Nasze szanse na sukces w biznesie istotnie zależą od naszej mentalności - mówi RMF FM prof. David Whitney z Uniwersytetu Florydy, ekspert Polsko-Amerykańskiego Mostu Innowacji w Krakowie. Istotne jest czy mamy mentalność zamkniętą, czy nastawioną na rozwój. Ta pierwsza jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta druga żadnych ograniczeń nie uznaje. To w oparciu o nią najłatwiej budować kolejne szczeble sukcesu.

REKLAMA

W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim prof. David Whitney, wykładowca, doradca, przedsiębiorca i inwestor podkreśla, że nie same pomysły, ale rozwiązywanie problemów jest dla przedsiębiorczości najważniejsze. Przekonuje, że im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania...

Czy innowatorzy i przedsiębiorcy to zawsze są te same osoby, czy tak jest lepiej, czy może lepiej, gdy kto inny coś wymyśla, a kto inny to realizuje?

Można być równocześnie innowatorem i przedsiębiorcą, ale ja osobiście dostrzegam tu pewne różnice. Innowacja to proces łączący wyobraźnię, umiejętność rozwiązywania problemów z pomysłowością. I ta wyobraźnia, i pomysłowość prowadzi do innowacji. Przedsiębiorczość to raczej umiejętność diagnozowania problemów, identyfikowania ich i proponowania komercyjnie wiarygodnego rozwiązania, w formie konkretnego produktu lub usługi.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Prof. David Whitney: Nasze szanse na sukces w biznesie zależą od naszej mentalności

Co jest ważniejsze? Dla sukcesu...

Rozwiązywanie problemów. To najważniejsza sprawa, o której przekonałem się podczas mojej akademickiej pracy ze studentami. Im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania. Tymczasem my wciąż najchętniej zakochujemy się we własnych ideach, które jakoś nigdy się potem nie materializują. Bo w praktyce pozostają w naszej głowie. Tymczasem konkretny problem jest już w pewnym sensie na rynku, ludzie o nim wiedzą. Fascynowanie się realnymi problemami, ich rozwiązywaniem, zamiast fascynacji swoimi pomysłami, jest zasadniczym składnikiem przepisu na sukces.

Nas Polaków często zaskakuje, jak często osoby osiągające sukces w biznesie mówią o porażkach, o tym, by się ich nie bać, by nie traktować jako niepowodzenie, ale krok w drodze do sukcesu. My staramy się raczej unikać porażek, minimalizować ryzyko, pan sugeruje, że trzeba myśleć inaczej...

Trzeba umieć przyjmować porażki. Uczestnicy PAMI zobaczą we mnie człowieka, który jest synonimem porażki, który przeżywa liczne niepowodzenia. Wszystko dlatego, że mam wielką wolę próbowania ciągle czegoś nowego, ciągłego poprawiania się, by rozszerzać wciąż mentalność nastawioną na rozwój. W czasie pracy w Dolinie Krzemowej przekonałem się, że porażki tam się wybacza, akceptuje, w pewnym stopniu nawet świętuje. To nie jest tak, że ludzie chodzą tam i epatują swoimi niepowodzeniami, ale akceptują je. Im szybciej nasi koledzy w Polsce przekonają się, że porażka nie jest jakąś ciemną plamą, ale raczej rodzajem orderu, tym łatwiej będą mogli przechodzić do kolejnych szans. Kiedy w tej sprawie zmieni się sposób myślenia, wszystkim będzie łatwiej.

To sugeruje, że każdy ma swoją drugą szansę. Ale czy to oznacza, że także trzecią, czwartą, piątą? Jak wiele?

Ja osobiście jestem swoją wersją 8.0. Swoim studentom, którzy nie chcą wyjść poza swoją strefę komfortu sugeruję, by spróbowali pomyśleć ciepło o swojej drugiej wersji, jak ją nazywamy wersją 2.0. Ja osobiście uważam, że jestem już swoją wersją 8.0. Wcale nie oznacza to, że jestem przekonany, że poniosłem już siedem porażek, ale jestem bardzo zadowolony będąc wersją 8.0...

Czy jest najlepszą z dotychczasowych?

Zawiera doświadczenia z Polski, więc tak...

Chciałbym nawiązać do pańskiego artykułu dotyczącego zamkniętej i rozwojowej mentalności, przywołującego prace prof. Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda. Pierwsza jest drogą do rzeczywistej porażki, druga do sukcesu. Czym się różnią?

Osoba z zamkniętym sposobem myślenia jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta z rozwojową mentalnością żadnych ograniczeń nie uznaje. Nasze myśli, działania, sposób postępowania i planowania przyszłości od tego zależy. W pierwszym przypadku jesteśmy bardziej ograniczeni, w drugim mniej. Cała koncepcja, powstała w środowisku akademickim oznacza pewne wyzwolenie dla niego, także dla przedsiębiorczości. Mam nadzieje, że podczas PAMI będziemy w stanie przewagi tego rozwojowego sposobu myślenia przedstawić. osoby przedsiębiorcze powinny wiedzieć, że jest on kolejnym stopniem w drodze do osobistego sukcesu.

Czyli drogą do sukcesu jest ciągłe uczenie się, ewoluowanie, próbowanie czegoś nowego...

