W czwartek wieczorem ulice fińskich i szwedzkich miast opustoszeją, a bary i puby będą wypełnione do ostatniego miejsca z powodu ćwierćfinału hokejowych mistrzostw świata Szwecja - Finlandia, nazywanego w Skandynawii pojedynkiem odwiecznych rywali.

W tym spotkaniu, które rozegrane zostanie w Koszycach, chodzi nie tylko o wynik, ale o prestiż narodowy i zaszłości historyczne.

"Los dał nam nieoczekiwany prezent, hokejowy klasyk, kolejny sąsiedzki horror i wielką hokejową ucztę, w której stawką jest wygrana albo śmierć i na której zarobią pokaźne sumy restauratorzy i sklepy monopolowe, a oba narody przeżyją ekstazę nerwową" - oceniły media obu krajów.

Fińska policja stwierdziła z kolei, że z powodu nieoczekiwanie dobrej gry Finlandii podczas meczów nie miała zbyt dużo pracy, natomiast zaraz po nich narastała gwałtownie fala interwencji, więc tym razem przygotowała specjalne posiłki w całym kraju na "pomeczowe szaleństwo". "Hokej okazał się wyjątkowo ważnym elementem w pracy policji naszego kraju" - napisała na Twitterze komenda główna.

Kanał fińskiej telewizji YLE przypomniał, że ostatni raz, kiedy "Trzy Korony" spotkały się z "Lwami" w ćwierćfinale MŚ i to w "meczu o absolutnie wszystko" w 1993 roku w Helsinkach. Finowie prowadzili 5:1 i przegrali 5:6. "Było to bezgraniczne i nieopisane upokorzenie i kraj do dzisiaj nie doszedł do siebie po tym poniżeniu i istnej rzeźni" - skomentowano.

W ostatnich dwóch meczach MŚ ze Szwecją Finlandia przegrała w półfinałach, w 2017 roku w Kolonii (1:4) i w Sztokholmie w 2013 roku (0:3).

"Tym razem będzie to spotkanie Dawida z Goliatem, Szwecji z 21 zawodnikami z NHL i Finlandii z zaledwie dwoma hokeistami z tej ligi. Licząc w zarobkach i wartości drużyn różnica jest kosmiczna, lecz w Finlandii chyba wszyscy są pewni zwycięstwa" - powiedziano w YLE.

Stacja podkreśliła, że jak w każdych MŚ wyniki są nieco nieoczekiwane. Aktualny mistrz świata napakowany gwiazdami NHL zajął dopiero trzecie miejsce w grupie, a skazana na porażki Finlandia z drużyną opartą na zawodnikach krajowej ligi zaskakująco dobrze sobie radzi.

Szwecja z kolei nie może dojść do siebie po wtorku, kiedy przeżyła swoją "masakrę", gdyż prowadziła z Rosją 1:0, a później wpuściła sześć bramek w ciągu 17 minut w drugiej tercji.

Teraz musimy odreagować i najlepszym sposobem na to będzie załatwienie Finów - grzmiał w studio STV selekcjoner "Trzech Koron" Rikard Groenborg. Później ku zdumieniu komentatorów i widzów stracił nad sobą kontrolę - wykrzykiwał zaprzeczające sobie opinie oraz oceny gry swoich podopiecznych, aż w końcu przerwano spotkanie.

Jak ocenił kanał szwedzkiej telewizji SVT dla Finów mecz ten jest nawet ważniejszy niż ewentualny finał i zawsze wygrana ze Szwecją podczas czempionatu globu jest najważniejsza.

"Poza tym anonimowa reprezentacja "Lwów" walczy nie tylko o wynik sportowy, lecz o kontrakty w NHL. Oni też chcą zarabiać i najlepszą okazją będzie pokonanie butnych, bogatych i zarozumiałych Szwedów" - skomentowały fińskie media.

YLE przypomniał, że ostatni raz kiedy Finlandia wygrała ze Szwecją w MŚ, i to aż 6:1, wydarzył się "nomen omen" w finale turnieju w Bratysławie w 2011 roku: "nieoczekiwanie będziemy mieli powtórkę z hokejowej rozrywki i to w tym samym kraju".

"Ślepy los dał nam ponownie Finlandię, najgorszego i najkoszmarniejszego przeciwnika ze wszystkich możliwych w ćwierćfinale. Przegrana z Rosją nie zostanie szybko zapomniana. Przypominała porażki z ZSRR i trudno po czymś takim podnieść się z kolan w zaledwie dwa dni. Finowie natomiast nie spodziewali się ze swoją bezimienną drużyną dojść aż do ćwierćfinału i teraz jak rasowi myśliwi poczuli zapach krwi i niewątpliwie są zmotywowani" - napisał szwedzki dziennik "Aftonbladet"

Gazeta jednak chcąc dodać czytelnikom wiary w swój zespół podkreśliła, że "Finowie w tym spotkaniu nie mają żadnych szans".

"Expressen" ostrzegł jednak, aby nie dzielić skóry na wciąż żywym niedźwiedziu: "Finlandia przed rozpoczęciem MŚ była skazana na pożarcie i przyjeżdżając do Słowacji hokeiści "Suomi" byli z tym faktem pogodzeni. Teraz jednak znaleźli się w grupie ośmiu najlepszych drużyn globu, uwierzyli w siebie i z pewnością nie sprzedadzą tanio swojej skóry. Tak więc uważajmy z przedmeczowymi ocenami".

Dla fińskich mediów wygrana ze Szwecją będzie trudna, lecz nie jest niemożliwa i Finowie muszą uruchomić swój system "3xS", czyli "Suomi, sauna i sisu".

Spotkania motywacyjne w saunie odbyły się już we wtorek i w środę, a "Sisu" czyli fińska umiejętność wpadania w nastrój niezwyciężoności, pomimo przeciwności losu oraz rodzaj psychicznego amoku, pełnego odwagi, uporu i dumy, jak zwykle narasta z godziny na godzinę - powiedział selekcjoner fińskiej drużyny narodowej Jukka Jalonen.

Podkreślił, że oglądając porażkę Szwedów z Rosją czuł się z minuty na minutę coraz lepiej i nie tylko dlatego, że ćwierćfinałowi rywale tracili głupie i szkolne bramki, tylko zauważał poważne luki w ich grze - właśnie stwierdziłem jak ważna jest gra zespołowa. I moja krytyka dotyczy tutaj też mojej drużyny, która tracąc głowy przegrała z Niemcami, co spowodowało utratę pierwszego miejsca w grupie".

Mecz Szwecja - Finlandia rozpocznie się o 20.15 w Koszycach.