Polecieli klasą ekonomiczną tanimi liniami, ale za cenę dodatkowych 4 ton spalonego paliwa. Mowa o wnuku królowej, księciu Williamie i jego rodzinie. O ich oszczędności dowiedzieli się z gazet Brytyjczycy. Ale jak się okazuje, była to oszczędność pozorna.

Polecieli klasą ekonomiczną tanimi liniami, ale za cenę dodatkowych 4 ton spalonego paliwa. Mowa o wnuku królowej, księciu Williamie i jego rodzinie. O ich oszczędności dowiedzieli się z gazet Brytyjczycy. Ale jak się okazuje, była to oszczędność pozorna.

Linie Flybe - widząc szansę na reklamę - posłały specjalny samolot po rodzinę książęcą. Tym samolotem dostała się ona na lotnisko w Norwich. Stamtąd już inna maszyna, z logiem przewoźnika, odleciała do Szkocji, gdzie William i Catherine wraz z dziećmi, mieli się spotkać z Królową.

Ponieważ samolot, który regularnie lata na tej trasie nie miał na kadłubie stosownego znaku firmowego, podstawiono inny. Ten, który wcześniej przyleciał ze Szkocji, wrócił pusty. W rezultacie podróż rodziny książęcej  tanimi liniami i mini kampania reklamowa Flybe kosztowała środowisko dwa dodatkowe rejsy i olbrzymią ilość spalonego paliwa.

Jak donoszą media na Wyspach, książęca para nie wiedziała o tych okolicznościach wsiadając na pokład - teraz jednak wszyscy już wiedzą.

Opracowanie: