Odkrył dla nas Paryż w Teksasie, pokazał Berlin z perspektywy aniołów, a po jego „Lisbon Story” chciało się czym prędzej odwiedzić Lizbonę. Reżyser Wim Wenders odwiedził Polskę przy okazji Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

REKLAMA

- Znam wielu ludzi, którzy pojechali do Hawany po obejrzeniu „Buena Vista Social Club”. Ale z drugiej strony nie zachęcałem nigdy, żeby pomieszkali w Hotelu Miliona Dolarów w Los Angeles. To może być trochę niebezpieczne - mówi w rozmowie z RMF reżyser. Przyznaje, że miejsca odgrywają bardzo ważną rolę w jego pracy. - Gdy zaczynam myśleć o nakręceniu filmu, bardzo chce dobrze poznać miejsce akcji - przyznaje Wenders. Twórca mówi, że zawsze najpierw zaczyna od miejsca, do którego potem wymyśla historię z nim związaną.

Reżyser wziął udział w zdjęciach do najnowszego filmu biograficznego o Krzysztofie Kieślowskim. - Uświadomiłem sobie, z jaką wielką intuicją kręcił swoje filmy. Nie można ot tak sobie zaplanować takiego dzieła jak "Czerwony" - wspomina twórcę „Dekalogu” Wim Wenders. Jego zdaniem, Kieślowski przeszedł długą drogę od cynizmu i pesymizmu, by wreszcie stać się wielkim humanistą kina. - Zawsze po śmierci Kieślowskiego myślałem, że straciłem brata - dodaje.

Wim Wenders jest honorowym gościem rozpoczętego przedwczoraj Warszawskiego Festiwalu Filmowego.