Na reformie ochrony zdrowia najlepiej wyszli menadżerowie, kierujący
ZOZ-ami i szpitalami - twierdzi Najwyższa Izba Kontroli. Według
NIK-u wszystko zaczęło się od błędów Ministerstwa Zdrowia,
które źle przygotowało umowy z menadżerami. Dyrektorzy praktycznie nie
podlegali żadnej kontroli zarabiając jednocześnie bajońskie sumy.
Rekordzista z Krosna otrzymywał ponad 23 tysiące złotych miesięcznie.
Winnych nie da się jednak ukarać, bo... zdążyli już odejść z pracy w
ministerstwie.
Zdaniem NIK kłopoty z reformą służby zdrowia to skutek wieloletnich
zaniedbań resortu. Inspektorzy, którzy badali sposób usamodzielnienia
placówek służby zdrowia odkryli, że ministrowie źle nadzorowali ten proces.
Wiele placówek przeszło na własny rozrachunek za późno. Dzięki temu - mogły
zaciągać gigantyczne długi - oczywiście na konto skarbu państwa.