"Krzyk" i "Madonna", dwa zrabowane wczoraj z muzeum w Oslo obrazy Edvarda Muncha, nie były ubezpieczone od kradzieży - pisze AFP, powołując się na Johna Oeyaasa, odpowiedzialnego za ubezpieczanie dóbr miasta Oslo.

REKLAMA

Cała kolekcja muzeum - 1100 obrazów, 3 tysiące rysunków i 18 tysięcy rycin - jest ubezpieczona - na wypadek pożaru czy zalania - na nieco ponad 60 milionów euro. Zdaniem ekspertów to wartość samego "Krzyku".

Dzieł nie uzbezpieczono na wypadek kradzieży, dlatego że ubezpieczenie opłaca gmina, a tej nie stać na zapłatę składki ubezpieczeniowej od kradzieży - pisze norweski dziennik "Dagbladet". Co więcej, nawet jeśli udałoby się odzyskać obrazy, a te okazałyby się być uszkodzone, ubezpieczenie nie pokrywa renowacji.

Kilka godzin po kradzieży, policja odnalazła samochód złodziei, a w nim połamane ramy obrazów. Są obawy, że także dzieła ucierpiały. Z opowieści świadków rabunku wynika, że złodzieje w trakcie ucieczki kilkakrotnie upuścili obrazy na ziemię.

Policja początkowo podejrzewała, że kradzieży dokonano na zlecenie jakiegoś bogatego prywatnego kolekcjonera, teraz jednak skłonna jest bardziej wierzyć, że chodzi o okup. Tak znanych obrazów praktycznie nie da się sprzedać nawet na czarnym rynku.

Złodziei było dwóch lub trzech; byli zamaskowani i uzbrojeni w broń krótką. Zdjęli arcydzieła Muncha ze ściany i wynieśli z muzeum, nie uruchamiając żadnego alarmu. Wszystko odbyło się w biały dzień, na oczach turystów, których pełno było w muzealnych salach.