Kobieta jakich mało, przygotowywana do rządzenia mężczyznami, sprytna, wyrachowana polityczka, zbiła fortunę większą niż Rockefellerowie i Bill Gates. To z jej historią związane są tzw. sumy neapolitańskie. Była pierwszą ekolożką w Polsce. 18 kwietnia 2018 roku mija 500 lat od koronacji Bony Sforzy na królową Polski. "Tę datę warto przypomnieć" - przekonuje Kamil Janicki, historyk, który opisał życie Bony w książce „Damy złotego wieku” w rozmowie z Agnieszką Friedrich

REKLAMA

Agnieszka Friedrich, RMF FM: Pół tysiąca lat temu do Polski przybywa księżniczka ze zubożałego rodu włoskiego, wychodzi za mąż za Zygmunta I Jagiellończyka i zarządza zza kulis jednym z najpotężniejszych mocarstw w Europie. Bona Sforza to pańska ulubiona postać historyczna. Ile miała lat wtedy?

Kamil Janicki: Dochodziła 24. roku życia, natomiast podawała, że ma 18 lat, żeby była na tyle młoda i powabna, by wypadało poślubić człowieka tak wysoko postawionego.

Była bardzo dobrze wykształcona i przygotowana do tego, by robić wielką karierę, prawda?

Jej matka mówiła wprost, że przygotowuje ją do tego, by Bona rządziła mężczyznami. Mimo że teoretycznie w młodości nie miała żadnych predyspozycji, żadnych możliwości. Nic nie wskazywało na to, że zajedzie tak wysoko, a jednak się udało.

Jest wiele przymiotników, którymi można byłoby opisać Bonę. Łagodna, delikatna - tak o Bonie Sforzy mieli mówić włoscy nauczyciele. Nad Wisłą miała jednak zdecydowanie inną opinię. Uchodziła za bezwzględną i okrutną, wyrafinowana intrygantka i trucicielka?

To trzeba podkreślić - nie da się Bonie udowodnić ani jednego aktu trucicielstwa. To może świadczyć o dwóch rzeczach. Albo była bardzo w tym umiejętna i nie zostawiała śladów...

Jej ciotki przecież też uchodziły za trucicielki.

Oczywiście miała ciotki wśród tych najbardziej znanych włoskich trucicielek czy po prostu matron, które trzęsły całym półwyspem. Natomiast dobre trucicielstwo to takie, które nie zostawia śladów. Bona była niezwykle sprytną wyrachowaną polityczką, natomiast wiedziała, żeby nie pokazywać metod, którymi się trudni. Z jednej strony mogła albo właśnie zacierać ślady, albo jednak nie posuwać się do aż tak radykalnych środków.

Jej syn Zygmunt August idąc na spotkanie z matką zakładał rękawiczki, by nie dotknąć czegoś, co mogło być zatrute przez Bonę.

Mamy zachowane listy, które wymieniał Zygmunt August ze swoimi "przyjaciółmi" - tak byśmy powiedzieli - z rodu Radziwiłłów, którzy go wykorzystywali na każdym kroku i tam on się zwierzał z prawdziwych swoich myśli na temat matki i wprost mówi, że boi się, że Bona jakimś pierścieniem wbije mu truciznę i go zabije. To pokazuje z jednej strony paranoje Zygmunta Augusta, z drugiej strony trudne relacje rodzinne. Bona nie potrafiła oddać ani krztyny władzy. Jej ambicja była olbrzymia co raziło jej rodzinę i poddanych. Nie chodziło tylko o to, że była kobietą. Ona rzeczywiście nigdy nie szła na kompromis. Jeśli chciała coś osiągnąć to była gotowa zniszczyć nawet najbliższych sobie ludzi, nawet ludzi, którzy oddawali jej największe przysługi. To niestety się na niej zemściło. To była kobieta, która widziała tylko władzę, widziała tę wielką szachownicę, ale nie potrafiła zejść do poziomu gdzie są zwykli ludzie i ich osobiste potrzeby, osobiste interesy.

Co pana najbardziej zaskoczyło, gdy odrywał pan - jako historyk - postać Bony?

Zaskoczeń jest bardzo dużo, ale myślę, że najbardziej każdego zdziwi skala tego zakłamania, tych mitów, które do dzisiaj funkcjonują, w które my dzisiaj wierzymy. Jeden mit, moim zdaniem, trzeba byłoby obalić - mit sum neapolitańskich, mówiący że Bona zbiła tutaj fortunę a potem ją jakoś na lewo wywiozła i nic z tego nie mieliśmy. Te sumy neapolitańskie to jest prawda. Rzeczywiście Bona u schyłku życia udzieliła wielkich pożyczek bardzo nierozsądnie, ale te pieniądze do nas wróciły. Jej córka je odzyskała, więc nawet sam majątek po Bonie pozostał. Jej syn Zygmunt August odziedziczył gigantyczne skarby po Bonie, potem tworzył olbrzymie kolekcje sztuki, które po części można dzisiaj oglądać w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, więc te ślady kulturalne, te ślady w formie zabytków, ale też te ślady w formie fortuny, którą potem polscy królowie wykorzystują przez kolejne stulecia, a nawet dłużej w Polsce, jak najbardziej zostają. To całe wydźwignięcie kraju na wyższy poziom gospodarczy jest w dużym stopniu zasługą Bony. Ona była świetną organizatorką, genialną gospodynią, liczyła każdy grosz. Nawet tak żartowano, że musi mieć w stawach zarachowane ryby co do jednej. To kobieta, która była świetną władczynią, w życiu prywatnym radziła sobie trochę powiedzielibyśmy gorzej.

