Oklaskami nagrodzono nowy komediodramat "Wenus w futrze" Romana Polańskiego, który pokazano na festiwalu w Cannes. Widzowie podczas projekcji często wybuchali śmiechem. Film spodobał się recenzentom, którzy twierdzą, że nie brakuje w nim bardzo zabawnych scen. "Polański potwierdził, że jest jednym z mistrzów współczesnego kina" - podkreślają francuskie media.

REKLAMA

Wielu francuskich recenzentów wychwala aktorów. W filmie gra Mathieu Amalric, który wsławił się m.in. rolą w filmie o przygodach Jamesa Bonda "007 Quantum of Solance". W "Wenus w futrze" możemy zobaczyć także Emmanuelle Seigner, żonę Polańskiego, znaną m.in. z wcześniejszych jego filmów, takich jak "Gorzkie gody" czy "Frantic". Czytając dramat, na którym został oparty film, od razu powiedziałem sobie: to coś dla Emmanuelle. Film został nakręcony po francusku, żeby łatwiej jej było pokazać swoje umiejętności - wyjaśnił Polański. Twórca podkreślił, że nakręcenie kameralnego komediodramatu, w którym gra tylko dwoje aktorów było dla niego nowym wyzwaniem.

"Hymn na cześć kobiecości"

Krytycy podkreślają, że kameralny film Polańskiego, przesiąknięty chwilami erotyką, bynajmniej nie nudzi. Sam Polański sugeruje, że to hymn na cześć kobiecości, której - paradoksalnie - coraz mniej we współczesnym świecie. Dzisiaj ofiarowanie kwiatów kobiecie stało się wręcz nieprzyzwoite. Próby takiego samego traktowania obu płci są idiotyczne. Kobiety przypominają coraz bardziej swym zachowaniem mężczyzn - wyjaśnił polski twórca.

Seigner jako wulkan energii i erotyzmu

Najnowszy film Polańskiego jest oparty na dramacie Amerykanina Davida Ivesa. Jego bohaterem jest reżyser - Thomas, który bezskutecznie poszukuje kandydatki do głównej roli w spektaklu teatralnym. W trakcie castingu, żadna aktorka nie potrafi przekonywająco zagrać kobiety, która, na skutek umowy, ma się całkowicie podporządkować mężczyźnie. Kiedy zrezygnowany Thomas decyduje się odpuścić przesłuchania, do teatru wbiega spóźniona Vanda - arogancki i całkowicie nieokrzesany wulkan energii i erotyzmu.

Autorem zdjęć do filmu jest Paweł Edelman.

/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /
/ EPA/SEBASTIEN NOGIER /