Przygodę z żeglarstwem rozpoczęła w wieku 7 lat. Po dwóch latach wiedziała już, że to pasja na całe życie. Natalia Kosik z Piły w Wielkopolsce dziś ma 16 lat i postanowiła zawalczyć o swoje największe marzenie w dotychczasowym żeglarskim życiu. Kiedy usłyszała o Niebieskiej Szkole pod żaglami, od razu zapragnęła wziąć w niej udział. Wiedziała jednak, że cel nie jest w zasięgu jej ręki, przede wszystkim ze względu na koszty. Myśl o rejsie przez Atlantyk nie dawała jej jednak spokoju. Mimo wielu przeszkód postanowiła zawalczyć o realizację swoich planów. Jak sama mówi: Czy to, że nie mam pieniędzy, że rodzice nie mogą mnie wesprzeć, dyskwalifikuje mnie z walki o marzenia? Nie chodzi jednak o to, by realizować wyłącznie swoje ambicje. O żeglarstwie, wymarzonej przygodzie i o tym, że nigdy nie należy się poddawać z nastoletnią żeglarką rozmawiał reporter RMF FM Mateusz Chłystun.

Mateusz Chłystun: Zacznijmy od początku. Co jest Twoim marzeniem?

Natalia Kosik: Marzę o rejsie przez Atlantyk. To rejs na żaglowcu STS Fryderyk Chopin, w ramach tzw. Niebieskiej Szkoły, gdzie zajęcia szkolne odbywają się normalnie, podczas całego rejsu, podczas zwiedzania świata i poznawania nowych kultur. Rejs zaczyna się 8 marca 2020 roku na Karaibach, na Martynice. Będzie trwał 45 dni, aż dopłyniemy do Holandii.

Na czym dokładnie rzecz polega, jak w praktyce wyglądają lekcje pod żaglami?

Na statku jest wykwalifikowana kadra nauczycieli, którzy będą wypełniali program, otrzymany wcześniej ze szkoły. To będą lekcje w miarę indywidualne, tak by nikt z nas nie miał później żadnych zaległości po powrocie do szkoły, na czym też bardzo mi zależy.

Skąd ta myśl, by w ogóle popłynąć na Szkołę pod Żaglami? To nie jest przecież codzienne marzenie Twoich rówieśników.

Stało się to przez to, że żegluję od 9ciu lat. Żagle mnie tak mocno pochłonęły, że chciałabym robić z nimi coś więcej. Nie pływam już regatowo, jedynie rekreacyjnie. Chciałabym zrobić coś więcej, ponad to co robię tu w kraju na jeziorach.

Czego jeszcze może nauczyć szkoła pod żaglami?

Ogromnej samodyscypliny i hartu ducha. Często są nocne wachty, nocne alarmy do żagli. To wyćwiczy bardzo wiele ważnych cech w człowieku, które mogą się przydać w przyszłości. W tym również umiejętności pracy w grupie.

Nie wszyscy nasi czytelnicy muszą wiedzieć jak wygląda życie na żaglowców. Miejsca jest mało, a ludzi dużo. W takiej sytuacji tarcia charakterów wszystkich członków załogi są chyba nieuniknione...

Zgadza się, zdecydowanie tak jest, ale to też przecież bardzo duża nauka dla nas wszystkich, żeby okazywać coraz więcej pokory w stosunku do siebie nawzajem, w stosunku do żywiołów. To może naprawdę wiele nauczyć.

Jak było w Twoim przypadku, kiedy żeglarstwo się zaczęło i kiedy stwierdziłaś, że to pasja na całe życie?

Żegluję od 7 roku życia i gdy miała już 9 lat to wtedy chyba zrozumiałam, że to jest to co bym chciała robić przez całe życie. Im więcej robiłam w żeglarstwie, tym bardziej to do mnie docierało. Po różnych regatach, przygodach z przyjaciółmi pod żaglami.

W tym roku stało się coś ważnego w twoim żeglarskim życiu, zdałaś egzamin na pierwszy stopień. Jesteś żeglarzem jachtowym.

Tak, udało się to zrobić w Próchnówku, na obozie żeglarskim. To było dla mnie bardzo ważne, chociaż sam egzamin był stresujący, ale się udało. Miałam tez bardzo dobrą kadrę, która mnie do tego przygotowała, świetnego instruktora, więc się udało z pomocą wielu osób.

Jak myślisz, jeśli uda Ci się popłynąć, które momenty rejsu mogą okazać się najtrudniejsze?

Trudne momenty pojawią się zapewne w miejscu, gdzie będzie widać już dookoła sam ocean, gdzie wszyscy będą pokazywać swój charakter, kiedy już nie będzie tak łatwo i ciepło. Trudno będzie kiedy wymarzniemy, będziemy zmoknięci i zmęczeni, ale to będzie tylko nowym doświadczeniem i płaszczyzną do tego, by odkrywać mechanizmy ludzkie, to jak się zachowujemy w różnych sytuacjach.

Co już zaczęłaś robić w kierunku rejsu?

Na moim profilu facebookowym i Instagramie jest link do zbiórki, którą założyłam: "Chopinem przez Atlantyk" i tam staram się zebrać fundusze. Potrzeba aż 20 tysięcy żeby pokryć koszty rejsu. To ogromna suma, której nie jestem w stanie pokryć, której nie są w stanie pokryć moi rodzice. Ta kwota obejmuje zakup odpowiedniego sprzętu na ocean, zapłacenie za sam rejs i przelot na Karaiby.

Jeśli popłyniesz, co będzie dalej? Zamierzasz tę przygodę opisać, opowiedzieć o niej światu?

Tak, zdecydowanie. Po powrocie chciałabym odwiedzić szkoły i opowiedzieć o samym rejsie, ale też o niełatwej drodze do realizacji marzenia. Po to, żeby dotrzeć do młodych ludzi, którzy mają ambicje i chcą realizować swoje marzenia. Będę chciała im powiedzieć żeby nigdy się nie poddawali. W trakcie rejsu będę prowadzić też notatki, które chciałabym później opublikować.

Masz jakiś plan na to co mogłabyś robić w odwiedzanych portach? Chciałabyś opowiedzieć spotkanym ludziom o Polsce?

Chciałabym wypromować nasz kraj, ale też Piłę, moje miasto i pokazać samą kulturę Polski, bo to jest najciekawsze - poznać inny świat od takiej ludzkiej strony, nie od strony typowo turystycznej, ale właśnie od takiego młodego człowieka, który jest po prostu Polakiem i chce to pokazać. Mój region chciałabym tez pokazać jako atrakcyjny dla żeglarzy. W Pile mamy małą przystań, która bardzo się w ostatnich latach rozwinęła. Piła i okolice mają pod tym względem ogromny potencjał.

W szczegółach swoje marzenie Natalia Kosik opisała na portalu, na którym uruchomiła internetową zbiórkę funduszy na rejs w ramach szkoły pod żaglami.

Tu znajdziesz szczegóły dotyczące planów młodej żeglarki z wielkopolskiej Piły

Opracowanie: