Przed każdymi wyborami słyszymy zaklęcia polityków, którzy starają się w ostatniej chwili przekonać do siebie tak zwanych niezdecydowanych wyborców. Okazuje się jednak, że takich "niezdecydowanych" właściwie nie ma, bo ci którzy się tak określają, są zdecydowani, tylko jeszcze o tym nie wiedzą...

Z badań przeprowadzonych we Włoszech wynika, że tak zwane sondaże opinii publicznej powinno się prowadzić nieco inną metodą. Nie wystarczy wprost zapytać, czy chcesz głosować na partię A, B czy C.

Mieszkańców włoskiej Vicenzy pytano na przykład, czy opowiadają się za rozbudową znajdującej się tam amerykańskiej bazy wojskowej. Część mówiła tak, część nie, było wielu niezdecydowanych. Wszystkich jednak testowano też pod kątem podświadomych skojarzeń, jakie wywołuje u nich oglądanie zdjęć tej bazy.

Kiedy tydzień później, wszyscy musieli się już jednoznacznie opowiedzieć za lub przeciw, zdecydowana większość początkowo niezdecydowanych odpowiadała zgodnie z pozytywnymi lub negatywnymi skojarzeniami ujawnionymi we wcześniejszej ankiecie.

Jeśli tak jest, to być może warto pieniądze wydawane pod koniec kampanii przeznaczyć na lepszy cel niż przekonywanie przekonanych...