Powiem więcej - poświęcenie się procesowi uczenia się przez całe życie. Postępowanie w myśl powiedzenia, takiej rymowanki na dobranoc, którą słyszałem od matki, a którą niektórzy przypisywali Świętemu Hieronimowi: "Good, better, best. Never let it rest. Until your good is better and your better is best." W tym zdaniu nie pojawia się słowo doskonały, to element myślenia w kategoriach wzrostu, rozwoju. Ponosisz porażkę? W porządku. idziesz dalej. Takim symbolem rozwojowej mentalności był Tomasz Edison, który nie mówił, że przed wynalezieniem żarówki pomylił się 9999 razy, ale 9999 razy nauczył się, jak nie robić żarówki.

To jednak wymaga, by raczej koncentrować się na tym, by nigdy nie czuć się usatysfakcjonowanym?

Nie mówiłbym tu o braku satysfakcji, ale raczej o ciągłej potrzebie znajdywania w sobie czegoś nowego, ciągłej podróży i ciągłych odkryć, nieustannego wzrostu. W czasie konferencji mam nadzieję nie będziemy mówili o braku satysfakcji, ale raczej zobaczymy wielu usatysfakcjonowanych ludzi. Osoba o rozwojowej mentalności może czuć się usatysfakcjonowana wiedząc, że przed nią kolejne kroki. Ja osobiście liczę na to, że przede mną jeszcze moja wersja 9.0.

Jaka będzie?

To może zależeć od tego, jak długo zostanę w Polsce...

Wspomina pan w swoim artykule, że według prof. Dweck uczenie się na błędach to zaledwie pierwszy z czterech elementów owej mentalności rozwoju. Porozmawiajmy o pozostałych trzech. Punkt drugi, wsłuchiwanie się w konstruktywne opinie... To niełatwe...

Niełatwe. Chodzi o uważne słuchanie reakcji i ograniczanie emocji wobec osoby, która jest na tyle uprzejma i na tyle jej na tobie zależy, by powiedzieć, ci coś konstruktywnego. Trzeba uznawać to za okazję do nauki, dlaczego nie mielibyśmy jej wykorzystać?

Trzeci punkt. Skłaniać się do innowacji i wykorzystywać szanse... To ambitne.

Owszem. Bo my dorośli nie myślimy, że wciąż potrafimy być kreatywni. A przecież kreatywni się urodziliśmy. ktoś po drodze jednak nam to zaburzył. Musimy wrócić do podstaw, uwierzyć we własną kreatywność, pomysłowość, zdolności. Pozwolić sobie na to, by mogły się ujawnić...

Czwarty punkt. Kształcić nowe umiejętności. Zdobywać nowe informacje. Nieustannie...

To kwestia interesujących rozmów, relacji z ludźmi, przekonania, że świat oferuje wciąż nowe problemy do rozwiązania, możliwości wykorzystania kreatywnych idei. Nie musisz postępować tak samo, jak robiono wcześniej. Jeśli postępujemy tak samo, jak dawniej, pozostajemy tymi, którymi już kiedyś byliśmy. Kto z nas w 2017 roku chce być tym, kim był kiedyś...

Jak to zrobić? Wiemy, co powinniśmy zrobić. Ale jak? I kiedy powinniśmy sobie jednak powiedzieć, stop?

Trzeba mieć odwagę i przekonanie, by wyjść ze swej strefy komfortu. Innowatorom i przedsiębiorcom, którzy są na PAMI, chcę uświadomić, że podstawy dla biznesu i innowacji w Polsce są silne, wasz kraj jest pod tym względem jedną z europejskich, jasno świecących gwiazd. Jeśli ktoś chce tu prezentować ową rozwojową mentalność, sugeruję mu, by wykorzystał to otoczenie, które tu w Polsce jest, które się wciąż umacnia i dzięki temu osiągaj coraz liczniejsze cele, które sobie wyznaczasz.

Co chciałby pan przekazać uczestnikom PAMI, a czego sam się tu w Polsce nauczyć?

Chciałbym, żeby każdy kogo spotkam wiedział, że choć się nie znamy, wierze w niego, w jego zdolności osiągania swoich celów. Jedyne co nas wstrzymuje, to owe mniej więcej 20 centymetrów między naszymi uszami. Moim kolegom w Polsce mówię więc, nie pozwólcie, by owe 20 centymetrów miedzy uszami, was wstrzymywało, róbcie na co macie ochotę i pamiętajcie, że ja David Whitney w was wierzę...

A czego chciałby się pan nauczyć?

Na początek chciałbym nauczyć się nieco języka polskiego, potem chciałbym dowiedzieć się więcej na temat rozwijanych tu technologii. To nie tylko Kraków jest takim centrum technologii, ale pamiętajmy, że firmy konsultingowe, banki inwestycyjne patrzą na całą Polskę jako lidera, nie tylko środkowej i wschodniej Europy, ale całego kontynentu. Chciałbym poznać lepiej tutejsze innowacje z dziedziny łańcucha bloków (blockchain, rozproszonego rejestru internetowych transakcji), internetu rzeczy, z dziedziny FinTech (finansów w internecie). W FinTech Polska jest lata świetlne przed jakimikolwiek amerykańskimi firmami, które znam. Chciałbym też poznać bezpośrednio co oznacza ten charakterystyczny dla Polaków nieśmiertelny duch wielkości, sukcesu, spełnienia.