Jak przez dziurkę od klucza - w ten sposób lekarze z łódzkiego szpitala Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki wszczepili zastawkę serca u 13-letniej dziewczynki. Dodatkowym wyzwaniem dla medyków było to, że nastolatka ma serce po prawej stronie.

Agnieszka Wyderka, RMF FM: Dlaczego ta operacja, a właściwie dwie operacje były takie nowatorskie?

Jadwiga Moll, kierownik Kliniki Kardiologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki: Nie nazywamy tego operacją - to jest zabieg interwencyjny. Zamiast operacji, bez otwarcia klatki piersiowej możemy wykonać takie działania, które zastąpią nam operację kardiochirurgiczną. Ona u pacjentów, którzy już wcześniej byli operowani czasem - już wielokrotnie - stanowi duże ryzyko. To, co zaczęło być wykonywane u naszych pacjentów w wieku dziecięcym jest metodą interwencyjnego leczenia. Zamiast zastawki tętnicy płucnej, która u tych pacjentów jest albo zupełnie zniszczona wadą, którą dziecko ma, albo jest taki kawałek naczynia włożony w trakcie którejś operacji i też jest to zupełnie zwapniałe, jest umieszczony bez przecinania skóry, mostka, otwarcia klatki piersiowej tylko przez nakłucie żyły bądź tętnicy cewnik, który przechodzi do naczynia przez serce i tam umieszczana jest za pomocą odpowiedniej procedury zastawka, która się otwiera w tym ujściu tak, że całe serce działa dobrze. W pierwszym etapie został tam włożony tak zwany stent, takie rusztowanie, które rozszerza naczynia. Stent rozszerzył zastawkę tętnicy płucnej, ale to była taka rura tylko - krew płynęła w jedną stronę i wracała.

Już można powiedzieć, czy te zabiegi się udały?

Tak, właściwie to możemy mówić zaraz po zabiegu. Monitorujemy takie zabiegi badaniem echokardiograficznym i taki pacjent po kilku dniach może iść do domu.

A fakt, że ta dziewczynka ma odbicie lustrzane układu krążenia - to powodowało dodatkowe wyzwania?

To na pewno utrudnia. To, co rzadkie, na pewno wymaga większej precyzji i większych umiejętności. Ale mój zespół kardiologów interwencyjnych - dwóch bardzo dobrych i trzeci się uczący - na co dzień ma do czynienia z bardzo ciężkimi przypadkami i dużo im było łatwiej te różne trudności pokonać.

Jak zmieniło się życie młodej pacjentki?

Przyszła do nas naprawdę w krańcowo ciężkim stanie. Teraz właściwie może normalne życie prowadzić. Za parę miesięcy, jak to wszystko wrośnie, będzie mogła nawet ćwiczyć na WF-ie, jeździć na rowerze, pływać.  Naprawiamy wady po to, żeby naprawić serce, ale w konsekwencji dać pacjentowi możliwie normalne życie. To jest nasz cel, żeby to życie było nieodbiegające od zdrowych rówieśników.