2 mln złotych potrzeba, aby gdańskie pogotowie ratunkowe funkcjonowało normalnie. Dyrekcja - szukając oszczędności - zwolniła 10 osób, w karetkach zmniejszono obsady. Dyrektor pogotowia przyznaje, że jego placówka działa na kredyt.

REKLAMA

Zagrożeni taką sytuacją mogą się czuć pacjenci.

Brakuje pieniędzy przede wszystkim na paliwo i na remonty samochodów, a także w tej chwili brakuje na podstawowe rzeczy, jakimi dysponuje pogotowie, czyli naprawy sprzętu bieżącego, aparatury medycznej - przyznaje dyrektor pogotowia, Jerzy Karpiński.

Pogotowie walczy o pieniądze, śle petycje do narodowego Funduszu Zdrowia a Fundusz odpowiada: Tak musi być. Na razie nie ma zmian, a co będzie w przyszłym roku, to zobaczymy. Z gdańskiego pogotowia zwolniono 10 osób, w tym 9 kierowców. Teraz za kierownicami karetek usiądą ratownicy.