W starciu dwóch zespołów walczących o czwarte miejsce na koniec sezonu dające prawo gry w europejskich pucharach Cracovia pokonała w Lubinie Zagłębie 2:1. Goście gola na wagę trzech punktów zdobyli w 93. minucie.

Lepiej spotkanie zaczęła Cracovia, która jako pierwsza zepchnęła rywali do defensywy, ale nic z tego nie wynikło poza kilkoma nieudanymi dośrodkowaniami w pole karne. Spotkanie szybko się wyrównało i chociaż obie ekipy starały się atakować, pod bramkami działo się niewiele.

Zagłębie do przerwy miało dwie okazje. Najpierw po prostopadłym podaniu Filipa Jagiełły, dla którego był to ostatni mecz w Lubinie przed przenosinami do Genoi, w dogodnej sytuacji znalazł się Bartłomiej Pawłowski, ale jego strzał był niecelny. Kilka chwil później po rzucie rożnym do piłki doszedł Sasa Balic, uderzył celnie, lecz Michal Peskovic nie dał się zaskoczyć.

Goście takich szans nie mieli. Najgroźniej pod bramką Zagłębie mogło być po fantastycznym podaniu Airama Cabrery do Mateusza Wdowiaka, ale ten drugi nie opanował piłki w polu karnym. Kilka innych akcji Cracovii zapowiadało się ciekawie, ale zawsze brakowało ostatniego celnego zagrania.

Zaraz na początku drugiej połowy goście oddali pierwszy celny strzał i byli bardzo bliscy zdobycia gola. Po rzucie rożnym Michał Helik wygrał z obrońcami Zagłębia walkę o górną piłkę, ale Konrad Forenc popisał się świetną robinsonadą i nadal było 0:0.

W kolejnych minutach obraz gry właściwie wyglądał tak samo jak w pierwszej połowie. Niby oba zespoły starały się atakować, grać ofensywnie, ale brakowało dokładności w akcjach i sytuacji bramkowych nie było w ogóle.

Sytuacja się zmieniła i mecz się ożywił od 73. minuty. Wtedy po przechwycie w środkowej strefie krakowianie wyprowadzili kontratak. Piłka trafiła do Javier Hernandez, który precyzyjnym strzałem zza pola karnego nie dał szans Forencowi.

Od tego momentu lubinianie zaczęli grać szybciej i angażować więcej sił w ofensywę. I po kilku minutach od straty gola Zagłębie trafiło do siatki rywali, ale wprowadzony za kontuzjowanego Patryka Tuszyńskiego Jakub Mares był na pozycji spalonej.

Kilka chwil później gospodarze powinni doprowadzić do remisu. Filip Starzyński zakręcił obrońcami gości w polu karnym i wyłożył piłkę zupełnie niepilnowanemu Pawłowskiemu. Ten huknął bardzo mocno i bardzo wysoko.

Zagłębie nacierało i w końcu doprowadziło do remisu w czym pomógł im Filip Piszczek. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego napastnik gości tak intensywnie pilnował Maresa, że powalił go na ziemię i arbiter podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Filip Starzyński i było 1:1.

Do końca spotkania pozostawało kilka minut i był to najciekawszy fragment meczu, bo oba zespoły już nie kalkulując rzuciły się do ataku i akcje przenosiły się z jednej bramki pod drugą. Decydujący cios zadali przyjezdni.

Fernandez przejął piłkę przed polem karnym i śmiało wbiegł w szesnastkę, gdzie minął dwóch obrońców i znalazł się sam przed bramkarzem Zagłębia. Hiszpan przymierzył i płaskim strzałem ustalił wynik spotkania.