Gry komputerowe mogą pomóc w szkolnej edukacji. Nie w taki jednak sposób, jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje. Zdaniem profesora Jamesa Paula Gee z Arizony szkoły mogą się od producentów gier same wiele nauczyć i lepiej dopasować swój program nauczania do potrzeb uczniów.

Badacz z Phoenix nie ma na myśli wykorzystywania samych gier przygodowych, od których tak trudno naszych milusińskich oderwać. One z pewnością nie sprzyjają edukacji. Nie znaczy to jednak, że nie można skorzystać z doświadczenia twórców tych gier, by zaproponować uczniom bardziej atrakcyjny i przemawiający do ich wrażliwości sposób nauczania. I o tym właśnie pisze w swej nowej publikacji psycholog z Graduate School of Education Uniwersytetu Stanowego Arizony. Jego zdaniem, zamiast tradycyjnie przeciążać uczniów nadmiarem informacji, który potem ewentualnie mogą wykorzystać w doświadczeniach i przy rozwiązywaniu zadań, szkoła powinna raczej pozwolić im działać i - zwyczajem gier - podawać tylko te informacje, które w danej chwili są im potrzebne. Zdaniem psychologa gry wywołują efekt "pozytywnej frustracji", są trudne, na pierwszy rzut oka nie do przejścia, z czasem jednak okazują się możliwe do pokonania. Motywacja, pokonywanie wyzwań i poszukiwanie odpowiedzi, koniecznej, by wejść na kolejny poziom to mechanizm, który powinien pomóc "Jasiowi się nauczyć".