Skąd mity o Bonie Sforzy?

Głównie te mity, które funkcjonują to są mity, które rozsiewali jej główni wrogowie - Habsburgowie. One do dzisiaj pokutują, że była brzydką starą wiedźmą, intrygantką, morderczynią, trucicielką, te mity funkcjonują z prostego powodu. Pamiętajmy, że ta nasza historia była tworzona w Polsce, zanim Polska odzyskała niepodległość - głównie w zaborze austriackim, a kto rządził w tym zaborze? Rzecz jasna Habsburgowie. Nie wolno było złego słowa powiedzieć o tej dynastii i siłą rzeczy nawet polscy zasłużeni historycy z Krakowa czy ze Lwowa tworzyli paszkwile przeciwko Bonie i do dzisiaj zaczytujemy się w tych książkach, do dzisiaj historycy na nich bazują. W efekcie mamy takie a nie inne wyobrażenie Bony. Widzimy tą starą brzydką rzekomo kobietę, a nie młodą, ambitną silną, przebiegłą świetną polityczkę, która może być wzorem dla dzisiejszych.

Habsburgowie przyczynili się do jej śmierci?

Nie tylko się przyczynili, wprost ją zamordowali. Bona u schyłku życia przeszła kryzys, który jest dość typowy. My sobie nie potrafimy często wyobrażać, że władcy czy w ogóle postaci historyczne starzeją się chorują, tak samo jak my wszyscy. Inna była Bona jako trzydziestolatka inna jako pięćdziesięciolatka. Ona w ostatnich latach życia staje się już naiwna, łatwo ulega wpływom swojego otoczenia. Kiedy syn się od niej odwraca, to poszukuje z wielką zapalczywością ludzi, na których mogłaby się oprzeć. Ci ludzie okazują się agentami Habsburgów. Jednym z nich jest Jan Wawrzyniec Pappacoda, wysłany na dwór w Warszawie, gdzie Bona przebywa po wielkiej kłótni ze swoim synem. Pappacoda stopniowo kopie dołki, przekonuje królową, żeby wyjechała do Włoch, przekonuje ją, że może dostanie tytuł wicekrólowej, która będzie zarządzać całymi Włochami, wreszcie przekonuje, żeby udzieliła tej gigantycznej pożyczki Habsburgom. Gdy pieniądze trafiają już do Habsburgów - jest tylko jedno rozwiązanie, żeby ich nie oddawać - trzeba się królowej pozbyć. W tym spisku uczestniczy właściwie cały dwór w Bari, w jej siedzibie. Królowa zostaje otruta dwukrotnie, bo za pierwszym razem organizm okazuje się zbyt silny i co ciekawe - jeden z uczestników spisku też umiera, bo królowa - do końca podejrzliwa - każe mu wypić połowę rzekomego lekarstwa, które okazuje się trucizną.

Mówiąc jeszcze o mitach. To także nieprawda, że warzywa nazywane włoszczyzną sprowadziła do Polski Bona?

Włoszczyzna to jest absolutny mit. Bona wcale nie przywiozła sałaty, kapusty, kalafiora. Najprościej odpowiedzieć w jeden sposób. W Krakowie mieszkało kilkuset Włochów zanim Bona się tutaj pojawiła. Kraków był takim tyglem kultur. Tutaj się przewijają różne narodowości, kultury sposoby życia, to jest bardzo bogate miasto na szlakach handlowych i byłoby dziwaczne, gdyby tutaj nie dotarły przez setki lat warzywa z południa. Już Władysław Jagiełło, który przecież panował sto lat wcześniej lubił zajadać sałatę, a ogółem ta tzw. włoszczyzna to był element takiego pakietu cywilizacyjnego, który docierał do każdego kraju już wraz z pierwszymi misjonarzami, więc jeżeli któraś władczyni przywiozła włoszczyznę, to była to już Dobrawa - żona Mieszka I. To nie znaczy, że Bona nie miała innych zasług.

W książce "Damy Złotego Wieku" nazywa pan Bonę Sforzę pierwszą ekolożką w Polsce.

