"Polska nie ma przepisów, które kontrolowałyby wypływ z kraju informacji genetycznej" - twierdzi w rozmowie z RMF FM przewodniczący Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN profesor Michał Witt. Tymczasem taka informacja ma ogromną wartość nie tylko dla koncernów farmaceutycznych, ale też dla obych wojsk. Według ocen komitetu, na Dalekim Wschodzie jest już pełna informacja genetyczna o stu tysiącach Polaków. W dodatku ostatnio w ambitny projekt tworzenia Genomicznej mapy Polski włącza się chiński koncern, który według amerykańskich służb specjalnych może służyć chińskim władzom jako "globalne narzędzie do gromadzenia genetycznych baz danych".

REKLAMA

Ludzie się różnią, a te różnice mają zapisane w genach. Jeśli rozbierze się na czynniki pierwsze informację genetyczną, można zaobserwować wiele prawidłowości i zależności między tym "oprogramowaniem", czyli informacją genetyczną, a działaniem tego programu, czyli organizmem.

Jeśli te dane dotyczą wielu ludzi, to można w ten sposób badać całe grupy, populacje. To może się przydać choćby do celowania terapii medycznych. Dlatego taka liczna i zróżnicowana informacja ma we współczesnej biotechnologii ogromną wartość, a przyszłości jej znaczenie będzie tylko rosnąć. Takie dane mogą jednak służyć nie tylko do tworzenia skutecznych terapii, ale też... broni biologicznej. Mimo to, jak ubolewa prof. Michał Witt, w Polsce nie ma prawnych barier dla wypływu takich danych z zagranicy.

Przykładowo, w finansowany z publicznych pieniędzy projekt "Genomiczna Mapa Polski" zaangażowano chińską firmę. Tymczasem przed tym samym koncernem branży genomicznej ostrzegały kilka miesięcy temu amerykańskie służby specjalne, które w raporcie o bezpieczeństwie informacji genetycznej Amerykanów pisały o podejrzeniu, że ta firma może służyć chińskim władzom jako "globalne narzędzie do gromadzenia genetycznych baz danych". Firma, która jest światowym potentatem i działa w większości krajów świata, zdecydowanie zaprzecza tym zarzutom.

CAŁOŚĆ ROZMOWY W PODKAŚCIE MICHAŁA ZIELIŃSKIEGO WIELKIE PIENIĄDZE WIELKI ŚWIAT>>>

Przewodniczący Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej Polskiej Akademii Nauk profesor Michał Witt w rozmowie z Michałem Zielińskim wyjaśnia, dlaczego tymi danymi interesuje się wojsko i dodaje, że prowadzony przez niego komitet osiem lat temu przygotował propozycję prawnego uregulowania sprawy.

Michał Zieliński, RMF FM: Dlaczego informacja genetyczna jest taka cenna?

Prof. Michał Witt: Odmienność w naszym zapisie informacji genetycznej jest niezwykle cenną informacją. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że są to dane wyjątkowo wrażliwe, najbardziej możliwie wrażliwe. Różnią się od innych danych medycznych tym, że są niepowtarzalne. Jeżeli takie informacje są zbierane od dużych grup ludzi, to np. dla koncernów farmaceutycznych, w czasach takich jak żyjemy, czyli w czasach medycyny personalizowanwej, takiej, która jest wycelowane na konkretnego pacjenta, są to dane bezcenne. Proszę też pamiętać, że również są inne zastosowania takich informacji. Mogą być zbierane z przygotowaniem celowanej broni biologicznej włącznie.

W stanowisku Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej Polskiej Akademii Nauk w sprawie badań genetycznych i badań genomowych zlecanych za granicą piszecie, że tworzenie bazy danych, która opiera się na dużej liczbie zróżnicowanych informacji genetycznych, daje możliwość zdominowania rynku farmaceutyków, diagnostyki i właśnie tworzenia broni biologicznej. W jaki sposób ta szczegółowa wiedza może służyć temu ostatniemu celowi?

