Głośna kradzież fragmentów relikwiarza św. Wojciecha z Katedry Gnieźnieńskiej w 1986 r., zniknięcie 12 lat temu z kościoła w Gościeszynie obrazu "Madonna w ogrodzie mistycznym" z końca XVI wieku. Historię rabunku tych dzieł ujawniają reporterzy RMF.

REKLAMA

Złodzieje relikwiarza św. Wojciecha przyjechali z Gdańska do Gniezna pociągiem, po włamaniu z częścią łupów wrócili do Trójmiasta. W Katedrze zostawili tylko ślady trampek.

Wykrycie sprawców stało się możliwe już po miesiącu i to właściwie tylko dzięki szczęściu. Dwaj bracia część łupów zakopali tuż przy Katedrze, a tam znalazło je dziecko, które dla zabawy grzebało nogą w ziemi.

Ten fakt od początku nie był tajemnicą. Inaczej było ze sposobem, w jaki milicja trafiła na ślad dwóch braci, którzy włamali się do Katedry, oraz na zleceniodawcę. Ten sekret po 18 latach wyjawił reporterowi RMF Leszek Wojciechowski, obecnie policjant na emeryturze, wtedy kierujący dochodzeniem milicji: Przy garażu, gdzie była przetopiona trumienka św. Wojciecha, znaleziono odłamek skrzydełka orła, a o tym, że zginęły orły wiedział cały kraj. Przechodzień zgłosił się z tym na policję, gdyż przypuszczał, że może to mieć związek z włamaniem do Katedry.

Milicjanci nakryli złodziei w garażu przetapiających srebro z Gniezna i dlatego możliwe było skazanie trzech z nich na 15 lat więzienia, a wspólnika na 12.

Okoliczności kradzieży w katedrze wspominają ksiądz Marian Aleksandrowicz i policjant Leszek Wojciechowski, który w 1986 roku kierował dochodzeniem wtedy jeszcze w milicji:

Dwanaście lat temu z kościoła w Gościeszynie - w dawnym województwie bydgoskim - zniknął obraz "Madonna w ogrodzie mistycznym" z końca XV wieku. To dzieło, którego autorstwo przypisuje się jednemu z najsłynniejszych holenderskich malarzy Janowi Szylingowi. Mieszkańcy Gościeszyna do dziś wspominają noc, kiedy skradziono obraz:

Do kościoła, w którym znajdował się obraz, włamano się w kwietniu 1992 roku. Na drzwiach kościoła widać było ślady łomu. Uznano, że to właśnie tymi drzwiami złodzieje weszli do środka. Sprowadzony z Warszawy biegły stwierdził jednak, że ktoś musiał ukryć się w kościele na noc, aby od środka pokonać zabezpieczenia.

Obraz wyceniany był na 3 do 5 milionów złotych. Poszukiwania trwały 6 lat. Policji udało się odzyskać dzieło. Co działo się z "Madonną" przez te lata posłuchaj relacji reportera RMF Marcina Friedricha:

Od 30 lat niewyjaśniona zostaje także sprawa zniknięcia z kaliskiego kościoła św. Mikołaja obrazu Rubensa „Zdjęcie z krzyża”. Przez ten czas szukali go wszyscy, oprócz ówczesnej milicji i prokuratury.

Obraz zaginął po pożarze kościoła w grudniu 1973 roku. Oficjalnie uznano, że spłonął. Sprawa więc została zamknięta, ale tylko w aktach prokuratury. W Kaliszu trudno bowiem znaleźć osobę, która wierzy w to, że obraz się spalił. Proboszcz katedry św. Mikołaja Andrzej Gaweł noc 1973 roku pamięta do tej pory; nadal nie wierzy w szereg zbiegów okoliczności – np. w to, że alarm podniósł milicjant przypadkowo przechodzący obok.

W spalenie dzieła nie wierzy się także poza Polską – dodaje ksiądz Gaweł. Trafiłem na audycję Wolnej Europy, gdzie było o dziełach sztuki. Mówiono m.in. o tym, że polskie służby bezpieczeństwa w ostatnich dniach przekazały na Zatoce Gdańskiej na statek do Szwecji obraz Rubensa.

Obraz nie spłoną – twierdzi także Józef Dąbrowski, dowódca strażaków gaszących wówczas pożar kościoła. Jak powiedział reporterów RMF, po akcji znalazł ramy ze śladami wycięcia obrazu. Posłuchaj: