20 tys. euro długu i głód kokainowy – to powody, dla których 40-latek z Moguncji trzy razy w ciągu kilku miesięcy obrabował bank, w którym miał swoje konto. Dziś stanął przed sądem.

Na pomysł alternatywnej formy wypłacania pieniędzy – jak to określił sędzia – mężczyzna wpadł przed rokiem. Za każdym razem tuż przed zamknięciem podjeżdżał pod filię banku na rowerze. Zakładał na głowę kominiarkę i grożąc kasjerce straszakiem, żądał pieniędzy. W pierwszych dwóch przypadkach pistolet w ogóle nie był naładowany.

Policja schwytała mężczyznę podczas kolejnej kradzieży - w listopadzie 2007 roku. W sumie złodziejowi udało się wynieść 51,5 tys. euro.