Należący do Elona Muska startup Neuralink może rozpocząć testowanie na ludziach implantów wszczepianych do mózgu. W pierwszej kolejności to jest skierowane do osób, które mają bardzo poważne schorzenia i nie mogą się w normalny sposób komunikować z otoczeniem. "Dla osób, które są chore na stwardnienie rozsiane czy są po wylewie, czy też są w jakiś sposób sparaliżowane jest to szansa, żeby móc się z otoczeniem porozumieć" - mówił na antenie Radia RMF24 Ignacy Święcicki, kierownik działu Gospodarka Cyfrowa w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

REKLAMA

Gość Marcina Jędrycha przybliżył słuchaczom sposób, w jaki będą funkcjonować tego typu technologie. Jak mówił: Jest to czip wszczepiony pod czaszkę, bezpośrednio do mózgu, który odczytuje impulsy elektryczne przesyłane w tym narządzie i jest w stanie je zinterpretować, przełożyć na jakiegoś rodzaju zapis czy mowę, czy też w przyszłości, tak jak to zapowiada Elon Musk, poruszanie czy sterowanie przedmiotami.

Jak szybko możemy spodziewać się pojawienia się tego typu rozwiązań w naszym codziennym życiu?

Jak przewiduje ekspert: W perspektywie 10 czy 15 lat możemy mówić o wykorzystaniu tego dla osób z ciężkimi schorzeniami, którym jest to najbardziej potrzebne. Natomiast na to, żeby to było powszechne, czy żeby można było to wykorzystać jako taki "gadżet" w zastosowaniach poza kręgiem medycznym, będziemy musieli poczekać dłużej.

Nie tylko Musk rozwija tą technologię

Ekspert przywołuje nie tylko badania prowadzone przez Neuralink, ale również te podjęte przez badaczy z Uniwersytetu Stanforda. Naukowcy ci postanowili nauczyć sztuczną inteligencję rozpoznawania sygnałów z mózgu pacjenta chorego na stwardnienie rozsiane. Udało się im uzyskać przetwarzanie sygnałów na zdania tak, że pacjent mógł, nieco wolniej niż w przypadku zwykłej rozmowy, ale szybciej niż pierwotnie, skomunikować się z otoczeniem - opowiadał Święcicki.

Większa liczba ośrodków zajmujących się rozwijaniem tej technologii może być istotna w kontekście niepokoi, które narosły dookoła firmy Muska. Były kontrowersje, jeżeli chodzi o badania na zwierzętach, które w ubiegłych latach przeprowadzano. Podnoszono głosy, że te zwierzęta, w szczególności małpy, bardzo cierpią na wskutek wszczepiania im czipów do mózgu - przytaczał gość Radia RMF24.

Powinniśmy się obawiać?

Jak zauważa ekspert, wizja człowieka, który ma coraz więcej wspólnego z cyborgiem może wydawać się mocno niepokojąca, nawet jeżeli podstawowy cel stojący za rozwojem implantów wszczepianych do mózgu jest szczytny.

Tu jest rola regulatorów i społeczeństwa, żeby te procesy kontrolować tak, aby nie wymknęły się spod kontroli i służyły dobrym celom. Można się niepokoić, ale ja wierzę, że jesteśmy w stanie tą technologie ograniczyć do celów pozytywnych - mówił.

Święcicki zauważa także, że dopuszczenie Neuralinku do etapu testów na ludziach poprzedzone było rygorystyczną weryfikacją. Zwraca uwagę, że firma ta już wcześniej starała się o zgodę na takie badania i wtedy jej nie uzyskała. Wierzę, że mechanizmy kontrolowania leków i urządzeń medycznych będą działały i koniec końców dostaniemy technologie, które są sprawne i bezpieczne - powiedział.

Opracowanie: Dorota Hilger

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Implanty mózgowe mają pomóc ludziom cierpiącym na poważne schorzenia