Chińskie władze zleciły dochodzenie w sprawie wypowiedzi naukowca He Jiankuia, który twierdzi, że pomógł w narodzinach pierwszych na świecie dzieci ze zmodyfikowanymi genami. Już ponad 100 badaczy potępiło jego działania nazywając je szalonymi i nieetycznymi. Na zamieszczonym w internecie filmie He oświadczył, że w listopadzie w Chinach urodziły się bliźniaczki, których geny zostały zmodyfikowane przy użyciu metody CRISPR/Cas9. Zmiana miała polegać na usunięciu genu CCR5 i tym samym zapewnieniu dzieciom odporności na zakażenie wirusem HIV.

REKLAMA

Twierdzenia He Jiankuia wywołały poruszenie w świecie akademickim, a część uczonych określała jego działania jako eksperymenty na ludziach lub nową formę eugeniki. Wątpliwości wynikają m.in. z tego, że modyfikacji miano dokonać w embrionach, w związku z czym wszelkie zmiany i ewentualne uszkodzenia mogą być przekazywane potomstwu.

Południowy Uniwersytet Nauki i Technologii w Shenzhen, na którym He jest zatrudniony, odciął się od działalności naukowca i oświadczył, że nie zdawał sobie sprawy z prowadzonych przez niego badań. Według uczelni He przebywa na bezpłatnym urlopie od lutego br. do stycznia 2021 r. W komunikacie na stronie uniwersytetu napisano, że uczelnia jest zszokowana działaniami He, które uznała za "poważne naruszenie etyki i standardów akademickich". Chiński naukowiec nie ujawnił, gdzie przeprowadzono modyfikację.

Chiny "głęboko zaniepokojone"

Chińska państwowa komisja zdrowia wyraziła "głębokie zaniepokojenie" działalnością He i zleciła urzędom w prowincji Guangdong, by "natychmiast wszczęły dochodzenie i wyjaśniły tę sprawę". "Jesteśmy odpowiedzialni za zdrowie ludzi i będziemy w tej kwestii działać zgodnie z prawem" - napisano w komunikacie komisji. Według lokalnych mediów wydział komisji zdrowia w Guangdongu wszczął już dochodzenie, podobnie jak rządowy komitet etyki medycznej miasta Shenzhen. Obie instytucje zapowiedziały, że niezwłocznie ogłoszą swoje ustalenia.

Tymczasem grupa blisko 120 naukowców, w większości z Chin, potępiła działania He w liście otwartym. "Ocena tego tak zwanego eksperymentu pod kątem etyki biomedycznej istnieje jedynie z nazwy. Prowadzenie eksperymentów bezpośrednio na ludziach można tylko opisać jako szalone" - napisano w dokumencie, opublikowanym przez chiński portal Pengpai Xinwen.

"Puszka Pandory została otwarta"

"Puszka Pandory została otwarta. Mamy jeszcze iskierkę nadziei, że uda się ją zamknąć, zanim będzie za późno" - napisali naukowcy. Profesor z Uniwersytetu Fudan w Szanghaju Yang Zhengang powiedział agencji Reutera, że podpisał się pod listem, ponieważ jego zdaniem modyfikacja genów jest "bardzo niebezpieczna".

Działania He krytykowali również zagraniczni naukowcy. Jeśli to prawda, ten eksperyment jest potworny - ocenił specjalista w dziedzinie etyki medycznej z Uniwersytetu Oksfordzkiego. To "eksperyment na ludziach, który nie da się obronić moralnie ani etycznie" - wskazał ekspert z zakresu inżynierii genetycznej z Uniwersytetu Pensylwanii i redaktor czasopisma genetycznego Kiran Musunuru.

"MIT Technology Review", który pisał w niedzielę o planach chińskiego naukowca, oceniał, że narodziny pierwszych dzieci o zmodyfikowanych genach byłyby oszałamiającym, ale i kontrowersyjnym osiągnięciem naukowym. "Gdzie jedni widzą nową formę medycyny, która eliminuje choroby genetyczne, inni widzą równię pochyłą prowadzącą do projektowania dzieci i nowej formy eugeniki" - napisano na stronie internetowej tego czasopisma.

Na filmie opublikowanym w internecie He oświadczył, że jego zdaniem inżynieria genetyczna "jest i powinna pozostać technologią leczniczą". "Podnoszenie ilorazu inteligencji czy wybieranie koloru włosów albo oczu nie jest czymś, co robi kochający rodzic. To powinno być zakazane" - zaznaczył.

Agencja Associated Press, która przeprowadziła wcześniej wywiad z chińskim naukowcem, oceniła, że nie ma pewności, czy rodzice dzieci w pełni zdawali sobie sprawę z celu i potencjalnych zagrożeń związanych z programem, w którym uczestniczyli. W formularzach zgody na udział określano go jako program badań nad "szczepionkami przeciw AIDS".

He i współpracujący z nim amerykański naukowiec Michael Deem zapewnili, że wszyscy uczestnicy programu zdawali sobie sprawę z jego celów i ryzyka, jakie się z nim wiąże, a także z faktu, że edycja genów w embrionach nie została wcześniej wypróbowana. Wierzę, że pomoże to rodzinom i ich dzieciom", a jeśli wywoła to szkody lub skutki niepożądane, "będę czuł taki sam ból, jak oni, i ja sam będę za to odpowiedzialny - powiedział AP chiński badacz.

(ug)