100 lat temu w Raszkowie urodził się Marian Kołodziej – artysta plastyk, wybitny scenograf teatralny i filmowy, autor monumentalnych ołtarzy znanych z pielgrzymek papieża Jana Pawła II do Polski. W 1940 r. Marian Kołodziej trafił w pierwszym transporcie do Auschwitz, gdzie otrzymał numer obozowy 432. Przez pół wieku nie chciał rozmawiać o tym, co przeżył w niewoli i nie poruszał tego tematu w swojej twórczości. Wrócił do niego dopiero po udarze mózgu, na początku lat 90. Tak powstała poruszająca wystawa "Klisze pamięci. Labirynty", którą można oglądać w Centrum św. Maksymiliana Kolbego w Harmężach.

REKLAMA

W setną rocznicę urodzin Mariana Kołodzieja przypominamy reportaż Magdaleny Wojtoń i Bogdana Zalewskiego "Numer 432 pamięta", zrealizowany w 2018 r. i poświęcony jego wystawie "Klisze pamięci. Labirynty".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

"Numer 432 pamięta" - reportaż Magdaleny Wojtoń i Bogdana Zalewskiego

Monumentalna ekspozycja Mariana Kołodzieja składa się z ponad 200 kompozycji rysunkowych i elementów dodatkowych, jak prycze, drewniane sylwety, krzyż z desek. Prace przedstawiają wizję gehenny obozowej w niemieckim obozie Auschwitz, a jednocześnie podkreślają heroiczne zwycięstwo odniesione tam przez polskiego franciszkanina, św. Maksymiliana Kolbego, który oddał życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka.

Zwiedzanie wystawy jest bezpłatne. Więcej informacji o niej można znaleźć tutaj.

"Był człowiekiem bardzo pokornym"

Franciszkanin o. Jan Maria Szewek poproszony przez RMF FM o wspomnienie Mariana Kołodzieja opowiada, że poznał go bliżej w 2002 r., gdy objął stanowisko rzecznika Centrum św. Maksymiliana Kolbego w Harmężach. Towarzyszył mu przy instalacji kolejnych prac, składających się na wystawę "Klisze pamięci. Labirynty".

O każdej z nich mi opowiadał, a jeszcze więcej mówiła jego małżonka, pani Halina Słojewska, aktorka. On nie tylko rysował, ale też zaaranżował całe wnętrza wystawy - wspomina o. Szewek. Był człowiekiem bardzo pokornym. Mimo dużej różnicy wieku, mogłem być jego wnukiem, on zawsze mówił mi: "o. Janie". Nie chciał inaczej. Kiedy oprowadzałem po wystawie różnych znawców sztuki z kraju i zagranicy i słyszałem ich opinie na temat tej ekspozycji, rósł we mnie podziw dla Kołodzieja. Cały czas zwracałem się do niego "panie profesorze", a on powtarzał mi: "o. Janie, proszę nie mówić do mnie: profesorze" - relacjonuje franciszkanin.

O. Szewek podkreśla, że Marian Kołodziej był przykładem prawdziwego inteligenta. Zwraca też uwagę na jego stosunek do innych ludzi - zwłaszcza tych pracujących fizycznie.

Płaszczyzny drewniane pod rysunki przygotowywał sąsiad klasztoru, złota rączka, pan Ryszard Madej, starszy człowiek. Marian Kołodziej zawsze odnosił się do niego z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością - zauważa.

"Nie mógł pogodzić się z tym, że historia dla wielu wciąż nie jest nauczycielką"

O. Szewek wspomina też, że Kołodziej był bardzo wrażliwym człowiekiem, czemu dawał wyraz nawet w prozaicznych sytuacjach - choćby wtedy, gdy razem z franciszkanami oglądał wieczorne serwisy informacyjne.

Kiedy podawane były wiadomości o prześladowaniach, wojnach, nienawiści, to nie mógł pogodzić się z tym, że wciąż człowiek występuje przeciw człowiekowi, że historia dla wielu ludzi wciąż nie jest nauczycielką. Chętnie rozmawiał też na tematy społeczne, dotyczące moralności i wiary - relacjonuje zakonnik.

