Nowy etap protestu pracowników sadów i prokuratur - przed Ministerstwem Sprawiedliwości w Warszawie stanęło miasteczko namiotowe. Koczujący w nim protestujący chcą w ten sposób zwrócić uwagę na swoje postulaty - żądają między innymi wyższych wynagrodzeń i spotkania z premierem. Jak zapowiadają - zostaną w miasteczku do skutku.

Przy Placu na Rozdrożu w Warszawie, na trawniku tuż obok płotu ministerstwa sprawiedliwości pojawiło się kilka namiotów, opatrzonych flagami "Solidarności" i logotypami innych związków zawodowych. Pracownicy sądów i prokuratur, m.in. urzędnicy, asystenci i kuratorzy (nie chodzi o prokuratorów i sędziów), domagają się spełnienia postulatów, które sformułowali już kilka miesięcy temu.

Najważniejszy z nich to podwyżki. Chcemy, tak jak służby mundurowe w sumie 1500 złotych. Jeszcze w tym roku 650 złotych, w kolejnym roku 500 - mówi Edyta Odyjas z "Solidarności" pracowników sądownictwa. Jak dodaje, protestujący chcą również zwrócić uwagę na inne problemy, takie jak mobbing, złe warunki pracy, brak artykułów biurowych i niekompatybilność systemów informatycznych, na których muszą pracować. Urzędnicy borykają się z ciągłymi zmianami przepisów. Wymaga się od nich kwalifikacji, informacji, wyższego wykształcenia, a wynagrodzenia nie zabezpieczają podstawowych warunków bytowych ich rodzin - dodaje Iwona Nałęcz-Idzikowska ze Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP.

Protestujący zapowiadają, że zostaną przed ministerstwem sprawiedliwości do skutku. Nie mają prawa do strajku - ci, którzy będą przebywać w miasteczku namiotowym, są w tej chwili na urlopach wypoczynkowych. W razie potrzeby zastąpią ich kolejni pracownicy, biorący udział w proteście.

Obok namiotów, w których będą mieszkać ustawili też namiot przeznaczony do spotkań z politykami - jak sami mówią, mają nadzieję, że wreszcie siądą do rozmów z premierem Mateuszem Morawieckim. Na razie udział zapowiedziało kilku wiceministrów, m.in. z resortu sprawiedliwości. 

Opracowanie: