Mieszkańcy Jersey City złożyli wystarczającą liczbę podpisów pod petycją o referendum w sprawie odrzucenia uchwały dotyczącej przeniesienia Pomnika Katyńskiego z Exchange Place. Konsul RP Maciej Golubiewski ostrzega, że nie zapewnia to trwałej obecności pomnika w tym miejscu.

Jak powiadomił Komitet Ochrony Pomnika Katyńskiego i Obiektów Historycznych, władzom miejskim przedstawiono petycje podpisane przez ponad 15 tys. uprawnionych do głosowania w wyborach mieszkańców miasta. Po sprawdzeniu okazało się, że ważnych jest co najmniej 6714 podpisów wymaganych do przeprowadzenia referendum.

Zgodnie z prawem stanu New Jersey, władze Jersey City muszą teraz przedłożyć kwestię przesunięcia Pomnika Katyńskiego pod obrady Rady Miasta 12 września. Radni mogą zagłosować albo za rozpisaniem referendum, albo za pozostawieniem Pomnika Katyńskiego w dotychczasowej lokalizacji.

Burmistrz miasta Steven Fulop zgłosił 30 kwietnia projekt stworzenia parku na terenie, gdzie stoi monument. Przywódcy polonijni zarzucali mu, że zrobił to za ich plecami.

W wyniku późniejszych negocjacji Fulopa z dyrektorem wykonawczym Polskiej Izby Handlowej w USA Erikiem Lubaczewski, byłym burmistrzem Trenton w stanie New Jersey Douglasem Palmerem, a także konsulem generalnym RP w Nowym Jorku Maciejem Golubiewskim zaproponowano przeniesienie monumentu na odległą o 60 metrów od obecnej lokalizacji ulicę York, przy nabrzeżu rzeki Hudson. Uchwałę w tej sprawie zatwierdziła 13 czerwca Rada Miejska Jersey City.

Na nowe miejsce przystał m.in. szef opiekującego się monumentem Komitetu Pamięci Zbrodni Katyńskiej Krzysztof Nowak. Przekonywał, że tylko jego organizacja ma uprawienia do decydowania o losach pomnika.

Polonia nie przemówiła jednym głosem w sprawie przemieszczenia obiektu wzniesionego w roku 1989, którego autorem jest rzeźbiarz Andrzej Pityński. Inicjatorem protestów przeciw temu pomysłowi był nowojorski prawnik Sławomir Platta. Zawiązał się też Komitet Ochrony Pomnika Katyńskiego i Obiektów Historycznych pod przewodnictwem działacza polonijnego Janusza Sporka.

Nie interesowały nas poglądy polityczne. Wiem, że podpisy składali amerykańscy Republikanie i Demokraci, zwolennicy PiS i zwolennicy PO. To właśnie było najpiękniejsze w całej akcji. Czuję ogromną radość, przede wszystkim dlatego, że doznaliśmy ogromnej sympatii Amerykanów do naszego pomnika i do naszych działań, ale też i dlatego, że była to największa, spontaniczna akcja, która miała przy okazji uświadomić burmistrzowi i radzie miejskiej, że demokracja w tym kraju była podstawą jego tworzenia - powiedział Sporek.

Według mecenasa Platty, Polonia Nowego Jorku i New Jersey gotowa jest kontynuować wysiłki na rzecz powodzenia referendum. Moim zdaniem, organizacja referendum 6 listopada będzie ogromną szansą na ożywienie Polonii. Zbliżająca się 100. rocznica odzyskania niepodległości na pewno przyczyni się do pełnej mobilizacji społeczności polsko-amerykańskiej w Nowym Jorku i w New Jersey - wskazał nowojorski prawnik.