Marian Kołodziej był tytanem pracy, ale kiedy jego siły słabły, to mówił mi, że już powoli będzie kończył rysowanie. Pewnego razu - był rok 2004 - powiedział mi, że przywiezie z Gdańska do Harmęż ostatnie prace. Namówiłem go, żeby zorganizować wtedy konferencję prasową. On bardzo się ucieszył, bo czuł media i chętnie z nimi współpracował - opowiada o. Szewek. Jak dodaje, na konferencję przyjechali przedstawiciele wielu redakcji ogólnopolskich i lokalnych. Jej zorganizowanie nie oznaczało jednak definitywnego końca prac nad "Kliszami pamięci".

Za jakiś czas Marian Kołodziej zadzwonił do mnie i powiedział: "o. Janie, nawet dobrze się czuję, więc narysowałem jeszcze jeden obraz". I tak to trwało przez kolejne pięć lat - relacjonuje o. Szewek. Do maja 2009 roku wystawa była systematycznie uzupełniana przez Kołodzieja nowymi pracami.

Odnalezione rysunki Mariana Kołodzieja

/ Art Service 2 / PAP
/ Art Service 2 / PAP
/ o. Jan Maria Szewek /
/ Art Service 2 / PAP
/ Art Service 2 / PAP
/ Art Service 2 / PAP
/ o. Jan Maria Szewek /
/ o. Jan Maria Szewek /
/ o. Jan Maria Szewek /
/ Art Service 2 / PAP

W październiku 2021 r. w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach zaprezentowano niedawno pozyskane i nigdy wcześniej nie eksponowane wojenne prace Mariana Kołodzieja. Znacznie odbiegają one swoją stylistyką od tego, co możemy oglądać na wystawie "Klisze pamięci. Labirynty". Rysunki te Marian Kołodziej wykonał dla Aurelii Grzeszczuk w latach 1942-1943 w obozie pracy Blechhammer, znajdującym się na terenie dzisiejszego Kędzierzyna-Koźla. Prace te przekazała franciszkanom córka Aurelii - Ewa Nowicka - ujawnił br. Dariusz Kosturkiewicz z Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.

Zaprezentowane w październiku prace, które nadal można oglądać w Harmężach, to zbiór karykatur i portret jednej z cywilnych pracownic obozu. Jak podkreślała historyk sztuki Jolanta Kupiec, rysunki Kołodzieja musiały powstać w tajemnicy i mogły być formą odreagowania obozowego dramatu.

Kołodziej przez lata był związany z teatrem i filmem

O setnej rocznicy urodzin Mariana Kołodzieja pamiętają nie tylko Harmęże, ale też Gdańsk. Artysta był związany z tamtejszym Teatrem Wybrzeże, który zaprasza dziś o godz. 16 do foyer Starej Apteki na wernisaż wystawy Marian Kołodziej. 50 lat w Teatrze Wybrzeże. Wstęp jest wolny.

Na wystawie będzie można zobaczyć zdjęcia ze spektakli, które współtworzył Marian Kołodziej, projekty scenografii, a także oryginalne kostiumy.

Marian Kołodziej zadebiutował na scenie Teatru Wybrzeże w 1951 r. - rok po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przygotował wtedy scenografię do spektaklu Wiktora Biegańskiego "Korzenie sięgają głęboko". Jak przypomina Teatr Wybrzeże, Kołodziej współpracował m.in. z Zygmuntem Hübnerem i Jerzym Jarockim, projektował też scenografie do spektakli Adama Hanuszkiewicza, Kazimierza Kutza, Zbigniewa Bogdańskiego, Ryszarda Majora, Krystyny Meissner, Krzysztofa Babickiego i Janusza Warmińskiego.

Marian Kołodziej pracował też przy filmach i spektaklach telewizyjnych jako scenograf i kostiumograf. To m.in. "Westerplatte" w reżyserii Stanisława Różewicza, "Krzyż walecznych" Kazimierza Kutza, "Szatan z VII klasy" Marii Kaniewskiej czy "Jutro premiera" Janusza Morgensterna.

Kołodziej był też autorem monumentalnych ołtarzy znanych z pielgrzymek papieża Jana Pawła II do Polski. Jeden z nich miał formę żaglowca i stanął w Gdańsku podczas wizyty Jana Pawła II w 1987 r. Drugi można było podziwiać dwanaście lat później na sopockim hipodromie.

Marian Kołodziej zmarł 13 października 2009 r. Jego prochy spoczęły w krypcie w Centrum św. Maksymilana Kolbego w Harmężach.