Przed każdymi wyborami ze zdumieniem dowiaduję się, jak wielu polskich polityków uważa wyłącznie siebie za ortodoksyjnych kontynuatorów trudnej w odbiorze nauki społecznej Jana Pawła II.

Wiedząc o ogromnym szacunku, jaki żywą do papieża Polaka niemal wszyscy jego rodacy, pragną przekonać ich, że tylko oni są gwarantami wprowadzenia sformułowanych przezeń tez w życie. Do bycia jego ideowymi spadkobiercami przyznają się nie tylko prawicowi konserwatyści i hołdujący tradycyjnym wartościom ludowcy, ale także lewicowi liberałowie, a nawet postkomunistyczni ateiści, którzy podkreślają, że chociaż obce są im teologiczne dogmaty, to w zakresie wiedzy o społeczeństwie doceniają wielki dorobek Karola Wojtyły.

Kiedy słucham i czytam infantylne wypowiedzi ludzi, którzy nigdy nie zapoznali się z intelektualnym dorobkiem tego wybitnego myśliciela - a jest on niełatwy w percepcji - ogarnia mnie nie tylko pusty śmiech, ale także zwykłe obrzydzenie. Żerowanie na tym, czego się nie zna i nie rozumie jest bowiem dowodem totalnego lekceważenia rodaków, którzy także nie mają pojęcia o poglądach Jana Pawła II, ale nie pretendują do miana ich znawców w przeciwieństwie do polityków różnych orientacji.

Wielokrotnie uczestniczyłem w konferencjach naukowych i w różnych debatach na temat nauki społecznej Karola Wojtyły (także z jego udziałem - jako arcybiskupa krakowskiego - w połowie lat 70. ubiegłego wieku), ale nigdy nie ośmieliłbym się stwierdzić, że znam ją dogłębnie oraz kompletnie i tylko moja jej interpretacja jest prawidłowa. Zdumiewają mnie więc apodyktyczne i asertywne wypowiedzi polityków, którzy nie mają żadnej wątpliwości, że przejrzeli ją na wskroś i zinterpretowali w jedynie słuszny sposób.

Nie ma to jak dobre samopoczucie oparte nie na rzetelnej wiedzy, ale na bucie i na arogancji. W świecie nauki są to cechy dyskwalifikujące, w polityce wręcz przeciwnie. Warto, aby wyborcy zdawali sobie sprawę, że są cynicznie oszukiwani także w tej materii, a Jan Paweł II jest traktowany instrumentalnie przez ludzi, którzy nie mając pojęcia o jego poglądach biorą je na swoje sztandary, aby tylko uzyskać poparcie elektoratu.

Ohyda.