Bona, gdy była już jedną z najpotężniejszych kobiet w ówczesnym świecie dbała o takie rzeczy, które nie przyszłyby do głowy ludziom szesnastego wieku, na przykład o to, by nie wycinać zbyt intensywnie lasów, by tam gdzie dochodzi do wycinki sadzić je na nowo, żeby te puszcze nie znikały czasem tylko dlatego, że tępią je korniki lub inne przypadłości. Ta jej zapobiegliwość stała się słynna. Do dzisiaj, nie uświadamiając sobie, dużą część tego dziedzictwa wykorzystujemy.

Jest coś, co chciałby pan jeszcze wiedzieć o Bonie, a czego nie udało się panu ustalić pisząc książkę?

Niestety jest to taka epoka, w której bardzo niewiele mamy prywatnych, osobistych wypowiedzi, które by pokazywały rzeczywiście sposób myślenia. ale nie możemy się spodziewać, że znajdziemy pamiętniki Bony. To czego możemy się spodziewać, to że badania archeologiczne w Bari pozwolą odkryć kolejne przedmioty z nią związane. Ten zamek w Bari do dzisiaj jest w tym samym stanie, w którym był w momencie gdy Bona umarła. Zamek wzorowany ponikąd na Wawelu miał cztery wieże, ostatnia spłonęła u schyłku życia Bony i już nigdy nie została odbudowana. Dzisiaj... Natomiast jak najbardziej o Bonie można jeszcze coś odkryć - choćby dokumenty z procesu, gdzie sądzono Pappacodę właśnie za morderstwo Bony. Nigdy nie zostały zbadane, nigdy ich chyba nawet dokładnie nie przeczytano. Są przechowywane w archiwum watykańskim. Myślę, że warto, żeby jakiś historyk tam dotarł przewertował i pewnie niezłe cuda można tam znaleźć...

Silna, bezwzględna, obdarzona sprytem, talentem politycznym, inteligentna, przedsiębiorcza , kobieta dumna i ambitna. Widział pan - a może widzi - w jakiejś kobiecie Bonę Sforzę?

Myślę, że takich kobiet jest bardzo niewiele. To były czasy kiedy rzeczywiście dochodząc na szczyt można było osiągnąć astronomiczny sukces. Bona była nie tylko jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata. Nie tylko rządziła milionami poddanych, nie tylko podlegało jej jedno z największych imperiów na kontynencie, ale też miała majątek , który dzisiaj byłby niewyobrażalny, to jakieś fortuny Rockefellerów czy Bilów Gatesów, to jest nic z porównaniu z tym, czego dorobiła się Bona, więc myślę, że porównania są po prostu niemożliwe. To jest postać jedyna w swoim rodzaju, dlatego tym bardziej warto pamiętać o tej rocznicy.

Aleksandra Śląska jak się panu podobała w roli Bony, w serialu telewizyjnym?

Myślę, że ona dała bardzo dużo życia tej postaci. Ona pokazała tę stronę, którą możemy sobie tylko wyobrażać, właśnie to jak Bona czuła, jak myślała, jak Bona reagowała na tragiczne sytuacje ze swojego życia, chociażby na urodziny pierwszego dziecka, kiedy okazało się, że nie jest to jednak syn, tylko córka, co było wielką tragedią i dla niej i dla dworu. Jest taka przejmująca scena, w której ona twierdzi, że czuje się winna tej tragedii. Myślę, że każdy kto chce lepiej wyobrazić sobie postać Bony powinien sięgnąć właśnie po ten serial.

A propos seriali telewizyjnych. Teraz mamy okazję oglądać pierwszy serial TVP poświęcony średniowiecznej historii Polski. "Korona królów" ma swoich zwolenników i przeciwników. Do której grupy pan by się zaliczył?

Bardzo chciałem, żeby to był dobry serial. Bardzo chciałem, żeby to był przynajmniej niezły serial, ale on na każdym punkcie zawodzi. Ma tylko jeden plus moim zdaniem. Rzeczywiście zainteresował miliony Polaków historią. Wielu Polaków często ostatnią styczność z tą epoką miało w szkole. To widzę prowadząc chociażby magazyn historyczny, gdzie setki tysięcy osób czytały artykuł na przykład o Aldonie Annie - to nigdy się nie zdarzało wcześniej. Natomiast sam serial niestety pokazuje absolutnie fałszywą wersję historii. Fałszywą nie na tej zasadzie, że sfabularyzowaną. Każdy element, od scenografii przez zachowanie postaci, przez to tło wydarzeń historycznych jest w zdecydowanej większości zmyślony, a sama jakość tego serialu czy kostiumy czy gra aktorska, to jest niestety duży taki "Świat według Kiepskich" tylko w średniowieczu. Chwały to moim zdaniem naszej kinematografii nie przyniesie i jeśli się spotkamy za dwadzieścia lat przed mikrofonem - nie sądzę, że będziemy do tego wracać tak jak do serialu o Bonie Sforzy i Aleksandry Śląskiej, nie ma szans.



Agnieszka Friedrich