Niosąca nowy początek, najradośniejsza pora w roku nadejdzie o jeden dzień wcześniej, niż zapowiada kalendarz. Mowa o astronomicznej wiośnie, która zawita do nas już 20 marca. Wszystko zaczęło się ponad 400 lat temu.

REKLAMA

Po ponad czterech stuleciach od wprowadzenia kalendarza gregoriańskiego, którym posługujemy się do dziś, nasz "ziemski" sposób liczenia dni i lat rozsynchronizował się z kalendarzem astronomicznym. Wszystko za sprawą feralnego roku 2000, który był pierwszym od XVI wieku rokiem przełomu stuleci i jednocześnie rokiem przestępnym. Konsekwencje zgrzytu w obliczeniach uczonych renesansu będziemy odczuwać przez cały XXI wiek, witając wiosnę wcześniej, niż chce wiszący na ścianie kalendarz.

Ludzie korzystają już z pięknej pogody na plaży w Jelitkowie w Gdańsku / Kuba Kaługa / RMF FM
Na plaży w Jelitkowie w Gdańsku ludzie korzystają z pięknej pogody / Kuba Kaługa / RMF FM
Na plaży w Jelitkowie w Gdańsku ludzie korzystają z pięknej pogody / Kuba Kaługa / RMF FM
Na plaży w Jelitkowie w Gdańsku ludzie korzystają z pięknej pogody / Kuba Kaługa / RMF FM
Wiosenne słońce zachęca do aktywnego wypoczynku / Kuba Kaługa / RMF FM
Na plaży w Jelitkowie w Gdańsku ludzie korzystają z pięknej pogody / Kuba Kaługa / RMF FM
Ludzie korzystają z pięknej pogody na plaży w Jelitkowie w Gdańsku / Kuba Kaługa / RMF FM

Wiosna przychodziła zbyt wcześnie

Choć trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, w XVI wieku wiosna przychodziła już 11 marca. Wynikało to z przesuwania się niedoskonałego kalendarza juliańskiego względem kalendarza astronomicznego. Już Mikołaj Kopernik próbował ocenić, kiedy naprawdę następuje równonoc, uznawana za początek wiosny. Kiedy mieszkał w Olsztynie zbudował zegar słoneczny czy też tablicę słoneczną. Odkrył, że rzeczywiście, równonoc wypada 11 marca, zupełnie gdzie indziej, niż dyktował to kalendarz - mówi Jerzy Rafalski, astronom z toruńskiego planetarium.

Reformę wprowadzonego przez Juliusza Cezara kalendarza planował papież Paweł III. Ostatecznie jednak udało się ją wprowadzić dopiero jego następcy, Grzegorzowi XIII. To od jego imienia kalendarz nazywa się dziś "gregoriańskim". Reforma zakładała specjalne korekty - co 100 i 400 lat...

Krokusy na Jasnych Błoniach / Michał Fit / RMF FM
Krokusy na Jasnych Błoniach. / Michał Fit / RMF FM
Krokusy na Jasnych Błoniach / Michał Fit / RMF FM
Krokusy na Jasnych Błoniach / Michał Fit / RMF FM
Krokusy na Jasnych Błoniach / Michał Fit / RMF FM
Krokusy na Jasnych Błoniach. / Michał Fit / RMF FM
W Szczecinie czuć już wiosnę. / Michał Fit / RMF FM
W Szczecinie czuć już wiosnę. / Michał Fit / RMF FM
Krokusy / Michał Fit / RMF FM
Jasne Błonia zachwycają pięknym dywanem kwiatów / Michał Fit / RMF FM

Kto dodaje i odbiera...

By utrzymać synchronizację kalendarza z tym, co działo się na niebie, papiescy uczeni zmienili zasady określania roku przestępnego. Reguła dyktowała, by od XVI wieku lata przełomu wieków - jak 1700, 1800 - nie były przestępne - tłumaczy Rafalski. Niestety, obliczenia wskazały na to, że rok 2000 już będzie przestępny. I po 400 latach poprawkę kalendarza na przełomie wieków trzeba było opuścić - dodaje.

W ten sposób wiosna w 2012 roku przesunęła się o jeden dzień względem kalendarza astronomicznego. Tak będzie przez cały XXI wiek, kiedy wiosnę będziemy witali wcześniej, niż chce wiszący na ścianie kalendarz.

Następna szansa korekty kalendarza pojawi się dopiero na przełomie XXI i XXII wieku. Musi być następna "setka" w latach, czyli 2100. Wtedy nareszcie dokonamy małej poprawki, poprzesuwamy wszystko i równonoc wiosenna trafi na 21 marca - podsumowuje Rafalski.

Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM
Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM
Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM
Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM
Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM
Wiosna w Tatrach / Maciej Pałahicki / RMF FM