Przykra niespodzianka dla warszawskich kibiców. Legia przegrała 0-1 z Piastem Gliwice. Jednak walka o mistrzostwo Polski wciąż nierozstrzygnięta.

Mimo głośnego dopingu warszawskich kibiców, to fani gości - Piasta Gliwice - krzyczeli po zakończonym meczu najgłośniej. Piłkarze Piasta pokonali mistrzów Polski i mają już tylko punkt straty do lidera z Warszawy. Przeskoczyli w tabeli Lechię Gdańsk, która w niedzielę gra z Cracovią.

Od początku meczu Piast pokazywał, że przyjechał na ten mecz, po to, by udowodnić, że jego zwycięska seria - czterech kolejnych wygranych meczów - nie jest jedynie przypadkiem. Dobrze zorganizowani w obronie, groźni przy stałych fragmentach gry, szybcy przy kontratakach, piłkarze z Gliwic skutecznie postraszyli Legię.

W 12. minucie goście objęli prowadzenie. Z prawej strony podawał Martin Konczkowski. W polu  karnym Legii znalazł się niepilnowany Badia. Nie miał problemu z wykończeniem akcji.

Legia długo nie była w stanie zagrozić Piastowi. Solidnie prezentowali się w zespole gości środkowi obrońcy Aleksandar Sedlar i Jakub Czerwiński. Nie dopuszczali do strzałów i wyprzedzali graczy ofensywnych rywali. Z czasem jednak mistrzowie Polski znaleźli sposób, by zmusić do nielicznych błędów defensywę gości. Dzięki temu Carlitos (38. minuta) omal nie zaskoczył Placha, a Michał Kucharczyk (39. minuta) po dynamicznej akcji trafił piłką w słupek.

Po pierwszej połowie Legia przegrywała. Zanosiło się na podobny scenariusz po przerwie. Już w 50. minucie Kasper Hamalainen główkował z pięciu metrów. Plach popisał się - kolejną w tym meczu - znakomitą interwencją. Legioniści narzucili swój rytm. Chcieli zdominować rywala, ale Piast nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Na dobrą akcję Legii odpowiadał równie groźną własną.

Zespół mistrza Polski nie mógł znaleźć rozwiązania na niezwykle mądrą grę gości. Aleksandar Vuković widząc bezradność Carlitosa, wprowadził Sandro Kulenovića, który już w tym sezonie strzelił gola Piastowi. Niewiele to pomogło. Chorwat był tak samo niewidoczny, głównie dlatego, że podania skrzydłowych Legii były powstrzymywane przez obrońców z Gliwic. W końcówce spotkania drużyna ze stolicy miała doskonałe sytuacje, najlepszą William Remy. Potężny strzał Francuza obronił Plach, jeden z bohaterów spotkania.