"W tej chwili astronomowie skłaniają się do powiedzenia, że to przypadek, iż akurat w tym samym dniu zdarzyły się takie dwa interesujące zjawiska astronomiczne" - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Janusz Typek, astronom z Uniwersytetu Zachodniopomorskiego w Szczecinie. "Myślę, że zdecydowaną odpowiedź dostaniemy wtedy, kiedy policzymy orbitę tego ciała, które spadło nad Uralem i porównamy jego skład ze składem tej asteroidy, która wieczorem zbliży się do Ziemi" - dodaje.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Astronom: Kumulacja niezwykłych zjawisk na niebie to najprawdopodobniej przypadek

Magda Wojtoń: Panie profesorze, ważne pytanie: czy jest się czego bać? Ta asteroida na pewno ominie wieczorem Ziemię?

Profesor Janusz Typek, astronom z Uniwersytetu Zachodniopomorskiego w Szczecinie: Tak, 100-procentowa pewność. Obliczenia orbit są już tak dokładne, że zdecydowanie nie mamy się czego bać. Asteroida z pewnością przeleci po tej orbicie, która została wyliczona.

Bogdan Zalewski: A jakich rozmiarów jest to ciało kosmiczne?

Około 50 metrów średnicy. Nieduże w zasadzie, jeżeli porównamy to z innymi asteroidami - one są olbrzymie, kilometrowe, mają nawet dziesiątki i setki kilometrów. To jest maleństwo, ale dlatego jest takie znane, że przeleci tak blisko Ziemi.

A gdzie i jak będzie można te asteroidę obejrzeć?

Na pewno nie w Szczecinie, bo jest niebo zachmurzone. Tam, gdzie będą gwiazdy widoczne, to gołym okiem nie da się zobaczyć.

Magda Wojtoń: A lornetka, luneta?

Tak, lornetka jak najbardziej, luneta też, duży teleskop właściwie gorzej dlatego, że on się powoli przesuwa. Ten obiekt będzie poruszał się w stosunku do gwiazd bardzo szybko, dlatego potrzeba przyrządu, który potrafi zmienić położenie bardzo szybko. Lornetka będzie chyba najlepszym przyrządem.

A z jaką prędkością będzie się poruszać ta asteroida?

Jak się będzie spoglądało w niebo, to myślę, że po 30 sekundach się zauważy, że już się przesunęło.

A będzie taka godzina bez łączności bez przekazów radiowych, telewizyjnych? Będą jakieś zakłócenia?

Nie, to oczywiście nie wpłynie w żaden sposób na transmisję z satelitami. NASA ma transmitować sam przelot. To będzie pewnie punkcik świecący, taka gwiazdeczka słaba. Ona jest słaba, dlatego trzeba lornetki używać Gołym okiem niestety się tego nie zobaczy.

Magda Wojtoń: Panie profesorze, ja bym chciała teraz wrócić do porannych wydarzeń. Dlaczego nie ostrzeżono przed meteorem nad Czelabińskiem?

Prosta sprawa - nie wiedziano o nim. Jest służba w Stanach Zjednoczonych, która ma na celu znajdowanie takich małych obiektów, które zagrażają Ziemi lub też w pobliżu Ziemi przelatują, ale ona może tylko zobaczyć duże obiekty, które są daleko.

A jak duża musi być ta skała z kosmosu żeby ją te ziemskie teleskopy zauważyły wcześniej?

Chodziłoby o to, żeby zauważyć dużo wcześniej, żeby się jakoś przygotować. Tę 50-metrową asteroidę zauważono rok temu mniej więcej. Takie małe coś, co narobiło tyle szumu nad Uralem to kilka metrów. To kwestia kilku godzin, żeby wykryć taki obiekt.

A czy my jesteśmy w stanie obronić się przed takim kosmicznym atakiem odłamków?

Takich odłamków to w zasadzie nie ma się co bać specjalnie. Ale gdyby w Ziemię uderzył ten obiekt o 50 metrach średnicy, to takie miasta jak Szczecin i Kraków pewnie zniknęłyby z powierzchni Ziemi.

A czy możemy mówić o jakieś przyczynie kumulacji takich niezwykłych zjawisk na niebie?

To właśnie jest dziwna sprawa. W tej chwili trudno dać na to odpowiedź. Jest pytanie, czy te dwa zjawiska są ze sobą związane, czy te dwa obiekty z kosmosu przyleciały tą samą orbitą. czy może trochę inną. Opinie są tutaj na razie rozbieżne. Myślę, że zdecydowaną odpowiedź dostaniemy wtedy, kiedy po pierwsze policzymy orbitę tego ciała, które nad Uralem spadło. To się da zrobić, bo jest przecież dużo zdjęć i filmów. A poza tym, jeżeli znajdziemy fragmenty tego obiektu, to oczywiście poznany jego skład chemiczny i porównamy go ze składem tej asteroidy, która dzisiaj wieczorem się do nas zbliży. Wtedy będzie można powiedzieć, czy to są ciała jakoś fizycznie związane, czy jest to tylko przypadek. W tej chwili astronomowie raczej skłaniają się do powiedzenia, że to przypadek, iż akurat w tym samym dniu zdarzyły się takie dwa interesujące zjawiska astronomiczne.

Bogdan Zalewski: A porównajmy jeszcze dwa inne zjawiska. To, co stało się dzisiaj nad Czelabińskiem można jakoś porównać z tą słynną katastrofą tunguską?

Tak, jak najbardziej. Porównuje się to właśnie, Gdyby ta asteroida, która minie Ziemię, nie minęła jej, to efekt jej uderzenia byłby taki, jak na początku XX wieku.

Magda Wojtoń: Pan już wspomniał o badaniu tych kosmicznych kamieni. Jakie informacje naukowcy mogą dzięki nim uzyskać?

Interesujące informacje, ponieważ te kamienie to jest pozostałość po mgławicy gazowo-pyłowej, z której utworzyły się planety. Zanim powstała Ziemia, zanim powstało Słońce, musiał być jakiś obłok gazu i pyłu. Ten obłok się skondensował, w środku utworzyło się Słońce, a planety powstały z tych resztek. W tym samym czasie utworzyły się również te asteroidy, a niektóre te pyłki, z których ta mgławica się składała pozostały niezmienione. To jest jakby przekaz z tych zamierzchłych czasów 4,5 miliarda lat temu, kiedy tworzył się Układ Słoneczny. Na Ziemi przecież wszystko kotłuje się, topi się, przetapia. Pierwotny surowiec to ten, który spada z Kosmosu.

Na Ziemi kotłują się też spiskowe teorie. Ja chciałbym nawiązać do jednej z nich, rosyjski polityk Władimir Żyrinowski orzekł, że to, co spadało z nieba to taka nowa testowana amerykańska broń. Może brzmi to jak bzdura, ale chciałbym przypomnieć, że amerykański politolog George Friedman w książce "Następne sto lat" przewiduje takie wojny gwiezdne z wykorzystaniem kosmicznych skał. Myśli pan, że to jest możliwe?

Nie, nie sadzę. Tym bardziej, że raczej to pójdzie w innym kierunku. Sami Amerykanie finansowo nie są w stanie stworzyć takiego systemu obronnego przed najeźdźcami z Kosmosu. To raczej będzie zmierzało do współpracy między Rosją, USA i innymi też krajami. To będzie bardzo kosztowny system. W tej chwili on właściwie nie istnieje, a jak widać, będzie potrzebny. To chyba raczej pójdzie w tę stronę, a nie w kabaretową historię, którą tutaj pan przytoczył. Pan Żyrinowski mnie to jest kabareciarz.