Zamiast prać w domu, można wyjść do pralni, przy okazji wypić kawę i posurfować po internecie – takie rozwiązanie jest możliwe w Berlinie, gdzie publiczne pralnie coraz chętniej zmieniają oblicze.

REKLAMA

Berlińczycy nie ukrywają, że dawniej siedząc i czekając na zakończenie prania, zwyczajnie się nudzili. Teraz jednak jest inaczej. - Nie mam w domu internetu. Piorąc tutaj, zawsze sprawdzę pocztę, wyślę maile do znajomych, a przy okazji napiję się dobrego piwa - mówi jeden ze studentów.

Ręce zaciera właściciel pralni-kawiarni, który ma teraz zdecydowanie więcej klientów. - Zwróciłem też uwagę, że ludzie chętnie ze sobą tutaj rozmawiają. W mojej pralni berlińczycy zawarli już sporo znajomości - cieszy się. Czyżby nowa konkurencja dla klubów samotnych serc?