Ciąg dalszy kłopotów misji następcy teleskopu Hubble'a. Władze NASA poinformowały właśnie, że teleskop kosmiczny Jamesa Webba poleci na orbitę jeszcze później, niż planowano. Po serii opóźnień trapiących kosztowny projekt misja miała rozpocząć się w październiku tego roku. Termin ten przesunięto najpierw na lipiec 2019, a dziś poinformowano, że misja zacznie się nie wcześniej niż w maju roku 2020. Oficjalny komunikat głosi, że ekipy techniczne potrzebują więcej czasu na złożenie i testy części teleskopu. Decyzja NASA oznacza opóźnienie niecierpliwie wyczekiwanych badań naukowych i podniesienie kosztów całej misji o setki milionów dolarów.

REKLAMA

Kosmiczny teleskop Jamesa Webba, wspólne przedsięwzięcie NASA oraz Europejskiej i Kanadyjskiej Agencji Kosmicznych, ma obserwować Wszechświat głównie w promieniowaniu podczerwonym i odsłaniać zagadki jego początków, ewolucji pierwszych gwiazd i galaktyk. Ma także pomóc w badaniach astronomicznych planet pozasłonecznych.

Projekt, z którym astrofizycy i astronomowie wiążą olbrzymie nadzieje, był już kilkakrotnie opóźniany, znacznie rosły też jego koszty. Ostatecznie budżet miał zamknąć się kwotą 8 miliardów dolarów, która teraz jednak może okazać się niewystarczająca.

Webb to dla nas najwyższy priorytet. Wszystkie elementy teleskopu są już gotowe, ale pewne problemy wymagają od nas zmiany planów i podjęcia kroków niezbędnych do pomyślnego dokończenia tego ambitnego i złożonego obserwatorium - oświadczył pełniący obowiązki szefa NASA Robert Lightfoot, przyznając, że faza końcowego montażu i testów potrwa dłużej, niż planowano.

Teleskop będzie się składał ze zwierciadła o 6,5-metrowej średnicy, zbudowanego z 18 sześciokątnych luster i części bazowej, zawierającej między innymi osłonę przeciwsłoneczną o rozmiarach kortu tenisowego, panele słoneczne i system kontroli lotu. Obie części muszą być połączone i złożone tak, by zmieściły się do przestrzeni ładunkowej rakiety Ariane 5, która wyniesie całość w kosmos. Dopiero na właściwej orbicie okołosłonecznej całość będzie się mogła rozłożyć.

Teleskop Jamesa Webba będzie pracował około 1,5 miliona kilometrów od Ziemi. Musi się więc rozłożyć i pracować poprawnie, bo żadnej możliwości poprawek nie będzie.

Biorąc pod uwagę środki zainwestowane przez NASA i naszych międzynarodowych partnerów, chcemy przeprowadzić ostatnie testy systematycznie i wykorzystać dodatkowy czas, by na maj 2020 roku wszystko było gotowe - zaznaczył Thomas Zurbuchen, wiceszef Science Mission Directorate.

Tygodnik "Nature" ujawnia, że w zakładach głównego wytwórcy sondy - koncernu Northrop Grumman w Redondo Beach w Kalifornii - technicy i inżynierowie uwijają się na trzy zmiany, ponadto zwiększono zatrudnienie - a mimo to narastają opóźnienia. Dodatkowo pojawiły się problemy związane z błędami wykonania, choćby osłony przeciwsłonecznej. W czasie testów systemu napędowego technik omyłkowo podłączył wysokie napięcie, naprawa trwała miesiąc.

Stawka jest tak wysoka, że na żadne ryzyko nie można sobie pozwolić. Planowane testy wibracyjne, akustyczne i termiczne mają potwierdzić, że teleskop bez szkody przetrwa obciążenia towarzyszące mu podczas startu. Dodatkowy czas z pewnością się przyda.

(e)