie: