Strażakom udało się ugasić pożar w Bieszczadzkim Parku Narodowym. Jednak, pomimo starań ratowników na połoninie Rozsypańca, ogień strawił 50 hektarów traw. Przyczyną wybuchu ognia był prawdopodobnie porzucony niedopałek papierosa.

REKLAMA

Wczoraj spłonęło tam około 30 hektarów łąk i nieużytków. W nocy strażacy pilnowali pogorzeliska, jednak nad ranem znów pojawił się ogień. Ratownicy mają kłopoty z dotarciem na miejsce akcji. Od końca drogi, na której zostawili sprzęt - muszą jeszcze przez kilkadziesiąt minut wspinać się pod górę. Akcję z powietrza koordynował śmigłowiec ratownictwa medycznego z Sanoka.

Zdaniem strażaków, ogień pojawił się prawdopodobnie od niedopałka papierosa. Ostatni taki duży pożar na bieszczadzkich połoninach zanotowano trzy lata temu. Strażacy i pracownicy bieszczadzkiego parku narodowego starają się opanować sytuację, tak by ogień nie rozprzestrzenił się poza granice Polski.

Wiadomości RMF FM 10:45

Ostatnie zmiany 12:45