Prezydent Jacek Majchrowski prawomocnie wygrał w sądzie z Łukaszem Gibałą. Jak dowiedział się reporter RMF FM, Sąd Apelacyjny w Krakowie oddalił apelację Łukasza Gibały. A to oznacza, że były poseł ruchu Palikota musi sprostować nieprawdziwą informację, związaną z rzekomym zwolnieniem przez urzędników jednego z dyrektorów szkoły.

Sąd Apelacyjny odrzucił zażalenie Łukasza Gibały, stwierdzając, że "ustalenia stanu faktycznego sprawy poczynione przez Sąd Okręgowy są wystarczające do oceny zasadności wniesionego w sprawie wniosku, stąd też prowadzenie dalszego postępowania przed Sądem odwoławczym w zakresie wskazywanym w środku zaskarżenia nie mogło zostać uznane za zasadne".

Wg sądu "sformułowanie, jakie padło z ust uczestnika, o tym, że Artura Ławrowskiego odwołano ze stanowiska dyrektora, jest nieprawdziwe". W uzasadnieniu zaznaczył, że choć "w debacie publicznej swoboda wypowiedzi jest szersza (...), to nie usprawiedliwia podawania nieprawdziwych informacji w kampanii wyborczej w wyborach samorządowych, nie mówiąc już o wyborach na tak ważne stanowiska jak prezydenta Miasta Krakowa".

Sąd dodał, że "sens inkryminowanej wypowiedzi w kontekście okoliczności jej złożenia, wynikających z prowadzonej kampanii wyborczej był jasny i oczywisty. Imputował prowadzenie przez obecnie urzędującego prezydenta nieprawidłowej polityki zatrudnienia.

Proces między kandydatami na prezydenta Krakowa odbywał się w trybie wyborczym.

Pozew dotyczył wypowiedzi Gibały na jego konwencji wyborczej 23 września br. Lider stowarzyszenia Logiczna Alternatywa dla Krakowa, mówiąc o Arturze Ławrowskim - byłym dyrektorze Zespołu Szkół Integracyjnych - powiedział, że "odwołali go urzędnicy Majchrowskiego".

To kłamstwo - stwierdził prezydent, a jego komitet wytoczył kontrkandydatowi sprawę w trybie wyborczym. Wyjaśniał, że Ławrowski nie wygrał konkursu na stanowisko dyrektora, jego powołaniu sprzeciwiła się później także małopolska kurator oświaty.

Gibała musi zamieścić sprostowanie na pierwszej stronie krakowskiej "Gazety Wyborczej". Majchrowski domagał się też od Gibały wpłaty 20 tys. na Stowarzyszenie Siemacha. Sąd jednak to żądanie oddalił.