Amerykanin Steve Shipma przeleciał nad alpejskimi szczytami w Szwajcarii w kombinezonie nazywanym wingsuit. Pędził ok. 180 km/h. Miejsce, z którego wyskoczył, nazywane jest "śmiertelnym zauroczeniem". Różnica wysokości pomiędzy punktem skoku i lądowania wyniosła ponad 1650 metrów.


Punkt w pobliżu miejscowości Walenstadt przyciąga pasjonatów tego ekstremalnego sportu. Takim lataniem zajmują się najbardziej doświadczeni spadochroniarze. Zgodnie z zaleceniami Amerykańskiego Stowarzyszenia Spadochronowego (USPA), aby wykonać pierwszy skok w wingsuicie, należy mieć wykonane co najmniej 200 skoków spadochronowych w ciągu ostatnich 18 miesięcy.

A sport jest równie popularny, co niebezpieczny. Wiąże się z wyjątkowo wielkim ryzykiem. Tylko od 2015 r. na całym świecie zginęło 17 śmiałków skacząc w kombinezonach wingsuit.

(k.s.)