Proszę popatrzeć na mapy zapadalności na niektóre z chorób wirusowych na świecie, takich jak wirusowe zapalenie wątroby albo tak gorący temat jak Covid. Jak widać, w różnych miejscach świata, w różnych populacjach, zapadalność, a tym bardziej ciężkość przebiegu - jest różna. Wobec tego można sobie wyobrazić takie przygotowanie wirusa, który będzie celował tylko w konkretną, wybraną populację, grupę ludzi, u których będzie powodował odpowiednio poważne skutki. Tak właśnie działa broń biologiczna...

W marcu amerykańskie służby ostrzegały, żeby strzec danych genetycznych Amerykanów, ostrzegały też, że firmy z Chin służą władzom świadomie albo bezwiednie do tworzenia baz danych o innych populacjach, innych narodach. Czy wie pan o tym, żeby polskie służby specjalne też podejmowały działania służące ochronie danych Polaków?

Nic mi na ten temat nie wiadomo. Wiem, że od czasu opublikowania stanowiska, o którym pan wspomina, Komitet Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN żadnej informacji na temat takich działań nie miał.

W oświadczeniu również proponujecie wprowadzenie regulacji prawnych chroniących materiał genetyczny. Czy były jakieś reakcje? Czy mieliście jakiś kontakt z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, MON, albo służby kontrwywiadu?

Nie, żadnego.

Kto miałby stworzyć takie prawo? Kto miałby sformułować zapisy? Od kogo oczekujecie takiej inicjatywy?

Nie oczekujemy, bo myśmy takie prawo przygotowali. Byłem przewodniczącym zespołu ekspertów, który przygotował wstępną wersję zapisów ustawy genetycznej, regulującej wykonywanie testów genetycznych dla celów zdrowotnych. To było w 2012 roku. Przekazałem osobiście ten tekst ministrowi nauki, który następnie przekazał ministrowi zdrowia. Od tamtego czasu były jakieś próby wznowienia tamtych działań, ale spełzły na niczym i do dnia dzisiejszego w Polsce te kwestie zostają nieuregulowane.

Jak pan osobiście ocenia taką bierność?

Fatalnie, to oznacza, że po prostu legislator krajowy nie jest zainteresowany tak ważnym problemem.

W tym stanowisku piszecie o przybliżonej ocenie, że w dalekowschodnich laboratoriach może się znajdować 100 000 kompletnych polskich genomów. Skąd ten szacunek?

Materiał jest wysyłany np. przez polskie laboratoria celem wykonania analizy sekwencyjnej czyli sekwencjonowania DNA. Oferta, która napływa z laboratorium azjatyckich, jest bardzo konkurencyjna cenowo. I jest bardzo atrakcyjna z tego materialnego punktu widzenia.

A wracając do regulacji prawnych, czy inne kraje mają takie bariery prawne?

Większość krajów europejskich ma odpowiednie uregulowania, które pozwalają funkcjonować rynkowi testów genetycznych w warunkach bezpiecznych. W Polsce ramy prawne takiej gwarancji nie dają. Proszę pamiętać, że na temat genetyki mówi sześć ustaw, których zapisy w sumie nie tworzą żadnego spójnego systemu prawnego.

Taka działalność może być uprawiana również przez inne kraje, czy wiadomo co o tym, żeby inne kraje też starały się taką wiedzę nie tylko Chiny?

Z tego, co mi wiadomo, to bazy danych, które są przygotowywane przez podmioty chińskie, są największymi, jakie w ogóle istnieją na świecie. Wszystkie inne kraje i laboratoria to są mniejsi gracze na tym rynku. Nie potrafię panu dokładnie powiedzieć, jaka jest proporcja, dlatego że oczywiście na tym rynku funkcjonuje wiele firm azjatyckich, nie tylko chińskie. Również Singapur, Tajwan, Korea Południowa, także tego jest znacznie więcej. Natomiast bez wątpienia skala wykonywanych badań przez laboratoria Chin jest największa.

A czy w Polsce też mamy takie firmy, czy takie instytucje naukowe, które tworzą tego rodzaju bazy, obejmujące również materiał uzyskany od mieszkańców innych krajów?


O tym, żeby był analizowany tutaj materiał mieszkańców innych krajów - nic nie wiem.