W USA prawie nikt nie przestrzega ekologicznych ograniczeń – "The Guardian". Potwierdza to opinię ekologów, którzy uważają, że największym trucicielem na świecie są USA, które robią niewiele, by to zmienić.

REKLAMA

Przez wiele lat i to właściwie począwszy od XIX wieku uważano, że pewne odpady, które już wówczas było wiadomo, że są groźne, że najlepiej jest je gdzieś zakopć - mówi prof. Leszek Marks, dyrektor państwowego instytutu geologicznego w Warszawie.

W XIX wieku śmieci zakopywano, a jak jest dziś? Jak świat radzi sobie z zanieczyszczeniami, o których coraz głośniej mówi się, że są większym zagrożeniem dla świata niż terroryzm?

Jednym z najbardziej znanych amerykańskich trucicieli jest firma Smithfield Food. To rekordzista w płaceniu kar i odszkodowań za niszczenie środowiska - w jednym z amerykańskich stanów firma zatruła nawet całą rzekę.

Amerykański koncern jest właścicielem firmy Animex, która chciała niedawno postawić kilkadziesiąt ogromnych chlewni w okolicach Gołdapii, jedynej uzdrowiskowej gminy Warmii i Mazur.

Władze gminy i mieszkańcy powiedzieli jednak inwestycji „nie” mimo perspektywy powstania tam nowych miejsc pracy. Dlaczego? Z mieszkańcami Gołdapi rozmawiał reporter RMF Daniel Wołodźko:

A jak z probelemem "zamiatania śmieci pod dywan" radzą sobie kraje Europy? Niemiecki eksport śmieci od 10 lat maleje, bo zmieniło się prawo. Samorządy same są zobowiązane do utylizacji odpadów. Do dyspozycji jest wiele spalarni śmieci. Przyjmują one także odpady zza granicy, bo do prawidłowej pracy pieców potrzeba więcej śmieci, niż produkują ich Niemcy.

Niewielkie ilości odpadów wywozi się do Wielkiej Brytanii i Francji. Problemem jest jednak nadal nielegalny ich wywóz głównie do Albanii, Rumunii i Hongkongu.

Do Wielkiej Brytanii trafiają m.in. niemieckie odpady nuklearne. Na północno-wschodnim wybrzeżu kraju mieszczą się największe w Europie zakłady ich utylizacji. Ze zużytego paliwa nuklearnego produkują one izotopy stosowane w medycynie.

Zdaniem ekologów, fabryka odpowiedzialna jest za 90 proc zanieczyszczeń, trafiających do Morza Północnego. Władze zakładu nie zaprzeczają, że niektóre substancje są zbyt niebezpieczne, by składować je na lądzie, dlatego lepiej rozpuścić je w słonej wodzie.

Sformułowanie "zamiatanie śmieci pod dywan" pasuje także do Izraela. Tam, z powodu awarii ścieki z Tel Awiwu i okolic co jakiś czas spuszczane są bezpośrednio do Morza Śródziemnego. Żeby tak się nie działo, trzeba zbudować nowe systemy kanalizacyjne i oczyszczalnie ścieków, brakuje jednak na to pieniędzy.

Odpadami przemysłowymi zatruta jest rzeka Jarkol, wpadająca do Morza Śródziemnego w północnym Tel Awiwie. Znajdująca się tam elektrownia już dawno powinna być zamknięta. Najgorsza jednak sytuacja jest w okolicach Hajfy na północy kraju, gdzie zakłady chemiczne zatruwają dosłownie całą zatokę i pobliskie góry.

09:55