Sukces w gromadzeniu podpisów pod petycją uznał za dowód, że Polonia w Nowym Jorku jest silna i ma liderów, którzy potrafią ją poprowadzić w trudnych momentach. Wyjaśnił zarazem, że w Jersey City mieszka stosunkowo niewielu Polaków. Jak oszacował, stanowili oni ok. 10-20 proc. tych, którzy podpisali petycję. Udało się zaś przyłączyć do akcji amerykański elektorat rozumiejący znaczenie historii. Zdołaliśmy zmobilizować praktycznie wszystkie grupy etniczne zamieszkujące Jersey City, które udzieliły nam bezprecedensowego wsparcia. Jest to zwycięstwo wszystkich ludzi, którym bliskie sercu są wartości pod znakiem "Bóg, Honor i Ojczyzna". Pomimo dużych przeszkód potrafiliśmy wygrać - podkreślił Platta.

Odmienne stanowisko zademonstrował w sprawie referendum konsul Golubiewski. Przestrzegł, że odrzucenie uchwały o przeniesieniu pomnika stanowi powrót do obecnej, niestabilnej sytuacji, niezabezpieczającej prawnie jego stałej lokalizacji przy Exchange Place. Nie gwarantuje tego bowiem mająca większą moc prawną uchwała Rady Miejskiej, lecz tylko mniej wiążąca rezolucja.

Co więcej - dodał konsul - właścicielem terenu, na którym stoi monument, nie jest ani Komitet Pamięci Zbrodni Katyńskiej, ani władze miejskie, lecz mające za zadanie rozwój ekonomiczny i biznesowy tej część miasta partnerstwo publiczno-prywatne zawiadujące organizacją Exchange Place Alliance Special Improvement District, powołane dla rozbudowy nadbrzeża.

Pomnik jest od lat 90. w stanie permanentnego zagrożenia. Zdawał sobie z tego Komitet Katyński, który chciał wydzierżawić działkę, ale się to nie udało - argumentował polski dyplomata.

Golubiewski wskazał, że kiedy pojawił się projekt rozwoju Exchange Place, burmistrz mając do tego prawo postanowił usunąć monument. Kompromisową umowę z Fulopem w sprawie przeniesienia pomnika nazwał korzystnym rozwiązaniem, które sankcjonuje uchwała Rady Miejskiej, a także decyzja o wieczystej darmowej dzierżawie miejsca pod monument.

Konsul krytykował przeciwników porozumienia z burmistrzem. Wytknął im uciekanie się do półprawd i wprowadzania w błąd opinii publicznej. Zaznaczył, że miasto wielokrotnie zwracało uwagę, że przy ulicy York nie ma ścieków, lecz obecnie nieaktywne odpływy rynnowe. Ponadto - jak wskazał - w środku pomnika nie znajdują się prochy ofiar, lecz ziemia z Katynia, co zostało oficjalnie potwierdzone przez Komitet Katyński opiekujący się pomnikiem od samego początku.

"Petycja kwestionuje rozwiązanie o wiele lepsze niż obecne. Nawet gdyby Rada Miejska zatwierdziła referendum, wracamy do punktu wyjścia, a pomnik ma słabe zabezpieczenie prawne. Stawia nas to jednocześnie w gorszej sytuacji, ponieważ faktycznie zamyka drogę do dalszych negocjacji z burmistrzem" - przekonywał Golubiewski.

Przyznał, że w przypadku uchylenia decyzji o przemieszczeniu pomnika na ulicę York zostanie on na obecnym miejscu, ale nie wiadomo, na jak długo. Ponieważ burmistrz zgodził się na zbudowanie w tym miejscu przestrzeni rekreacyjnej, monument może być w każdej chwili usunięty z Exchange Place, a zabezpieczenia sądowe są rozwiązaniami połowicznymi. W petycjach chodziło o to, by zakwestionować uchwałę. Ewentualne referendum pokazałoby tylko, czyimi rękami może ona być obalona - podsumował konsul Golubiewski.

Według "The Jersey Journal" burmistrz Fulop sugerował już, że jeśli akcja z petycjami się powiedzie, władze miejskie mogą przenieść pomnik na ulicę Montgomery, gdzie pierwotnie zamierzano go postawić. Jest to miejsce odlegle od nabrzeża rzeki Hudson i pozbawione spektakularnego widoku na Manhattan, czego domaga się rzeźbiarz Pityński.

(nm)