Uderzenie w Ziemię "boga chaosu i mroku" nie przyniosłoby ludzkości zagłady. Ale uderzenie asteroidy Apophis w zamieszkany fragment lądów kosztowałby życie milionów ludzi. Pocieszające jest to, że uderzenie nie spowodowałoby jednak zagłady ludzkości poprzez efekt wieloletniego drastycznego ochłodzenia na Ziemi.

REKLAMA

Nowe wyliczenia wskazują, że odkryta na początku wieku asteroida nazwana Apophis, jak egipski bóg chaosu i zniszczenia, wbrew wcześniejszym rachunkom może jednak uderzyć w Ziemię w 2068 roku. Naukowcy odżegnują się jednak od spekulowania, jakie szkody mogłaby wyrządzić ta asteroida.

Po pierwsze, mimo nowych wyliczeń, niebezpieczeństwo jest bardzo małe. Astronomowie szacują z dużym przybliżeniem, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest jak jeden do stu tysięcy. To zatem mniej prawdopodobne niż wysłanie jednego zakładu w Lotto i trafienie od razu piątki.

Po drugie, gdyby założyć, że ludzkość będzie mieć aż takiego pecha i tak nie wiadomo pod jakim kątem i z jaką prędkością - przypominający wielkością Stadion Narodowy - Apophis miałby uderzyć w Ziemię. Nieznany jest też skład, a więc gęstość i masa asteroidy, która może być zbudowana ze skał porowatych zbitych albo z żelaza.

Po trzecie, oczywiście zupełnie nie sposób przewidzieć, gdzie ewentualnie miałby spaść kamień z nieba. Dwie trzecie powierzchni Ziemi pokrywają oceany, ale też większość lądów jest wcale albo niemal niezamieszkana.

Nawet uderzenie w głębiny oceanu oczywiście nie sprawiłoby, że "bóg chaosu" przepadłby jak kamień w wodę. Fale tsunami wielkości kilkupiętrowych budynków dosięgłyby wybrzeży oddalonych o setki kilometrów.

Gdyby zaś Apophis spadłby na ląd - mógłby zniszczyć cały kraj. W skrajnie katastrofalnej sytuacji zginęłoby wiele milionów ludzi, o ile przybysz z lodowatej przestrzeni ugotowałby np. wielkie miasto. Dla ogromnie przybliżonego przykładu, gdyby pod kątem 30 stopni i z prędkością 30 km/s spadł na Warszawę, a okazałoby się, że zbudowany jest z gęstych skał, to nie przeżyliby tego nie tylko mieszkańcy stolicy i okolicznych miejscowości, ale też części Mazowsza.

Jak podpowiadają udostępnione przez naukowców symulatory skutków kosmicznego uderzenia, w centrum miasta zostałby głęboki na kilkaset metrów i rozległy na kilka kilometrów krater, a dalej przez wiele kilometrów ciągnęłyby się gruzy. Zginęłyby miliony ludzi, chociaż znajdujący się dziesiątki kilometrów od epicentrum, mogliby ujść z życiem, pod warunkiem, że przeżyliby oparzenia i uniknęli przygniecenia przez walące się budynki oraz uderzenia przez lecące przedmioty.

Można założyć, że fala uderzeniowa wywołałaby wiatr pędzący przez okolice stolicy z prędkością nawet kilkuset kilometrów na godzinę. Większy zasięg zniszczeń miałoby trzęsienie ziemi, które mogoby uszkodzić budynki nie tylko w Łodzi czy Radomiu, ale nawet Gdańsku i Krakowie.

Niebezpieczeństwo nie tylko dotyczy roku 2068, ale jest zupełnie znikome. Warto też dodać, że astronomie zmieniają zdanie w kwestii skali zagrożenia ze strony Apophisa. Kilkanaście lat temu uznali na przykład, że prawdopodobieństwo uderzenia tej asteroidy w Ziemię już w 2029 roku wynosi 2,7 proc., czyli mniej więcej tyle co groźba wyrzucenia dwoma kostkami dwóch jedynek za pierwszym razem. Później te wyliczenia skorygowano i uznano, że jesteśmy na razie całkiem bezpieczni.

Ponadto agencje kosmiczne już prowadzą programy które w przyszłości mogłyby uchronić ziemię przed kosmiczną katastrofą dzięki spowolnieniu albo przekierowaniu zagrażających Ziemi asteroid.