Mieszkańcy luksusowej dzielnicy Buckhead w Atlancie nie chcą, by ich sąsiadem został Justin Bieber. 20-letni idol nastolatek właśnie tam chce kupić wartą 11 mln dolarów rezydencję. Wokalista swą przeprowadzkę do Atlanty tłumaczy "chęcią bycia w pobliżu kwitnącej tam społeczności rap".

REKLAMA

Sami mieszkańcy dzielnicy obawiają się jednak, że z powodu wybryków gwiazdora wartość ich domów może wkrótce spaść. Dlatego w ramach sprzeciwu zorganizowali protest uliczny. Utworzyli też specjalną grupę przeciwników Biebera na Facebooku.

W ostatnich tygodniach zamiast o nowych piosenkach gwiazdora, częściej słyszymy o jego wybrykach.

W połowie stycznia policyjni detektywi przeszukali dom Biebera niedaleko Los Angeles. Szukali dowodów jego ewentualnego udziału w akcie wandalizmu. Aresztowano jedną osobę, która przebywała w domu piosenkarza. Postawiono jej zarzut posiadania kokainy.

Pod koniec stycznia 20-letni milioner został zatrzymany przez policję w Miami Beach za nielegalne wyścigi i jazdę pod wpływem alkoholu. Sama policyjna interwencja przebiegała gwałtownie. Bieber wyzywał policjantów, obrażał ich i stawiał opór.

Kilkanaście dni później wokalista zaszokował po raz kolejny. Samolot, którym wraz z ojcem i przyjaciółmi leciał na finał Super Bowl, był do tego stopnia pogrążony w oparach marihuany, że piloci musieli założyć maski tlenowe.

Amerykanie mają dość nagannego zachowania młodego Kanadyjczyka. Część z nich domaga się odebrania mu zielonej karty i deportacji z kraju.

/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA
/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA
/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA
/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA
/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA
/ ERIK S. LESSER PAP/EPA / PAP/EPA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

(mk)